wtorek, 30 marca 2010

"Legendy miejskie" M. Barber


"Wstęp do polskiego wydania oraz polskie legendy spisał i skomentował Wojciech Orliński. Czy legendy miejskie to tylko niewinne opowiastki, będące wyrazem współczesnego folkloru? A może czai się w nich coś o wiele głębszego, mrocznego i przerażającego? To pierwsza książka na polskim rynku, która odkrywa prawdę tkwiącą u podłoża współczesnych mitów. Ta fascynująca książka przybliży setki legend miejskich znanych w niemalże każdym zakątku świata - począwszy od opowiadanych przy ognisku historii w stylu klasycznego horroru, często mrożących krew w żyłach, przez zabawne opowieści o ludzkich słabościach, po mity odzwierciedlające lęki współczesnego świata. Legendy typowo polskie dodał znawca popkultury, dziennikarz "Gazety Wyborczej", Wojciech Orliński. Skąd wzięły się legendy miejskie i dlaczego historie znane od lat nie tracą na popularności?"

Ciekawa książka. Z racji tego, że legendy są króciutkie ich czytanie rozłożyło się trochę w czasie. Czytałam działami. Oczywiście w polskich legendach nie mogło zabraknąć, tej o czarnej wołdze. :) Pamiętam, że będąc gdzieś pod koniec podstawówki ta legenda, tylko w wersji o czarnym bmw (chyba) i porywaniu dzieci dla narządów, była w mojej okolicy dość popularna. Nawet do tego stopnia, że rodzice zabraniali nam chodzić samym do szkoły i nie mogliśmy odwiedzać znajomych. teraz patrzę na to wszystko ze śmiechem, choć i wtedy za bardzo w to nie wierzyłam. W każdym razie, nie są to legendy mające na celu wywołanie strachu (jak sądzą wszyscy moi znajomi, którzy widzieli mnie z tą książką). Większość z nich to ostrzeżenia przed wirusami, zatrutą coca-colą, atakami terrorystycznym, itd.
Polecam każdemu, kto choć raz zastanawiał się nad zjawiskiem legend miejskich.
Mnie książka skusiła także magicznie niską ceną 7 zł.

5/6

A czytałam ją tak długo, bo zaczytałam się w norweskiej sadze "Córka morza", którą kupuje moja siostra. Ach, kocham ten klimat *-*. Choć zawsze ideałem będzie dla mnie "Saga o Ludziach Lodu". Niby teraz się wszyscy podśmiewają z niej, ale moim zdaniem czytało ją i czyta o wiele więcej osób niż się do tego przyznaje.

niedziela, 21 marca 2010

O związkach w dobie technologii

Miało być tylko o książkach, filmie i może o muzyce, jednak muszę dać coś od siebie.
Nasunęło mi się to tak dziś jak powtórki 'Na Wspólnej' oglądałam robiąc obiad. Chodzi mi o tą sytuację z Olą i Danielem. I o tekst, który brzmiał mniej więcej 'nie ma Cie w moim sercu, a także w moim telefonie'. Następnie skasował jej numer i ona też skasowała jego numer. Tak chyba teraz przypieczętowuje się rozstanie. Jak Cię nie ma w mojej książce telefonicznej to nie istniejesz. Super.
podobnie się ma rzecz ze zdjęciami par na naszej-klasie. Są razem to mają wspólne zdjęcia, żeby każdy wiedział kto i z kim. Od razu też wiadomo kiedy rozstanie, nagle zdjęcia wspólne znikają, choć często po kłótni wracają. Nie powiem, jest to dla mnie śmieszne. A już najbardziej rozbawia mnie zmienianie na n-k nazwisk panienek na nazwisko chłopaka z którym się jest, nawet jak te pary są ze sobą dwa miesiące.

