sobota, 29 października 2011

"Namiestniczka. Księga II" W. Szkolnikowa

Po średnio udanym spotkaniu z pierwszą częścią „Tylogii Suremu”, postanowiłam spróbować zmienić swoje zdanie o autorce i jej książkach czytając kolejny tom. Biorąc pod uwagę jego objętość, można było spodziewać się mniej zbędnych opisów, a większej ilości konkretów, co właściwie nawet się sprawdziło. Porównując obie części, „Dzieci Pogranicza” wypadają zdecydowanie lepiej.

Druga część trylogii, choć jest oczywistym następstwem pierwszej, bardzo luźno odwołuje się do wcześniej opisywanych wydarzeń. Mali bohaterowie są już dorośli, a Ci którzy władali ziemiami w pierwszym tomie, najczęściej oddali już władzę w ręce swoich następców. Podobnie jest w przypadku namiestniczki, na tronie zasiada Salome Jasna, która objęła rządy w Imperium Anryjskim po śmierci Enrissy. Trzeba jednak wspomnieć o tym, że bardzo różni się od swojej poprzedniczki, a jej słabość i brak zdecydowania sprawia, że większą władzę niż ona posiada w państwie Wielka Rada i magowie.

Autorka w Księdze II trzyma się najczęściej wydarzeń bieżących, bardzo rzadko powracając do przeszłości, dzięki czemu nie mamy uczucia powtarzalności. Niestety nic nie zmieniło się jeśli chodzi o bohaterów, wciąż nie ma wyraźnego podziału na głównych i drugoplanowych, co sprawia, że autorka stara się wprowadzić nas w życie każdej z wymienionych osób, nie rozbudowując charakterystyki poszczególnych postaci. Czytelnicy mogą mieć też problem z mnogością nowych wątków, które Wiera Szkolnikowa wprost uwielbia rozpoczynać, a także okrutnie ucinać. Mnie nie raz to bardzo mocno denerwowało, bo wypadałoby prowadzić akcję tak, by potencjalny odbiorca nie zgubił się w niej i śledził z zaciekawieniem.

Choć drugi tom trylogii wciąż nie jest tym „typowym” fantasy, to może wciągnąć i zainteresować wielu czytelników. W porównaniu do poprzedniego tomu, wydarzenia są bardziej krwawe i ciekawe, więcej dowiadujemy się o elfach, a także o samym królu, którego bezgranicznie uwielbia młoda namiestniczka. Autorka oczywiście przybliża nam także wszelkie rodzinne powiązania między bohaterami, władców poszczególnych ziem i ich rodziny, dworskie zwyczaje, a także plotki i skandale. Z pewnością każdy z czytelników znajdzie coś dla siebie, mimo, że do bohaterów ciężko się przywiązać, a nawet ich polubić. Zaskakujące zakończenie sprawia jednak, że przeczytanie ostatniego tomu trylogii jest nieuniknione.

czwartek, 27 października 2011

Relacja z Kongresu "Biblioteka: więcej niż myślisz!"

W dniach 13-14 października miałam okazję po raz drugi być wolontariuszem na II Ogólnopolskim Kongresie Bibliotek Publicznych, który odbył się w Forcie Sanguszki w Warszawie. Tym razem hasłem przewodnim, a za razem tytułem Kongresu było „Biblioteka: więcej niż myślisz!”, z czym oczywiście bardzo mocno się zgadzam. Mając do porównania poprzednią edycję, mogę napisać co nieco o Kongresie „od kuchni”, gdyż udało mi się być jedynie na 4 warsztatach.

W porównaniu do poprzedniego roku, zaszło w Kongresie trochę zmian: oczywiście nowa lokalizacja (i tu bardzo tęskniłam za Fabryką Trzciny i jej bardziej przytulnym układem), nowa osoba od kontaktu z wolontariuszami i ogarnianiem całości (nie było źle, ale miałam wrażenie, że rok temu było mniej zamieszania), inny pomysł na podział warsztatów i nazywanie sal (dużo problemów z odnalezieniem niektórych, ja zaczęłam się w tym łapać dopiero drugiego dnia). Można bardzo szybko zauważyć, że obecny Kongres pod tym względem wypada gorzej, ale to nie znaczy, że było źle!

