niedziela, 27 listopada 2011

Wyszukiwarka prezentów wydawnictwa Znak


Święta już za miesiąc!

Nie wiesz, co kupić na prezent mamie, przyjaciółce czy koledze? Nie masz pomysłu na prezent dla dziadka, brata albo kuzynki? Od teraz wybór prezentu może być dużo prostszy!

Wydawnictwo Znak stworzyło WYSZUKIWARKĘ PREZENTÓW, która ułatwi wybór odpowiedniej książki. Wystarczy wejść na www.prezent.znak.com.pl i określić wiek, osobowość i zainteresowania - aplikacja podpowie Ci, które książki będą najlepszym prezentem dla Twoich najbliższych.

Dodatkowo można je kupić ze zniżkami nawet do 30%! Pospiesz się, żeby zdążyć przed świąteczną gorączką!


Sprawdziłam i powiem Wam, że to działa. Fajne jest to, że można dzięki różnym kryteriom dobrać książki do "statystycznych osób", ale jednak są to książki trafione. Przynajmniej w moim przypadku. Korzystajcie i wynajdujcie prezenty dla bliskich :)

sobota, 26 listopada 2011

"Jutrzejsza miłość" S. Abbott

„Jutrzejsza miłość” trochę mnie zaskoczyła, choć trudno mi przyznać czy pozytywnie. Nie jestem fanką książek o miłości, nawet tych nietypowych, a okładka w jesiennych kolorach, z dodatkiem szarości, zapowiadała mi właśnie ten typ literatury.

Bohaterowie książki Shirley Abbott to grupa osób, związanych ze sobą więzami rodzinnymi lub uczuciowymi, na stałe mieszkająca w Nowym Jorku. Poznajemy Marka i Maggie, małżeństwo przeżywające kryzys, a także jego kochankę, która jest jednocześnie przedszkolanką ich córki. Kolejną bohaterką, jest Antonia, matka Maggie, żyjąca w związku z Samem, który nie chce rozwieźć się ze swoją żoną Edith. Antonia przyjaźni się z parą homoseksualistów, Gregiem i Artym, którzy tworzą naprawdę zagrany i dobry związek. Dodatkowo, wnuczka Sama, Alison, postanawia wyprawić z Candance prawdziwe przyjęcie ślubne, a panny młode mają wystąpić w białych długich sukniach. Ich plany skutecznie dzielą rodzinę.

Mnogość wątków i bohaterów tylko pozornie wydaje się taka zagmatwana, czytając coraz łatwiej odnajdujemy się w nowojorskiej rzeczywistości, dla której centralnym momentem, choć zabieg autorki tworzy z niego tylko fragment historii, jest atak na WTC w 2001 roku. Tematem przewodnim jest oczywiście miłość, w większości przypadków nieszczęśliwa. Każdy z bohaterów ma własne problemy, które przyznam szczerze, wydają mi się w obecnych czasach dość zwyczajne. Autorka starała się nagromadzić wiele spraw, by mieć czym zapełnić strony. Nie umniejszam tutaj jednak skali głębokiego kryzysu małżeńskiego, zachorowania przez jednego z bohaterów na raka czy walki o tolerancje i akceptację pary lesbijek. Po prostu w książce nie odczuwa się emocji, które prawdopodobnie chciała nam przekazać Shirley Abbott. Przyznam, że męczyłam się z czytaniem „Jutrzejszej miłości”, a jedyny element napięcia, jakim był atak na WTC, tylko na chwilę zwiększył moje zainteresowanie książką.

Szkoda, że autorka nie skonstruowała swojej powieści trochę inaczej, bo czytając o ważnych i niekiedy ciężkich problemach, chciałabym „wynieść” coś z tej książki dla siebie, do swojego życia. Niestety, mimo pewnego potencjału i dobrego pomysłu, bardzo zawiodło gdzieś po drodze wykonanie. Nie będę jej dobrze wspominać, choć doczytałam do końca.

środa, 23 listopada 2011

"Słodkie lato" M. Jungstedt

W dużej mierze na moją ocenę „Słodkiego lata” z pewnością wpłynęła słynna już decyzja wydawnictwa Bellona, o wypuszczaniu książek z serii o komisarzu Knutasie w zaburzonej chronologii. Czytając tę książkę znałam już jej zakończenie i późniejsze wydarzenie, co niestety trochę zepsuło mój odbiór zbudowanej przez autorkę intrygi. Nie oznacza to jednak, że miałam sobie lekturę odpuścić, z przyjemnością chciałam dowiedzieć się, co takiego wydarzyło się podczas tego śledztwa. Podobnie jak w poprzednich częściach spotykamy znanych już bohaterów: Knutasa, Karin, Johana, Emmę i wielu innych, dla których życie zawodowe przeplata się z perypetiami życia osobistego.