To tak luźno, kończę te wymysły, dobranoc.

piątek, 19 marca 2010

"Pętla" E. Spindler


"Ryk motorówki zakłóca nagle ciszę jeziora. Piętnastoletnia Jane Killian daje rozpaczliwe znaki. Prowadzący łódż mężczyzna musiał zauważyć, że ona jest w wodzie! Lecz nieznajomy jakby specjalnie kieruje się właśnie na nią. Jane widzi już tylko dziób łodzi. Zaczyna krzyczeć, ale jej krzyk niknie w huku maszyny...
Wypadek zmienił całe jej życie. Jane potrzebowała aż szesnastu lat, by po serii bolesnych operacji plastycznych odzyskać dawny wygląd. Cierpienia rozwinęły ją duchowo: stała się wziętą artystką, tworzącą piękne i niepokojące dzieła. Z miłości poślubiła znanego chirurga plastycznego, Iana Westbrooka. Kiedy zaszła w ciążę, wydawało się, że nic już nie zakłóci idylli.
Jednak szczęście nie trwało długo. Ian został oskarżony o zamordowanie swej dawnej kochanki, Jane zaś zaczęła dostawać anonimy od nieznanego prześladowcy. W pierwszym z nich przeczytała: "Zrobiłem to specjalnie. Żeby usłyszeć, jak krzyczysz".
Niegdyś Jane podejrzewała, że to, co stało się na jeziorze, to nie był wypadek. Teraz jest tego pewna. Nieznajomy nie tylko specjalnie oszpecił ją przed laty, ale w dodatku powrócił, by dokończyć dzieła. Jednak policja, łącznie z przyrodnią siostrą Jane, porucznik Stacy Killian, uważa, że to jakiś psychopata postanowił zabawić się jej kosztem i że anonimy nie mają nic wspólnego z tragicznym wydarzeniem sprzed lat.
Przerażona Jane zaczyna prowadzić śledztwo na własną rękę. Chcąc udowodnić niewinność męża, odkrywa jego mroczne sekrety. Powoli dochodzi do wniosku, że nikomu nie może ufać. Wszyscy są zamieszani w tę brudną sprawę. Nawet siostra, która stara się jej pomóc.
Jane zaczyna sobie uświadamiać, że prześladowca wie o niej wszystko. Zna jej obawy i obsesje, śledzi każdy jej ruch. Pętla coraz mocniej zaciska się na jej szyi..."


Czyta się szybko, niezła książka jeśli potrzebuje się czegoś lekkiego. No nie powiem, zakończenie mnie zaskoczyło. Z pewnością sięgnę po inne książki tej autorki. Książkę skończyłam 3 dni temu, ale ostatnio jakoś nie mam czasu na pisanie :)

5/6

poniedziałek, 15 marca 2010

"Dom nad oceanem" A. R. Siddons


"Dom nad oceanem" to opowieść o czterech dziewczynach, które studiowały razem w małym college'u na Południu Stanów Zjednoczonych. Spotykają się ponownie po 30 latach w pięknym domu stojącym przy wielkiej plaży nad Atlantykiem, w Outer Banks. Kiedyś przeżyły w nim wspólne szczęśliwe dni. Połączyła je przyjaźń, rozdzieliła miłość, a ich losy potoczyły się inaczej, niż sobie to niegdyś wyobrażały.

Amerykańscy recenzenci tej książki, która znalazła się na liście bestsellerów, podkreślali mistrzostwo autorki w kreśleniu psychologicznych sylwetek bohaterów, dramaturgię akcji, realizm w opisie obyczajów i stylu życia mieszkańców Północnej Karoliny. Autorkę porównano do Margaret Mitchel i pisano, że jej powieść to jakby opis losów wnuczek Scarlett O'Hary i Rhetta Butlera z "Przeminęło z wiatrem"



Jest to ostatnia książka, którą postanowiłam przeczytać w ramach południowego wyzwania. Ostatnia jeśli chodzi o wymogi wyznania, a na pewno nie ostatnia jeśli chodzi o południowe książki w moim życiu. Cieszę się bardzo, że się na nią zdecydowałam, choć w ogóle nie brałam jej pod uwagę. Kiedyś czytałam "Kuzynkę Norę" i dobrze ją wspominam, więc postanowiłam dać szansę kolejnej książce tej autorki.
Już po pierwszej stronie bardzo mi się spodobała, ogarnęło mnie uczucie, że to książka dla mnie i na pewno mnie nie zawiedzie. I nie zawiodła. Po raz kolejny historia przyjaciółek, różnych, może zważając na ich losy nawet przyjaciółkami ciężko byłoby je nazwać. Zafascynowała mnie historia opowiadana przez Ginger na początku książki, dziewczyny będą do niej wracać jeszcze wiele razy, szczególnie w swych starszych, kobiecych latach. Narratorką w powieści jest Kate, która wydawałoby się, że jako kobieta ma wszystko, to jednak ciąży w jej pamięci historia z przeszłości, z którą musi się spotkać.
Autorka opisuje to wszystko wspaniale, te domy nad oceanem, przystanie, wschody i zachody słońca, sztormy a także postacie bohaterów. Każda jest inna, prawdziwa. Naprawdę bardzo mi się to wszystko podobało. Wczułam się w tą powieść, zaprzyjaźniłam z Kate i Cecie. Strasznie się zdenerwowałam czytając o liście Paula, w którym wszystko wyjaśnia. Tak bardzo, że musiałam odłożyć książkę na jakiś czas. Zaskoczyło mnie też zakończenie, a przynajmniej ta cała sprawa ze sztormem i końcem ich wspólnego tygodnia. Dodało to całej sytuacji pikanterii i jeszcze bardziej mnie wciągnęło.

