czwartek, 30 września 2010

Wyniki losowania

W końcu i ja trochę się pobawiłam bardziej przy losowaniu i użyłam programu losuj, zamiast pytać kogoś o numer ;) Chęć posiadania książki zgłosiło 14 osób (myślałam, że będzie więcej), ale niestety mogłam obdarować tylko jedną.

A oto jego wynik i graficzne przedstawienie:





Brzyduli gratuluję i proszę o podanie adresu w mailu. Mam nadzieję, że książka się spodoba i już niedługo będę czytać jej recenzję u Ciebie :)

środa, 29 września 2010

"Ostatnią kartą jest Śmierć" A. Klejzerowicz


„Ostatnią kartą jest Śmierć” Anny Klejzerowicz to bardzo wciągająca powieść kryminalna. Motywem przewodnim książki jest tarot, o którym można się z niej bardzo dużo dowiedzieć. Do tej pory czytałam bardzo mało kryminałów polskich autorów (chyba tylko książki Chmielewskiej) i muszę przyznać, że to straszne uchybienie z mojej strony, bo naprawdę warto.

Główną bohaterką książki jest Weronika Daglewska, dziennikarka, autorka rubryki kryminalnej w lokalnej gazecie. Poznajemy ją w przełomowym momencie jej życia. Właśnie skończyła 30 lat, została wyrzucona z pracy oraz zakończyła niebyt udany związek z mężczyzną. To wszystko sprawia, że postanawia udać się po poradę do wróżki, dość znanej w swoim środowisku, Semiramidy. Niestety wróżba zamiast pomóc, rozwiać wątpliwości, zasiewa ziarno niepokoju i obniża samoocenę dziennikarki. Wszystko zmienia się, gdy po paru miesiącach dowiaduje się o śmierci wróżki. Weronika od razu podejrzewa, że coś jest nie tak, choć policja uparcie uznaje samobójstwo. Jej odczucie potwierdza mąż Semiramidy, który dzwoni do Weroniki z prośbą o zbadanie śmierci żony. Zlecenie zostaje przyjęte, ponieważ Weronika od dawna marzyła o własnej agencji detektywistycznej. Rozpoczyna się śledztwo, w którym podejrzanym może być każdy... Kim okaże się morderca? Czy na Weronikę naprawdę czeka niebezpieczeństwo? O tym musicie przeczytać już sami.

Naprawdę bardzo dobra książka, szybko się czyta, wciąga niesamowicie. Autorce muszę pogratulować wykreowania postaci bohaterki, pani detektyw jeżdzącej po mieście na starym skuterze. Do tego bardzo miłej i odznaczającej się wielkim poczuciem humoru. Sam pomysł z wróżką i tajemniczym tarotem dodatkowo przyciąga i potęguje moją dobra ocenę. Bardzo dobrze jest także poprowadzone śledztwo, a samo wyjaśnienie sprawy jest wisienką na torcie.

Polecam, a samej sobie życzę jak najszybszego przeczytania poprzedniej książki pani Anny.

5/6

A dla tych, którzy doczytali recenzję do końca mam niespodziankę. Przypadkowo wydawnictwo Oficynka wysłało mi 2 egzemplarze tej książki. Myślę, że się nie obrażą, jeśli drugi egzemplarz prześlę do kogoś z czytelników mojego bloga. Tak więc, zgłaszajcie się w komentarzach. Do jutra, do 12:00.

Egzemplarz do recenzji otrzymałam oczywiście od Wydawnictwa Oficynka, któremu bardzo za to dziękuję.

sobota, 25 września 2010

"Piaskownica" D. Marcinkowska


„Piaskownica” to debiut Danuty Marcinkowskiej. Bardzo udany muszę przyznać. Autorka porusza sprawę podziału obowiązków w małżeństwie pokazując, że można o tym napisać pokazując rację obu stron. Przedstawiła uniwersalny obraz wielu par/małżeństw, które można znaleźć w każdym mieście na całym świecie.