Jak już wspominałam udało mi się być na 4 warsztatach przez cały czas ich trwania. W przypadku jednego, znów trafiła mi się podobna tematyka jak rok wcześniej: „Biblioteki dla małych dzieci – to działa!”, ciekawe, ale mając w pamięci to, czego dowiedziałam się rok temu, nie zyskałam nowych wiadomości. W tym samym bloku warsztatów byłam także na: „Nowa biblioteka: jak dziś projektuje się otwarte i wielofunkcyjne przestrzenie?”, w sumie fajne, ale raczej nic nowego – krótka prezentacja, wiele zdjęć, które widziałam już w sieci. Drugiego dnia udało mi się być także na 2 warsztatach (wszystko dzięki zastępstwom – inaczej stałabym w szatni), i tego dnia było już zdecydowanie ciekawiej. Pierwszy z warsztatów „Coming Out! – czy biblioteka może być wiralna?”, to bardzo fajna prezentacja i praca z bibliotekarzami, pokazująca jak można zwiększyć PR biblioteki mając do dyspozycji jej czytelników i użytkowników. Pan Kamil podsuną bibliotekarzom wiele ciekawych pomysłów i potrafił zachęcić ich do działania. Warto tu także zauważyć, jak wiele stereotypowych bibliotekarek po 60. (akurat z tej grupy warsztatowej) używa języka angielskiego na poziomie komunikatywnym i bez problemu porusza się w sieci. Ostatnim warsztatem, było „Jak przyciągnąć tych, którzy już nie muszą czytać lektur?”, naprawdę świetna prezentacja działań dwóch bibliotek z „Programu Rozwoju Bibliotek” mieszczących się w Lubeni i Piekoszowie. W pierwszej jest DKF, a w drugiej młodzi czytelnicy stworzyli telewizję internetową. Bibliotekarze pokazali jak w sposób łatwy, przy nakładzie niewielkich pieniędzy, a z odrobiną wysiłku można działać i robić coś ciekawego. Obie prezentacje spotkały się z ogromnym odzewem uczestników, a dyskusja i wymiany kontaktów trwały jeszcze długo po zakończeniu warsztatu. Udało mi się także zajrzeć na parę minut na wystąpienie Manueli Gretkowskiej i robić kilka zdjęć, koledzy, którzy byli tam przez cały warsztat, mówili, że było bardzo ciekawie.

Po raz kolejny podkreślam, jak cieszę się, że powstał taki Kongres i że Fundacja Rozwoju Społeczeństwa Informacyjnego ma chęci do działania, które ma na celu rozwój świadomości bibliotekarzy i działalności ich bibliotek. Na pewno te warsztaty sprawią, że w wielu bibliotekach zacznie się więcej dziać, a czytelnicy chętniej będą uczestniczyć w ich życiu.

Chciałoby się rzec: „Do zobaczenia za rok!”, ale chyba już mi się nie uda. Kończę studia i pewnie o tej porze za rok (jak Bóg da) będę pewnie pracować. Ale może w bibliotece? Może tym razem udam się tam jako słuchacz? Bardzo bym chciała.

Na koniec kilka zdjęć (niestety miałam aparat tylko pierwszego dnia):








wtorek, 25 października 2011

Stos i inne takie.

Stos może trochę później. Najpierw inne sprawy.

Zalegam bardzo mocno: z czytaniem (choć wydaje mi się, że ciągle czytam książki), z recenzjami (bo jak już przeczytam, to nie mam kiedy napisać), z relacjami z: II Kongresu Bibliotek, wyjazdu z Kołem Naukowym do BN i spotkania z Llosą (!). Obiecuję od jutra wszystko nadrabiać.