Wyspa Fårö, pełnia lata, czas urlopowych wyjazdów. Na wakacje udał się także Peter Bovide z rodziną, postanowili zatrzymać się w kampingu, który odwiedzają od lat. Wyjątkowo piękna pogoda sprzyjała odpoczynkowi od pracy, opalaniu, codziennym spacerom i porannemu joggingowi. Wydawać by się mogło, wakacje jak co roku, jednak nic bardziej mylnego. Peter pewnego ranka zostaje zamordowany na plaży. Policjanci badający jego przeszłość widzą w nim tylko dobrego ojca, męża i przedsiębiorcę, który wydaje się, że nie mógł nikomu zawinić. Jednak pod cienką warstwą idealizmu, kryją się rzeczy, o których nie mówi się głośno.

W niedalekiej odległości, 20 lat wcześniej wakacje na wyspie spędzała czteroosobowa rodzina z NRD. Wyjazd w tamtych czasach za szwedzką granicę był marzeniem tysięcy osób, ale szczęście uśmiechało się do nielicznych. Jednak znajomości ojca, grób jego dziadka na wyspie, legenda o zatopionym rosyjskim okręcie oraz kilkuletnie starania, owocują wyjazdem wakacyjnym. Początkowa sielanka przeradza się jednak w tragedię.

Jungstedt podobnie jak w poprzednich powieściach z cyklu łączy ze sobą kilka wątków. Tradycyjnie śledztwo przeplata się z życiem rodzinnym Knutasa, wątkiem miłosnym Johana i Emmy oraz nietypowo, historią rodzinnej tragedii z 1985 roku. Wątek kryminalny, pomimo znanego przeze mnie zakończenia, potrafił mnie wciągnąć i wyczarować przede mną wizję groźnych szwedzkich wysp, na których kolejny raz wizja urlopowa Szwedów zostaje zachwiana. Warto także zwrócić uwagę, na to, że śledztwo prowadzi tym razem Karin, gdyż Knutas spędza z rodziną urlop w Danii. Sprawia to jednak wiele nieoczekiwanych problemów.

Uważam, że książka powinna zadowolić fanów Mari Jungstedt, a nieco przewrotny tytuł „Słodkie lato”, w pełni kontrastuje się z przedstawionymi wydarzeniami. Kryminał szwedzkiej autorki zapewni dobrą rozrywkę na chłodny jesienny wieczór, a śledzenie i odkrywanie intrygi to łamigłówka dla umysłu, chcącego odpocząć od pracy czy nauki. Nie jest to literatura wysokich lotów, ale kryminał wcale nie ma tego w założeniu.

Osobom, które zaczynają przygodę z serią o komisarzu Knutasie, przypominam, że „Słodkie lato” jest piątą częścią cyklu, a nie szóstą, jak zdecydowało wydawnictwo Bellona.

wtorek, 15 listopada 2011

"Spalone" J. Casey


„Spalone” to druga, po „Zaginionych”, książka Jane Casey wydana w Polsce przez wydawnictwo Prószyński i S-ka. Pochodząca z Dublina autorka na co dzień pracuje w wydawnictwie jako redaktorka książek dla dzieci. W wolnych chwilach, jakby odskoczni od codziennej pracy, pisze wciągające i klimatyczne thrillery, które zyskały już wielu fanów.

W Londynie grasuje seryjny morderca kobiet, nazywany Podpalaczem, z powodu palenia ciał swoich ofiar w odludnych zakątkach miasta. Do tej pory zamordował w ten sposób cztery kobiety, a w krótkim czasie odnalezione zostaje także ciało piątej. Policja nie ma żadnych poszlak, kieruje się jedynie portretem psychologicznym sprawcy: dorosły mężczyzna, nienawidzący kobiet, odczuwający seksualne zaspokojenie przez zabijanie i spalanie ofiar. Jedną z osób zajmujących się dochodzeniem, jest młoda policjantka, Maeve Kerrigan, której życie toczy się prawie całkowicie wokół pracy. Za wszelką cenę chce ona udowodnić pracującym z nią mężczyznom, że potrafi dać sobie radę w policji, a jej atuty, to coś więcej niż ładny wygląd. Może dzięki zawziętości, to właśnie jej udaje się przestawić dochodzenie na właściwe tryby?