Bohaterami książki są Natasza i Olaf, młode małżeństwo wychowujące dwu letniego synka, Eryka. Po narodzinach syna wspólnie zdecydowali, że ona będzie matką i gospodynią, a on będzie zarabiał na ich dostatnie życie. Wszystko niby jest dobrze, każde z nich czuje się spełnione, aż nagle wkraczamy w ich życie po dwóch latach od tej decyzji. I co widzimy? Natasza tęskni za ludźmi, za pracą i rozrywkami, męczy ją już codzienna opieka nad dzieckiem, poza którą nie znajduje już czasu na nic. Olaf jest typowym ojcem rodziny, zarabia pieniądze, wraca zmęczony do domu, je i zasypia. Uważa, że nowy samochód, piękny apartament i wakacje za granicą to wystarczające zadośćuczynienie żonie za samotną opiekę nad synem. Między nimi wypaliło się prawie wszystko, rozmawiają tylko o jego pracy i dziecku, kłócą się o drobiazgi, wpadli w całkowitą rutynę, a przede wszystkim zastanawiają się gdzie zgubili siebie sprzed trzech lat? Takich szczęśliwych i zakochanych...

Kolejna kłótnia, wypomnienie paru sytuacji i niezadowolenie sprawiają, że nawet wspaniałe wino od właściciela pewnej restauracji może już nie uratować tego związku. Za to pewne życzenie, wypowiedziane w ciemności, podczas spadania gwiazdy całkowicie zmieniło ich spojrzenie na siebie i swego partnera...

Następnego dnia budzą się i okazuje się, że Olaf „zamieszkał” w ciele Nataszy, a ona w jego. Co zrobić w takiej sytuacji? On jest podczas realizacji ważnego projektu w firmie, o którym ona nic nie wie. Dodatkowo musi nagle zaopiekować się synem, z którym ma kontakt jedynie na weekendach i po pracy. Do tego jego najważniejsza asystentka złożyła wymówienie, a opiekunka Eryka skręciła kostkę.

Świetna opowieść o tym jak można spojrzeć na związek z innej perspektywy, jak docenić to, co robi mąż dla rodziny, a żona dla dziecka. Czym tak naprawdę jest opieka nad dwulatkiem, która do tej pory mężczyźnie jawiła się jako całodniowy czas wolny. Kobieta za to ma szansę zrozumieć wartość pracy męża, jego codziennych kontaktów z ludźmi. To powieść o zmianach, walce o coś lepszego, możliwościach, jakie daje partnerstwo, ale przede wszystkim o tym, że trzeba się cieszyć tym, co mamy i kochać, bo wtedy o wiele łatwiej o zrozumienie i cierpliwość.

Zdecydowanie polecam
, i pamiętajcie czego sobie życzycie, bo czasem nawet te najbardziej dziwne marzenia mogą się spełnić :)

5/6

Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Replika.

piątek, 24 września 2010

"Więzy Krwi" M. L. Kossakowska


Lektura „Więzów Krwi” to moje pierwsze spotkanie z twórczością Mai Kossakowskiej. Muszę przyznać, że bardzo udane, choć początkowo obawiałam się takiego nadmiaru fantastyki.

„Prawdziwa przygoda pachnie morzem, dymem cygar, skóra, drewnem i aromatem roślin, które nigdy nie wyrosną na twoim podwórku.” (s. 345)

„Więzy Krwi” to zbiór opowiadań o tematyce fantastycznej, choć tematy opowiadań bardzo różnią się między sobą. Na całość składa się 9 tekstów, bardziej i mniej obszernych, w tym mini powieść „Zwierciadło”. Ciężko napisać coś o nich bez zagłębiania się w szczegóły treści. Pierwszym i dla mnie najlepszym opowiadaniem jest „Mucha”, króciutka opowieść o bardzo mocnym nagromadzeniu emocjonalnym i bardzo świetnym pomyśle prowadzącym. Jej kontynuacją, choć jeszcze bardziej nierzeczywistą jest „Diorama”. Sama autorka pisze o niej jako, opowieści o marzeniach. Ja od siebie muszę dodać, że niestety niektóre marzenia powinny zostać marzeniami, a dążenie do nich na siłę może kogoś skrzywdzić.