6/6 jak dla mnie :)

środa, 10 marca 2010

"Blaze" S. King


"Wzrost: ponad dwa metry.
Waga: prawie sto trzydzieści kilogramów.
Clay Blaisdell to potężny mężczyzna, ale dopóki nie poznał George'a Rackleya, zajmował się tylko drobnymi kradzieżami. George nauczył go setek różnych przekrętów i zdradził mu swój szatański pomysł: porwać dziecko bogaczy. Rodzina Gerardów śpi na forsie, a ich najmłodszy potomek musi być wart miliony!
Jest tylko jeden problem: mózg przestępczego duetu umarł...


Bardzo dobra odskocznia od pisania rozdziałów licencjatu i wczoraj skończonego "Imienia róży". Czyta się bardzo szybko. Cieszę się, że King zdecydował się na jej wydanie. Strasznie polubiłam Blaza, smutno mi było czytać o jego dość nieszczęśliwym życiu, no i to wgłębienie w czole... W książce poznajemy historię jego życia, na przemian z wydarzeniami jego teraźniejszości. Był naprawdę bardzo sympatycznym przestępcą, jeśli w ogóle można tak to określić. Polecam.

"Świat jest brudny, a im dłużej się człowiek na nim obraca, tym bardziej nasiąka tym brudem."

"Głupota to więzienie, z którego nigdy się nie wychodzi. Nie ma zwolnień za dobre sprawowanie, każdy kibluje tam na dożywociu."


5/6

PS. Real 1/8 Madryt. Musiałam.

wtorek, 9 marca 2010

"Imię róży" U. Eco


"Listopad 1327 roku. Do znamienitego opactwa benedyktynów w północnych Włoszech przybywa uczony franciszkanin, Wilhelm z Baskerville, któremu towarzyszy uczeń i sekretarz, nowicjusz Adso z Melku. W klasztorze panuje ponury nastrój. Opat zwraca się do Wilhelma z prośbą o pomoc w rozwikłaniu zagadki tajemniczej śmierci jednego z mnichów. Sprawa jest nagląca, gdyż za kilka dni w opactwie ma się odbyć ważna debata teologiczna, w której wezmą udział dostojnicy kościelni, z wielkim inkwizytorem Bernardem Gui na czele. Tymczasem dochodzi do kolejnych morderstw. Przenikliwy Anglik orientuje się, że wyjaśnienia mrocznego sekretu należy szukać w klasztornej bibliotece. Bogaty księgozbiór, w którym nie brak dzieł uważanych za niebezpieczne, mieści się w salach tworzących labirynt. Intruz może tam łatwo zabłądzić, a nawet - jak krążą słuchy - postradać zmysły."

To moje drugie podejście do tej książki, pierwsze było gdzieś na początku liceum, ale po kilku stronach zrezygnowałam. Wtedy nie był czas na czytanie tej książki. Teraz po prawie 3 latach studiów do niej wróciłam, ponieważ jakoś wydawało mi się, że zahacza bardzo o temat mojej pracy licencjackiej. Bo i ja ma styczność z biblioteką klasztorną i starymi drukami (choć w książce akurat są rękopisy). Niestety trafiłam z książką w kiepski dla siebie okres życiowy i nie dała mi ta lektura takiej przyjemności jaką dać mogła i pewnie by dała w innym czasie. Mimo wszystko bardzo mi się książka podobała. Moja wiedza o średniowieczu jest malutka, dlatego ciężko mi się było odnaleźć w szeroko opisywanych momentach historycznych. Oczywiście podobał mi się wątek kryminalny i wszystko, co związane z biblioteką, bo takie starocie strasznie mnie fascynują. ;) Oczywiście pewnie można napisać całe wypracowanie na temat tej książki, mnóstwo sposobów interpretacji, jednak ja potraktuje ją w sposób prosty. Cieszę się, że nie czytałam jej te kilka lat temu, bo po prostu teraz wiem więcej i wtedy bym jej nie doceniła.