Ostatnio, nie wiem nawet jak, cierpię na dotkliwy brak czasu. W ciągu ostatniego miesiąca byłam, aż 3 razy w Warszawie. Same wyjazdy przyjemne, ale podróż - wiadomo, że PKP nie ma zwyczaju rozpieszczać, szczególnie, gdy się człowiekowi spieszy.

Marzył mi się wyjazd na Targi do Katowic, ale się nie udało. Marzą mi się Targi w Krakowie, ale konferencja naukowa, która odbędzie się tam 3 tygodnie później, może mi to uniemożliwić - wiadomo, wydatki, a studenci to już w ogóle muszą oszczędzać. ;)

A teraz czas na stos (malutki, zbierany od chyba 2 czy 3 miesięcy):


"Raj tuż za rogiem" - zakup podczas warszawskiego spotkania z Llosą (autograf!)
"Wyspa niesłychana" - od wyd. Znak (wciąż nie wiem czy nagroda od ZZ czy recenzyjna)
"Marzenie Celta" - recenzyjna od Znaku.
"Podwójna cisza", "Słodkie lato", "Rycerz z Aleantary" i "Historia czarów i czarownic" - do recenzji od wyd. Bellona.
"Kwestia Finklera" - wygrana na blogu Moni.
"Tanie dania" - moja miłość do książek z przepisami jest powszechnie znana, nie mogłam się oprzeć i tej - zakupiona w taniej książce w Warszawie.
"Taniec z diabłem" - wygrana na blogu Moreni.
"Kiedy Atena odwraca wzrok" i "Mila księżycowego światła" - od portalu zbrodniawbibliotece.pl jako nagrody z konkursu kryminalnego dla blogerów.



Taką mam też ochotę brać udział w Top10 u Futbolowej, a nawet nie mam kiedy pisać swoich typów :(

czwartek, 20 października 2011

"Złamane serca" P. Wells

„Złamane serca” to typowa powieść dla nastolatek, w której czytamy o problemach w szkole, niespełnionych miłościach, rozstaniach, kłótniach z rodzicami, szkolnej działalności w różnych kółkach zainteresowań. Nastolatki odnajdą w niej emocje i uczucia, które na tym etapie rozwoju dotyczą także ich. Z łatwością zidentyfikują się z którąś z bohaterek, bo jak to w takich powieściach bywa, każda jest inna i ma swoje charakterystyczne cechy. Dla tych, którzy przeżywają pierwszą miłość lub pierwsze rozstanie z tym „ostatecznym i jedynym”, lektura idealna. Mnie żadna z tych sytuacji nie dotyczy, ale po bardzo podłym dniu, to była jedyna książka, którą byłam wstanie przeczytać.

Bohaterkami są cztery przyjaciółki: Sydney, Raven, Kelly i Alexia, które uczęszczają do tej samej szkoły. Trzy pierwsze nieoczekiwanie rozstają się ze swoimi chłopakami i postanawiają szukać pocieszenia u jedynej z nich, która akurat nie jest z nikim związana. Sytuacja nieoczekiwanie przypomina dziewczynom o zaniedbanej przyjaźni, którą chcą teraz naprawić. Jednocześnie, próbują zrobić także wszystko, by zapomnieć o swoich byłych chłopakach. W tym miejscu z pomocą przybywa Alexia, która będąc córką dwójki psychologów, robi dla swoich koleżanek „Kodeks zerwań”, składający się z 25 zasad. Jedyną szansą powodzenia kodeksu, jest ścisłe trzymanie się zasad, co niestety nie jest łatwe, a w przypadku jednej z dziewczyn nawet niemożliwe.

Autorka przybliża nam także życie codzienne amerykańskich nastolatków, którego opis może widzów kilku bardzo znanych filmów (także z Ameryki) zmusić do zastanowienia się czy gdzieś już tego nie było? Imprezy bez rodziców w każdy weekend, niekończące się ilości alkoholu, plastikowe kubeczki, każda nastolatka jeżdżąca własnym autem, nieprzeciętna uroda chłopaków, wiodących na pokuszenie piękne młode dziewczyny i codzienne jadanie w restauracjach i barach w mieście. Wszystko bajkowe do granic możliwości, niestety także bardzo oklepane. A szkoda.