„Jeśli nie wierzysz w możliwość zaistnienia tego, czego pragniesz, tylko rozpraszasz energię”. (s. 84)

„Schizma” to bardzo dobry tekst o przyszłości (ja tak właśnie to odebrałam) i tym, co może się stać jeśli naprawdę będziemy przywiązywać za dużą wagę do zakupów, reklam i tego jak one na nas wpływają. Opowieści o dzieciach i ich magicznej wyobraźni zawsze uwielbiałam, dlatego „Smutek” bardzo przypadł mi do gustu. Tytuł jest za razem imieniem ulubionego konia głównego bohatera opowiadania, chłopca Mateja. O tym co może usłyszeć dziecko pozostawione same sobie wśród pustych stepów i czy tak naprawdę jest to tylko wyobraźnia? Tytułowe „Więzy Krwi” opowiadają historię rzeźbiarza-plastyka, który zarabiał na życie tworząc potworki. Propozycja nie do odrzucenia od pewnego milionera już na zawsze zmieniła jego życie, a także pokazała mu kim lub czym naprawdę jest. Bardzo polubiłam mistrza Ambrosiusa z opowiadania „Spokój Szarej Wody”, dobra historia opowiedziana w ciekawy sposób. Dodatkowo na plus inne przedstawienie dotychczasowej roli kata. „Szkarłatna fala” natomiast jest historią Amerykanina walczącego z Japończykami, który po rozbiciu swojego statku dociera na wyspę na której nic nie jest normalne. Musze wspomnieć także o „Zwierciadle”, z chęcią przeczytałabym jej powiększoną wersję, ponieważ bardzo wciąga. Jak sam tytuł wskazuje, duże znaczenie ma w tej historii lustro, które jest przejściem między ludzką rzeczywistością a „Prawdziwym Światem”. Historia Koral i Corneta wciągnęła mnie tak bardzo, że nawet nie wiem kiedy zaczęłam kolejne opowiadanie. Zdecydowanie polecam.

„Zło zawsze czai się blisko, na wyciągnięcie ręki. Nie sposób się z nim układać, oswajać go ani zmieniać. Kto wpatruje się w lustro, zobaczy oblicze diabła. Tylko często nie potrafi tego zauważyć, bo rozpoznaje w nim jedynie własne rysy.”
(s. 271)

Nie wspomnę za to nic o „Hekatombie”, która nie podobała mi się wcale.

Całość jednak przedstawia się świetnie i jest naprawdę dobrą pozycją dla miłośników fantastyki. Mnie osobiście zachęciła do poznania innym książek pani Mai. Musze też oczywiście oddać hołd najlepszemu pod względem grafiki wydawnictwu Fabryka Słów. Okładka i całość graficzna tomu jest wprost cudowna. A rysunki Dominika Brońka naprawdę robią wrażenie. Musze też pochwalić język pani Kossakowskiej oraz jej objaśnienia wprowadzające w historię każdego z opowiadań.

5/6

Książkę przeczytałam w ramach "stosikowego losowania".

środa, 22 września 2010

"Dziewczyny z Hex Hall" R. Hawkins


Od razu ostrzegam, że jeśli nie macie kilku wolnych godzin to nie sięgajcie po tę książkę! Wciąga całkowicie i bardzo ciężko ją odłożyć chociaż na chwilę. Myślałam, że takie lektury już nie dla mnie, a to kolejna pozycja przypominająca modny ostatnio „Zmierzch”, na szczęście jest to coś zupełnie innego. Tak jak swego czasu zachwycałam się serią o Potterze i dla mnie była nie do przebicia, tak po dzisiejszej lekturze będzie on musiał ostro walczyć z powieścią Rachel Hawkins o pierwsze miejsce.

Na pierwszy rzut oka powieść przyciąga okładką. I to jaką! Brawa dla twórców, za wykorzystanie do tej roli młodych polskich modelek, które zrobiły na mnie niesamowite wrażenie i świetnie wprowadziły w klimat książki.