"Antychryst może zrodzić się z pobożności, z nadmiernej miłości do Boga lub prawdy, jak kacerz rodzi się ze świętego, a opętany przez demona z jasnowidzącego"

5,5/6

W końcu będę mogła obejrzeć film z czystym sumieniem :)

niedziela, 7 marca 2010

"Dziewczyna, która igrała z ogniem" reż. D. Alfredson


Dziewczyna, która igrała z ogniem/Flickan som lekte med elden, Millennium part 2 (2009)
produkcja: Dania, Niemcy, Szwecja
gatunek: Thriller
data premiery: 2009-09-18 (Świat)
reżyseria: Daniel Alfredson
zdjęcia: Peter Mokrosinski
czas trwania: 129

Nie będę streszczać, bo wszyscy wiedzą o co chodzi. Jestem świeżo po obejrzeniu tej części i jakoś oceniam ją lepiej niż poprzednią. Może dlatego, że już nie będę przywiązywać takiej wagi do szczegółów (choć i tak żałuję, że to Lisbeth a nie Mikael wyłączyła alarm w domu ;)). Film jest oparty luźno na treści książki i chyba inaczej się tego zrobić nie da, jeśli chce się zmieścić w max. 2 godzinach seansu. Dalej nie mogę się nadziwić jak doskonale dobrali aktorkę do roli Lisbeth, jest po prostu świetna! (na aktora grającego Mikaela wciąż patrzeć nie mogę). Oczywiście o wiele bardziej zachwycałabym się nie czytając książki. I myślę, że każdemu, kto obejrzy bez czytania, film się bardzo spodoba.

Szkoda naprawdę, że nie zrobili serialu, bo można by nie pomijać naprawdę ciekawych wątków.

5/6

W kolejce czeka już ostatnia część.
Niestety z książkami dalej mi nie idzie. Coś jest nie tak.

środa, 3 marca 2010

"Smażone zielone pomidory" reż. J. Avnet


Smażone zielone pomidory/Fried Green Tomatoes(1991)
produkcja: USA , Wielka Brytania
gatunek: Dramat, Komedia
data premiery: 1991-12-31 (Polska) , 1991-12-27 (Świat)
reżyseria: Jon Avnet
scenariusz: Fannie Flagg, Carol Sobieski
zdjęcia: Geoffrey Simpson
muzyka: Thomas Newman
czas trwania: 130

"Evelyn Couch przechodzi trudny okres, ma problemy w małżeństwie. Spotkanie z wiekową już Ninny Theadgoode zmienia jej życie. Ninny opowiada Evelyn historię życia młodej kobiety z Alabamy - Idigie Theadgoode. Pod wrażeniem opowieści Evelyn staje się asertywna i pewna siebie."

Po książce przyszedł czas na film, który posiadam już od jakiegoś czasu (2-3 lata chyba). Fajny, miły i ciekawy dla oka ;) Wszystko było w sumie dobrane tak jak sobie wyobrażałam, szkoda tylko, że w filmie nie ma przedstawionej do końca historii Idigie (tak, tej z dziewczynką i słoikiem miodu), pozostawiło to pewien niedosyt i jakby brak zakończenia. Szkoda też, że historia rodziny została bardzo okrojona, przecież to bardzo barwna część książki. Choć dla tych, którzy książki nie czytali film jest świetny i nic mu nie brakuje (tak myślę po opinii mojego chłopaka). Poza tym wszystko mi się podobało, zagłębiłam się w tą historię, w ten południowy świat...

Po raz kolejny rozśmieszył mnie moment z rozwalaniem samochodu tych nastolatek ;)

5,5/6


Muszę jeszcze nadrobić recenzje paru filmów. Ale ostatnio nie miałam czasu ani na czytanie, ani na pisanie. Za dużo się dzieje. I niekoniecznie dobrych rzeczy i sytuacji.
Related Posts with Thumbnails