„Spalone” to książka nierówna, autorka rozpoczyna ją od mocnego akcentu, stale podnosząc napięcie, gdzieś tak do 2/3 objętości powieści. Niestety później napięcie całkowicie opada, by po jakimś czasie znowu lekko wzrosnąć. O ile Jane Casey dobrze radzi sobie z prowadzeniem akcji podczas poszukiwania mordercy, o tyle samo rozwiązanie zagadki wydaje się być zepchnięte na margines, a autorka od razu przeskakuje do kolejnej sprawy. Jako czytelniczka i wielbicielka tego gatunku wolałabym bardziej odczuwać zagubienie policji, ich starania i poszukiwania mordercy, nie twierdzę, że tego tutaj nie ma, ale jednak uważam, że mogło być to bardziej widoczne.

Dużo miejsca autorka poświęca policjantce Kerrigan i jej życiu osobistym, kontaktom z kolegami z pracy i kiepskiej relacji z matką. Maeve musi walczyć z ciągłymi dogryzkami policjantów, ich seksistowskimi i rasistowskimi uwagami, a także poglądem na miejsce kobiety w społeczeństwie. Dochodzenie i poszukiwanie mordercy jest więc dla niej czymś więcej, niż pracą, to szansa na pokazanie się i udowodnienie swojej wiedzy i zmysłu detektywistycznego. Detektyw Kerrigan z pewnością można polubić, a wiele dziewczyn będzie się z nią identyfikować, bo jest typem nowoczesnej kobiety, dla których praca, jest czasem ważniejsza niż dom i rodzina.

Oczywiście mimo zauważonych przeze mnie wad książki, nie należy skreślać „Spalonych”, a nawet warto poświęcić dwa wieczory na przeczytanie nowej powieści Jane Casey. Z pewnością to dobry thriller, który zapewni wielu czytelnikom rozrywkę, a także odrobinę napięcia i towarzyszącego mu strachu. Dodatkowym atutem książki jest prowadzenie narracji na przemian przez Maeve i jedną z bohaterek powieści Louise, ten zabieg daje czytelnikowi pełniejszy obraz sytuacji oraz odczuć głównych postaci.

sobota, 12 listopada 2011

Wyniki losowania

Trochę mi zeszło, ale wiadomo jak to jest na długim weekendzie. Wbrew pozorom to właśnie wtedy mam najmniej czasu, ale nie przedłużając, przedstawiam wyniki losowania, dokonanego za pomocą niezawodnego programu losuj.

"Zapasy z życiem" trafiają do:


A "Plan Sary" w najbliższym czasie znajdzie się u:


Tak więc gratuluję, szybko proszę o adresy i w poniedziałek powinnam wysłać książki.


PS. W najbliższym czasie powinny pojawić się zaległe recenzje, choć znając mnie to może być z tym różnie. Pogoda mnie dobija i mocno wpływa na moją niemoc twórczą. Ktoś ma pomysły jak ją zwalczyć?

wtorek, 8 listopada 2011

Relacja z 15. Targów Książki w Krakowie

Wyjazd na 15. Targi Książki w Krakowie był moim marzeniem. To jedyna taka szansa by spotkać wielu autorów i tyle książek w jednym miejscu, dla prawdziwego mola książkowego to raj. Szkoda tylko, że raj okraszony mocnym zmęczeniem, tłumem i tak naprawdę mało książkową atmosferą... Ale nie wyprzedzajmy faktów ;)

Sobota:

Ku mej radości do Krakowa (w którym byłam 3 razy w życiu) kursuje bezpośredni pociąg z Lublina, w całkiem możliwej godzinie. Po raz kolejny nie było zbytnich opóźnień, a cały przedział z mym towarzyszem podróży miałam tylko dla siebie, co pozwoliło mi odpocząć i nabrać sił przed bardzo długim dniem. W Krakowie stawiliśmy się lekko po 11, a więc już w czasie trwania upragnionych przeze mnie spotkań autorskich. Karmiłam się jednak nadzieją, że może zdążę, że autorzy jeszcze będą kręcić się po hali... Nic bardziej mylnego. Odnalezienie odpowiedniego przystanku i odpowiedniego tramwaju stworzyło trochę trudności, jednak mieliśmy wszystko pod kontrolą. Niestety odległość ul. Centralnej sprawiła, że pojawiłam się przed halą dopiero po 12, a tam zaskoczyła mnie olbrzymia kolejka osób stojących po bilety. Z rozpaczą ustawiłam się za nimi (niestety moje zaproszenie nie dotarło na czas, a jedyne posiadane oddałam swojemu towarzyszowi) i tak gdzieś po pół godzinnym czekaniu miałam w końcu wejściówkę. Niestety nic nie było takie proste, a kolejka do szatni przyprawiała wręcz o ból głowy. W końcu, lekko po 13 przekroczyłam bramkę wejściową i ruszyłam na poszukiwanie Leny, z którą umówiłam się telefonicznie.