Bohaterką książki jest Sophie Mercer, czarownica wychowywana jedynie przez matkę, gdyż nigdy nie poznała swojego ojca czarnoksiężnika. Właśnie ta sytuacja, brak porządnego wprowadzenia w magię, sprawia, że Sophie wpada w ciągłe kłopoty i musi przeprowadzać się z miejsca na miejsce. Po swoim ostatnim „wybryku” zostaje przymusowo przeniesiona do Hex Hall, szkoły dla takich jak ona – odmieńców. Dziewczynie nieprzystosowanej do przebywania wśród wampirów, zmiennokształtnych, elfów i innych czarownic, ciężko jest się tam odnaleźć. Dodatkowo nagle okazuje się, że wszyscy wiedzą o niej więcej niż ona sama, jest więcej powodów do tego by jej nienawidzić niż to, że jest nowa czy ma małe pojęcie o swojej mocy. Oczywiście jak w typowej powieści dla nastolatków musiał się znaleźć mega przystojny chłopak, w którym kochają się wszystkie dziewczyny oraz grupa pięknych dziewcząt uznających się za lepsze od innych i próbująca ustalać rządy w całej szkole. Najgorsze jednak dopiero przed Sophie, pojawienie się jej prababki czy prawda o ojcu, a także ataki na uczennice, o które zostaje podejrzana jej najlepsza przyjaciółka...

Podsumowując powieść wciąga, główna bohaterkę da się polubić od razu, a całość jej przeżyć zmusza do przeczytania następnej strony. Pełna humoru i niesamowitego klimatu książka nie tylko dla młodzieży, ale też dla tych trochę starszych, bo uważam że każdy potrzebuje chwili dobrego magicznego odprężenia.

Książkę zdobyłam w losowaniu u Clevery, za co jeszcze raz bardzo dziękuję :)

5/6

PS. Nie doczytałam się nigdzie, ale może ktoś wie czy będzie dalsza część? :)

wtorek, 21 września 2010

"Era Kobiet" M. Krajniewska, M. Lickiewicz



„Era Kobiet” została napisana przez dwie autorki: Marlenę Lickiewicz i Marikę Krajniewską. Wspólna praca wyszła im całkiem dobrze. Książka ma niedużą objętość, zaledwie 210 stron. Przeczytałam ją w drodze z Belgii do domu. Egzemplarz wygrałam w konkursie na portalu nakanapie.pl.

Powieść opowiada o losach dwóch głównych bohaterek: Roxany i jej koleżanki z dzieciństwa Karoliny. Obie postanawiają wziąć udział w reality show dla samotnych matek z dziećmi. Oprócz nich w programie biorą udział dwie inne kobiety: Bożena i Katarzyna. Każda z nich oczekuje czegoś innego od życia, od swojej roli w programie. Za to wszystkie łączą ciężkie przeżycia z przeszłości, samotne macierzyństwo i problemy z mężczyznami. Bohaterki można podzielić na dwa obozy, tych dla których najważniejsze są ich dzieci i tych, z dla których dzieci są przeszkodą w spełnieniu z partnerem. Czy miesiąc, który spędzą wspólnie dzieląc się swoimi troskami i poznając cudze problemy, może zmienić ich zachowanie sprzed programu? Będą umiały stać się lepszymi matkami i kobietami? A może odnajdą prawdziwą przyjaźń z kimś, kogo nigdy by o to wcześniej nie podejrzewały, ponieważ oceniały kogoś bez rozmowy z nim? A może wszystko będzie tylko przykrywką, dzięki której mogą wygrać główną nagrodę?

Całość mocno jest osadzona w realiach współczesnej Polski: naszej-klasy, problemach z pracą, reality show, chęcią zrobienia kariery za wszelką cenę, znalezieniem przystojnego mężczyzny, rozwodami oraz częstego braku zainteresowania dziećmi. To słodko-gorzka opowieść o byciu matką, a przede wszystkim kobietą. Momentami zabawna, choć chyba częściej smutna.