Mimo wszystko książkę czyta się jednym tchem, a nastolatki mogą ją nawet pokochać.

wtorek, 18 października 2011

"Numery 2. Chaos" R. Ward

Książka „Numery 2. Chaos” jest kontynuacją pierwszej powieści Rachel Ward. Należy, podobnie jak jej poprzedniczka do książek, które czyta się szybko i przyjemnie, choć z pewnością ma także swoje wady. Niemniej można spędzić przy niej odprężająco wieczór, bo na dłużej raczej nie wystarczy.

Akcja powieści rozgrywa się szesnaście lat po poprzednich wydarzeniach, z udziałem Jem i Pająka. Głównym bohaterem jest syn tej dwójki, Adam, który odziedziczył po matce „dar” widzenia dat śmierci innych osób. Opuszczony w młodym wieku przez matkę, mieszka jedynie z babcią, która przekonuje go, by przenieśli się do jej dawnego mieszkania w Londynie. Na miejscu okazje się, że prawie wszyscy otaczający Adama ludzie mają jedną datę: 1.01.2027, a wizje przedstawiają prawdziwy chaos: ogień, gruz, powodzie, trzęsienia ziemi. Chłopak wie, że stanie się coś strasznego, a on nie będzie mógł temu zapobiec. Sytuację zmienia spotkanie z Sarą, dziewczyną, która widzi Adama w swoich koszmarach. Oboje wiedzą, że z początkiem nowego roku będą musieli zmierzyć się z nieubłaganym przeznaczeniem, przed którym nie ma ucieczki. Można jedynie próbować zmniejszyć efekty katastrofy...

W porównaniu do pierwszej części, autorka zdecydowała na narracje prowadzoną na przemian przez Adama i Sarę. Są to krótkie rozdziały, ale dają pełniejszy obraz sytuacji, niż gdyby przedstawiała go jedna osoba. Szczególnie, że można zauważyć jak różnie odbierają te same sytuacje osoby obu płci. Chociaż język, jakim posługuje się Rachel Ward, trochę złagodniał w drugiej części, to nadal wydaje mi się zbyt przesadzony, nawet jak na książkę kierowaną do młodzieży. Przede wszystkim chodzi mi tutaj o zachowanie Adama, gdy wpadał w złość i nie liczył się ze słowami, które kierował do swojej babci.

Oprócz samej historii dwójki bohaterów, warto zwrócić uwagę na wizję ponurej przyszłości, którą stworzyła Rachel Ward. Londyn w 2026 roku to miasto, w którym czipuje się ludzi, jak kiedyś psy. Ucieczka jest niemożliwa, policja bardzo szybko potrafi odszukać uciekiniera, za pomocą tego malutkiego urządzenia znajdującego się pod skórą. Wiele zwyczajnych czynności jest zabronionych, a prawo zawsze jest przeciwko skrzywdzonemu. Nowoczesne technologie są tylko pozornym przyjacielem, w rzeczywistości stają się idealnym narzędziem do kontrolowania ludzi przez organy władzy. Nie brakuje także problemów, z którymi już teraz stykamy się bardzo często: pedofilia, molestowanie seksualne, nietolerancja, agresja młodych osób wobec starszych, przemoc i uzależnienia. Takie książki prócz porywającej historii, powinny dawać nam także możliwość zastanowienia się nad tym, w którym kierunku zmierza świat, i czy tak naprawdę jest to dobry kierunek.

piątek, 14 października 2011

Promocja ebooków wydawnictwa Czarna Owca w katalogu Woblinka!

Z racji coraz większej ilości osób, które wchodzą w posiadanie czytnika e-booków, na rynku pojawia się wiele ciekawych ofert. Jedną z nich jest promocja Woblinka: wyjątkowa obniżka cenowa na wszystkie e-booki Wydawnictwa Czarna Owca dostępne w katalogu Woblinka.