W końcu odnalazłyśmy się pod stoiskiem Naszej Księgarni, a ja poznałam towarzyszące jej Soulmate i Duśkę. Po odpoczynku na świeżym powietrzu udałam się na wycieczkę po targach. I tu ogarnęło mnie przerażenie: tysiące ludzi, nieziemski ścisk, biegające dzieci i ich rodzice, a do tego duchota i trudność w odnalezieniu poszczególnych stoisk. Przyznam, że bardzo szybko odechciało mi się chodzenia po targach, starałam się jedynie zrobić trochę zdjęć i rozeznać się przed następnym dniem. W pewnym momencie (nie wiem jakim sposobem tam trafiłam, skoro chciałam być w innym miejscu hali) natknęłam się na dziewczyny: Izę, Kingę, Anię, Skarletkę i Kaś. Pogadałyśmy chwilę i ja znów ruszyłam w poszukiwaniu mojego nieustająco gubiącego się towarzysza. Z dziewczynami na dłużej miałam się przecież spotkać za jakiś czas w kawiarni. W pierwszym dniu z autorów spotkałam: Małgorzatę Gutowską-Adamczyk, Katarzynę Michalak, Marka Krajewskiego (mam autograf!), Marka Harnego i Wojciecha Cejrowskiego. W tym miejscu okropnie ubolewam, że nie zdążyłam przybyć na spotkanie Grahama Mastertona, chyba więcej okazji w życiu mieć nie będę. Z Targów umęczona skierowałam się w stronę Rynku, a tam pozostało mi już tylko odnalezienie umówionej kawiarni.

Na spotkaniu blogerów tłumnie stawili się: Skarletka, Ania, Lena, Enga, Duśka, Soulmate, Kinga, Iza, Anek7, Poczytajka, Lis Książkowy, Kala, a także rodzynek - Fi2go, lecz przede wszystkim organizatorki: Kaś i Claudette! Nie obyło się bez przestawiania mebli, ponieważ ilość chętnych na spotkanie przeszła oczekiwania organizatorek. Przy dużym śmiechu, udało się wszystko zrobić tak, by każdy miał choć skrawek miejsca dla siebie. Nad zamówionymi czekoladami/kawami/piwa a nawet lodami rozprawialiśmy sobie wesoło o blogach, wydawnictwa, a później nawet ślubach (dziewczyny, chyba przez to miałam koszmar w nocy)! Powiem szczerze, że choć przed wyjazdem obawiałam się trochę tego spotkania, to poczułam się z Wami naprawdę dobrze i wydawało mi się, że znam was od lat. Kilka osób okazało się zupełnie innych, niż sobie ich początkowo wyobrażałam, ale są to okrycia bardzo pozytywne. Czas mijał nam naprawdę szybko i nawet nie zauważyliśmy, jak spędziliśmy ze sobą ponad 3 godziny. Mam nadzieje, że następne spotkanie odbędzie się wcześniej niż za rok!



zdjęcia użyczyłam od Claudette, a na 2 fotce brakuje tylko Anek7 :(

Niedziela:

Z nadzieją na ponowne spotkanie kilku dziewczyn podczas ostatniego dnia targów udałam się tam już z samego rana. Lekko po 10 spacerowałam między stoiskami, w duchu radując się z niedzielnych obiadów, nad którymi siedziały w swoich mieszkaniach całe rodziny, dzięki czemu nie było wielkiego ścisku. Mogąc sobie pozwolić na jeden książkowy zakup wybrałam kuszący mnie od dawna "Gaumardżos!" licząc na autograf od państwa Mellerów. Zdobyłam go bez trudu i ruszyłam w dalszą wycieczkę po stoiskach. W międzyczasie odwiedziłam Kalę, przebywającą na stoisku granice.pl i nawet rozwiązałam kupon konkursowy, który jak się dziś okazało był nawet zwycięski. Niedzielne przedpołudnie było wielce obfitujące w autorskie spotkania, tym razem trafiłam na: Marlene de Blasi, Zbigniewa Białasa, Dimitrija Strelnikoffa, Elżbietę Dzikowską, Marię Czubaszek, Bohdana Smolenia, a także Andrzeja Pilipiuka. Tłumy zawitały do Marcina Prokopa i Szymona Hołowni, sprawiając, że ruch w około stoiska wyd. Znak był praktycznie zamknięty.