Treść zmusza do refleksji, zastanowienia się, co tak naprawdę jest w życiu ważne i do czego trzeba dążyć. Pokazuje, że czasami nasze szczęście (lub co nam się wydaje, że nim jest) jest okupione cierpieniem innych, całkiem niewinnych bliskich nam osób. Brakowało mi bardziej rozbudowanej analizy psychiki bohaterek, można było nad nimi lepiej popracować.

Muszę przyznać, że powieść mnie wciągnęła, może to dzięki narracji, która prowadziły dwie główne, całkiem do siebie niepodobne bohaterki. Dobrym pomysłem był też podział książki na poszczególne dni, które matki spędziły w programie. Podoba mi się także okładka, taka prosta, z bukietem moich ulubionych kwiatów.

Na minus zdecydowanie język, cieszę się, że książka porusza sprawy współczesne, lecz wolę gdy autor posługuje się normalnymi słowami, a nie dodatkami w stylu „hihihi” czy powiedzonkami jakby wyjętych z ust dzisiejszej młodzieży.

4,5/6

poniedziałek, 20 września 2010

Stosy powrotne :)

Wróciłam. Nagle skończyła się robota. Nie żałuję, że pojechałam choć zarobiona kasa daleka od tej, którą miałam w poprzednich latach. Za to poznałam dużo wspaniałych osób, za którymi już tęsknię :) :*

A w domu czekał na mnie taki oto widok:



Po rozpakowaniu prezentują się tak:



Pierwsze pięć książek to nagroda z wydawnictwa Replika za głosowanie w konkursie na najlepszą okładkę powieści kobiecej.
"Niewidzialny" oczywiście jest także nagrodą za hasło promujące książkę :) Cieszę się, że moje pomysły zostały docenione. Więcej o tym konkursie TU.
"Dziewczyny z Hex Hall" to efekt losowania u Clevery. Dziękuję :)
"Piaskownica" - egzemplarz do recenzji od wydawnictwa Replika.
"Pokój ludziom dobrej woli..." - egzemplarz recenzencki z wydawnictwa MG.
"Bracia Bielscy" wygrani w konkursie księgarni kumiko.pl. Od nich jest także ta fajna biedroneczka.

Z niecierpliwością czekam także na pozostałe paczki, które jeszcze nie dotarły. Ostatnio mam szczęście w konkursach.

niedziela, 12 września 2010

10 rzeczy

Po raz kolejny zostałam zaproszona do blogowego łańcuszka. Ty razem mam opowiedzieć o 10 rzeczach, które lubię :) Do zabawy zaprosiła mnie Enga, której bardzo za to dziękuję :)

1. Oczywiście najbardziej chyba lubię znane mi osoby: chłopaka, rodzinę, koleżanki i kolegów bliższych i dalszych oraz coraz częściej ludzi, nie poznanych osobiście, a z którymi zawieram znajomości przede wszystkim internetowe (tu pozdrawiam wszystkich z mojego internetowego świata).

2. Podróże. Po prostu uwielbiam zwiedzać świat, i nie ważne czy to wioska 20 km od mojego domu czy bardzo odległe zagraniczne wycieczki. Świat jest piękny i warto go oglądać.

3. Książki, bo jak można ich nie lubić? Ten blog mówi sam za siebie.

4. Muzykę, towarzyszy mi wiele razy w ciągu dnia, choć nie tak często jak kiedyś. Bardzo też lubię odkrywać nowych wykonawców i rodzaje muzyki.

5. Fotografie, kiedyś chciałam się nią na poważnie, ale jakoś nie wyszło. Mimo wszystko i tak uwielbiam robić zdjęcia i chyba całkiem nieźle mi to wychodzi :)

6. Internet, ach, nie chcę tego nazwać uzależnieniem, bo potrafię długo bez niego wytrzymać. Ale jeśli nie muszę to po co? :)

7. Moje zwierzaki! Jak mogłam o nich zapomnieć :) Żółwia – Kapsla i 5 kotów ;)

8. Studiowanie, strasznie mi się podoba ten okres mojego życia :) Poznałam tylu wspaniałych ludzi i tyle się chwil przeżyło złych i dobrych, że jest co wspominać.