Za jedyne 9,90 zł przez tydzień (10-16 października) można zakupić bestsellerowe kryminały Stiega Larssona, Lizy Marklund, Leifa GW Perssona i wielu innych poczytnych autorów – tylko na Woblinku.

Mam nadzieje, że jeszcze zdążycie skorzystać, bo promocja tylko do niedzieli :)

poniedziałek, 10 października 2011

Kongres "Biblioteka: więcej niż myślisz!"

W tym roku, podobnie jak w ubiegłym, wybieram się jako wolontariusz na II Ogólnopolski Kongres Bibliotek Publicznych. Odbędzie się on tym razem w Forcie Sanguszki, oczywiście w Warszawie, w dniach 13-14 października 2011 r. O poprzedniej edycji pisałam tutaj.

Dla branży bibliotecznej jest to nie lada wydarzenie, a także możliwość nauczenia się od innych ciekawych rzeczy oraz wymiana doświadczeń. Mi, jako studentce bibliotekoznawstwa, fajnie jest obserwować działania zawodowe, które już niedługo będą dotyczyć prawdopodobnie także mnie.

Kongres "Biblioteka: więcej niż myślisz!" będzie spotkaniem interaktywnym, służącym wymianie doświadczeń, sprzyjającym dzieleniu się pomysłami i praktycznymi wskazówkami, a także integracji i dobrej zabawie. Odbędzie się 40 warsztatów, spotkań i prezentacji w ramach 5 bloków tematycznych: Link
  • POKAŻ SIĘ! – blok poświęcony działalności promocyjnej bibliotek.
  • WŁĄCZ SIĘ! – o zastosowaniu nowoczesnych technologii w bibliotekach.
  • POCHWAL SIĘ! – przykłady dobrych praktyk wśród bibliotek uczestniczących w Programie Rozwoju Bibliotek.
  • DOWIEDZ SIĘ! - tematy na życzenie, zaproponowane między innymi przez uczestników zeszłorocznego kongresu.
  • WSŁUCHAJ SIĘ! – prezentacje organizacji pozarządowych, współpracujących z bibliotekami oraz spotkania z ludźmi znanymi również z tego, że działają z pasją.
Informacje o kongresie.
Program kongresu - PDF.
Szczegóły programu.

Może ktoś z Was będzie na tym kongresie? Wśród blogerek jest przecież kilka bibliotekarek, więc może akurat Wasza biblioteka się zgłosiła do udziału. Fajnie byłoby się spotkać :)

piątek, 7 października 2011

"Belgijska melancholia" M. Orzechowski

W Belgii poznałam przede wszystkim region Flamandzki i miasteczka położone w promieniu 15-20 kilometrów od Antwerpii. O konflikcie między Flandrią i Walonią dowiedziałam się podczas pierwszej podróży do tego kraju kilka lat temu, od znajomego Belga, z którym zwiedzaliśmy Antwerpię. Sam kraj zrobił na mnie spore wrażenie, przede wszystkim ogrom zieleni, ilość pół i hodowli blisko miast, a także architektura budynków przy głównych ulica, w której przeważają małe cegiełki, dające wrażenie uporządkowania i harmonii. Belgia wydawała mi się trochę surrealistyczna, chociaż przed przeczytaniem „Belgijskiej melancholii” nie wiedziałam, że aż tak; już zawsze będzie kojarzyć mi się z frytkami, piwem i czekoladą, oraz, co może niektórych zdziwić, gruszkami. Z przyjemnością wybrałam się w kolejną podróż do tego małego kraju, tym razem ze świetnym przewodnikiem, Markiem Orzechowskim.