9. Wszystko co zielone :) Jakoś tak, że i piwo w zielonej butelce jest lepsze od tego normalnego i warzywa zielone (brokół, cukinia...) fajniejsze od tych innych...

10. Wszystko inne czego nie wymieniłam, bo teraz to tak ciężko stworzyć taką dobrą, prawdziwą listę.

niedziela, 5 września 2010

"Jedno drzewo, jedno pożegnanie" M. Mayoral


„Jedno drzewo, jedno pożegnanie” to druga powieść Mariny Mayoral, którą przeczytałam. Po raz kolejny jestem zachwycona krótką formą i bogatą treścią jej twórczości. Tym razem autorka przedstawia historię pięćdziesięcioletniej Laury, która po kilkudziesięciu latach pobytu w stolicy Hiszpanii, oddalona od rodziny wraca do wsi z jej dzieciństwa. Chce dopełnić swoje życiowe dokonania: po wyjściu za mąż, urodzeniu dzieci i napisaniu książki, postanowiła posadzić drzewo. Zaskakująco wybiera magnolie, jakby nie patrzeć drzewo dość wymagające, owoce pracy włożone w zadbanie o niego, można zebrać dopiero po kilku latach. Jeśli w ogóle wytrzyma w wietrznym miejscu i kamienistym podłożu, które wybrała bohaterka.

Z drugiej strony jej chęć posadzenia drzewa jest tylko pretekstem do powrotu do miejsc swojego dzieciństwa i bliskich, których porzuciła. Książka napisana jest w formie monologu głównej bohaterki, a właściwie mieszaniny jej wspomnień i pytań oraz odpowiedzi bliskich, których spotyka. Laura próbuje rozliczyć się i wytłumaczyć swą nieobecność oraz postępowanie opiekunce Nanie, byłemu ukochanemu Paco oraz jej ojcu.
Ta powieść to przejmująca opowieść o złych wyborach, porzuconych nadziejach oraz strachu przed zmianami. O miłości do piękna, która wygrywa z tą prawdziwą. Także o tym, co czuje człowiek chory, chcący rozliczyć się z przeszłością, rozliczający swoje sumienie.

„Piękni też mają silne uczucia, potrzebę, by ich rozumiano, gdyż piękno jest tajemnicą, którą niewielu ludzi pojmuje. Od piękna nie należy niczego wymagać; należy je podziwiać, przyjmować takim, jakie jest; nie żądać od niego dobra, inteligencji, talentu, szlachetności; to cechy, które z pięknem nie mają nic wspólnego. To tak, jakby od magnolii żądało się jabłek”.
(s. 26-27)

Polecam. 5,5/6

PS. Pierwszy weekend w Belgii, będzie ciężko, ale damy radę :)Dobrze, że łatwo znaleźć bezprzewodowy internet. W tej chwili siedzę w pięknym parku, a chłopaki za żywopłotem grają w piłkę. ;) Od jutra praca.

czwartek, 2 września 2010

Kolejny wyjazd

Tym razem wyjazd dłuższy, bo prawie na miesiąc (na ile dokładnie - okaże się na miejscu). Kierunek - Belgia. Myślałam, że zdążę z jeszcze jedną recenzją przed wyjazdem, ale raczej już nie. Zajęta jestem pakowaniem i myśleniem czy przypadkiem czegoś nie zapomnę.
Książki też już spakowane, choć boję się, że będzie ich za mało. ;)

Może tam będę miała jakiś internet to coś dodam.

Żałuję tylko, że nie będę mogła u Was bywać, ale cóż, kasa też potrzebna. ;)

środa, 1 września 2010

"Invictus. Igrając z wrogiem" J. Carlin


Książkę „Invictus. Igrając z wrogiem” sprezentowałam swojemu chłopakowi na urodziny. Wiedziałam, że prezentem będzie książka, ale zastanawiałam się jaka. Na decyzję złożyło się kilka sytuacji: jego urodziny wypadały w czasie MŚ w piłce nożnej w RPA, przed Mistrzostwami w Dużym Formacie przeczytałam artykuł o Mandeli i sławnym meczu oraz recenzja u Anny Liwii. Wtedy już wiedziałam, że książka mogła być tylko jedna.