O Belgii prawie każdy mieszkaniec Europy wie właściwie niewiele, poza tym, że jej stolica jest siedzibą unijnych instytucji. Belgów nie kojarzy się za bardzo z pierwszych stron gazet, nie czyta się o nich w Internecie czy nie widuje podczas wycieczek w innych europejskich miastach. To wszystko dlatego, że Belgowie, a może raczej Flamandowie i Walonii, nie chcą rzucać się w oczy, wolą spokojną egzystencję, daleką od skandali. Charakteryzują się skrytością, brakiem spoufalania się z nowopoznanymi ludźmi, a przede wszystkim bronieniem dostępu do swojej prywatności. Rozmowa z mieszkańcami tego kraju jest sztuką, którą nie każdy potrafi opanować, wydaje się jednak, że czas poświęcony na zdobycie przyjaźni Belga, jest tego warty.

„Belgijska melancholia” to historia małego kraju, jego zawirowań politycznych i społecznych. Marek Orzechowski opowiada o trójjęzyczności Belgii, która po dziś dzień jest problemem w wielu urzędach, podziale kraju, w którym nikt nie czuje się Belgiem, a brak zaufania wobec rządu i polityków widać podczas każdych wyborów. Belgia przedstawiona przez korespondenta TVP to także wspaniała kuchnia, która jest właściwie rytuałem, wiele rodzajów frytek, po które do stolicy przyjeżdżały największe sławy, słynne pralinki i czekolady, a także piękne koronki, które co bogatszy turysta, na pewno przywiezie z belgijskich wojaży. Autor zwraca także uwagę na codzienność belgijskiego narodu, edukację, leczenie, religię, a także możliwości rozwoju i pracy. Belgia zachwyca architekturą, pięknym wybrzeżem, a także możliwościami, które skrywa w swych małych granicach.

Chociaż „Belgijska melancholia” to ciekawy reportaż, ilość historii i zawirowań politycznych może, co mniej zainteresowanych zanudzić i odrzucić. Jednak pozostałych, znających Belgię i chcących poznać ją lepiej, polecam przeczytanie reportażu Marka Orzechowskiego. Mi wyjaśnił wiele rzeczy, m.in. zagadkę „pustego” sierpnia w Belgii, małomówność i skrytość Flamandów, a także kwestię pozamykanych w ciągu tygodnia kościołów. Szkoda tylko, że opowieść dziennikarza, przypomina bardziej bajanie, które nie ma konkretnego początku, ani końca, a poszczególne wątki mieszają się ze sobą i sprawiają niekiedy wrażenie lekko niejasnych lub nie do końca wyczerpanych.

wtorek, 4 października 2011

Nowy projekt literacki

Dzisiaj dostałam interesującego maila. Okazuje się, że powstał nowy, niekomercyjny, internetowy projekt literacki – Ziemia Nieobiecana. Jest to prawdopodobnie pierwsza polska powieść publikowana w odcinkach wyłącznie na Facebooku.

Na stronie www.facebook.pl/ZiemiaNieobiecana pojawiają się kolejne odcinki, z liczącej 30 rozdziałów, współczesnej opowieści o mieście, które nie jest tylko tłem, ale aktywnym uczestnikiem opisywanych wydarzeń. To także historia Magdy i Karola – młodych ludzi z "pokolenia Disney’a", którzy nie potrafią odnaleźć się w łódzkiej rzeczywistości. Akcja nawiązuje do konkretnych osób, miejsc i wydarzeń, lecz ze względu na swój uniwersalny charakter, mogłaby toczyć się w niemal każdym polskim mieście. Jednocześnie dla osób, które nie znają Łodzi, „Ziemia Nieobiecana” może być interesującym opisem najszybciej wyludniającego się miasta w Polsce.

Zachęcam do czytania, informowania innych, bo jakby nie patrzeć jest to wydarzenie dość duże. Mamy szansę być świadkami tego, jak zmienia się literatura i sposób jej publikowania. Z racji kierunku studiów temat jest mi bardzo bliski i będę obserwować jego rozwój, do czego zachęcam także Was.

Aktywne uczestnictwo jak najmilej widziane :)
Related Posts with Thumbnails