Do przeczytania namawiał mnie jej właściciel, który jak zauważyłam chyba był nią zachwycony. Miałam ambitny plan przeczytać ją jeszcze w czasie MŚ, ale zajęłam się kibicowaniem i o czytaniu nie było już mowy. Dopiero nie dawno znalazłam dla niej czas, czytanie jednak nie szło tak dobrze jakbym chciała.

„Invictus...” to dość dobrze, że się tak wyrażę zmontowana historia o Nelsonie Mandeli. Autorem książki jest dziennikarz John Carlin. Na całość składają się przeprowadzone przez niego wywiady z uczestnikami wydarzeń oraz zapisy jego obserwacji z sytuacji w RPA z lat 1989-1995.



Bohaterem głównym jest Mandela i jego wielki czyn, którym było pogodzenie białych i czarnych mieszkańców RPA. Pogodzenie wprost niewyobrażalne dla wcześniejszych władz bez krwawej wojny domowej. Jednak Mandela potrafił tego uniknąć, „trafił do serc” tych wszystkich białych, którzy nie chcieli wcześniej nawet myśleć o czarnym prezydencie. Potrafił w sobie tylko znany sposób wyczuć intencje rozmówcy i wpłynąć na niego tak, by zgodził się z nim w każdej kwestii. I to potwierdza każdy z rozmówców. Mówili także o dobroci, niezwykłym szacunku i spokoju, który odczuwali będąc w jego pobliżu. Patrząc na jego życie naprawdę trzeba go podziwiać. Po spędzeniu w więzieniu 27 lat (!), wyszedł z niego i chciał odmieniać świat, swój kraj, a nie go niszczyć przez złość, która miała prawo zrodzić się w nim po takim czasie. Nie chciał zemsty, nie nawoływał do sprawiedliwości, nie szukał jej w walce z przeciwnikami, on postanowił zjednać ich sobie i odbudować kraj, by każdemu żyło się lepiej. W fascynujący sposób wykorzystał do pojednania sport - rugby, które miało wielkie znaczenie dla białych, a przez to znienawidzone przez czarną część społeczeństwa.

„Sport ma moc zmieniania świata. Ma moc inspirującą, rzadką moc jednoczenia ludzi... W obaleniu barier rasowych jest potężniejszy niż rządy”. (s. 10)

Musze się zgodzić z tym cytatem, historia w RPA okazała jego siłę i prawdę. Zgodzi się ze mną także ten kto kiedykolwiek uczestniczył w wielkim wydarzeniu sportowym mającym znaczenie dla dużej ilości kibiców. W takich przypadkach też wszyscy się jednoczą, nie ma podziałów. Nie mogłam się doczekać, aż dojdę do momentu z meczem, a potem wprost „połykałam” te ostatnie strony, walcząc podobnie jak każdy z emocjami, ze strachem, że może to się jedna nie uda, że może ktoś nie wytrzyma i będzie chciał się sprzeciwić.

„A u podłoża tego był lęk przed zemstą proporcjonalną do popełnionych zbrodni”. (s. 105)

Przy tym wszystkim cała historia wydaje się aż nierzeczywista, jakaś taka za bardzo cukierkowa i łatwa. A może Mandela jest naprawdę tak wspaniałym człowiekiem, tylko całość tego co nas teraz otacza próbuje pokazać nam, że tacy ludzie nie istnieją? Że nie ma już ludzi dobrych, są tylko tacy, którzy chcą się czegoś udają dobrych dorobić?

Polecam każdemu, kto nie zna. To jednak kawałek historii świata, przedstawiony w dość dobrym reportażu.

4/6 (bo do połowy ciężko się czyta)
Related Posts with Thumbnails