Po ostatnich spacerach między stoiskami stwierdziłam, że czas uciekać, by jeszcze raz spojrzeć na krakowski rynek przed odjazdem pociągu. Niestety nie spotkałam już nikogo z blogerów.












Na koniec chciałabym podziękować wszystkim, którzy przyczynili się do tak udanego weekendu! Dziękuję i mam nadzieje, że spotkamy się jeszcze nie raz, a nawet w większym gronie ;** A najbardziej to dziękuję W. za to, że wytrzymał i za zdjęcia :)

I przypominam o konkursie.

poniedziałek, 7 listopada 2011

Blogowe urodziny :)

Oczywiście o urodzinach bloga nie zapomniałam, ale w ostatnim tygodniu tyle się działo, że nie było kiedy dodać stosownej notki na ten temat. 2 listopada 2009 roku założyłam tego bloga, a 6 listopada (czyli wczoraj, ale 2 lata temu) dodałam pierwszy wpis. Od tego czasu dożo się zmieniło i choć dalej ciężko mi nazywać moje pisanie o książkach recenzjami, to z pewnością, w porównaniu do początku mojej przygody z blogowaniem, wiele się zmieniło zarówno w tekstach, jakie dodaje, jak i samej koncepcji bloga.

W tym miejscu chciałabym też oczywiście wspomnieć, jak się cieszę, że mogłam poznać ludzi podobnych do mnie, którzy także mają na punkcie książek hopla. Tym bardziej, że niektórych z Was miałam okazję poznać w sobotę! Dla mnie było to bardzo ważne wydarzenie i szczerze powiem, że przyćmiło nawet Targi Książki. Ale o tym wszystkim więcej napiszę jutro. Jeszcze raz dziękuję, że jesteście i mam nadzieję będziecie ;*

Moją największą inspiracją do założenia bloga, była Anna z "Przeczytałam książkę". I zawszę będę to podkreślać. Chociaż obecnie nie mam już czasu brać udziału w stosikowych losowaniach, to bardzo cenię jej bloga.

Czym byłyby urodziny bez prezentów? Jako, że drugie urodziny, to dwie książki. Tak więc do wyboru:


Chętnych proszę o zgłaszanie się do czwartku do 23:00. Losowanie, albo po tym czasie, albo dnia następnego.

Zasady:
- proszę o zapisywanie się do konkretnego tytułu
- osoby anonimowe proszę o podanie e-maila

piątek, 4 listopada 2011

15. Targi Książki w Krakowie! - jadę!

Jak już pewnie niektórzy z Was wiedzą (bo przecież musiałam się pochwalić wcześniej na fb) udało mi się ogarnąć mój wyjazd do Krakowa na 15. Targi Książki!

Swoją obecność zapowiadam na sobotę i niedzielę w hali targów, ale także na spotkaniu blogerów zorganizowanym przez Kaś i Claudette (świetny pomysł dziewczyny!). Nie mogę się doczekać, by w końcu poznać Was osobiście i porozmawiać o książkach z podobnymi do mnie molami. Żałuję przy tym, że kilka osób nie będzie mogło się pojawić, choć bardzo na to liczyłam...


Lista autorów robi wrażenie, a ja jak zwykle nie jestem zbytnio przygotowana na spotkania. W pośpiechu z domu wzięłam tylko dwie książki, w tym tylko jedna ma szanse na autograf. Taka już jestem i nic nie poradzę :) Oczywiście w planach mam też zakupy, bo rabaty kuszą :)

Chętnych do spotkania ze mną podczas targów proszę o kontakt mailowy: edith26@gazeta.pl
Z chęcią podam swój numer komórki, żeby ułatwić nam kontakt.

A teraz zabieram się za przeszukiwanie listy spotkań na targach, sprawdzaniu dojazdu, drukowaniu mapki itd. Trzeba się przygotować, żeby się nie zgubić.

czwartek, 3 listopada 2011

"Światła września" C. R. Zafón

Gdy tylko dostałam najnowszą książkę Carlosa Ruiza Zafóna, która ukazała się właśnie dzisiaj na naszym rynku, od razu zabrałam się za czytanie. Po raz kolejny magia okładki owładnęła moim umysłem i sprawiłam, że bardzo szybko odnalazłam się w wyczarowanym przez autora świecie. „Światła września” to kolejna po „Księciu mgły” i „Pałacu północy” książka skierowana do młodszego czytelnika, a tym samym ostatnia, której jeszcze u nas nie wydano. Niestety, jako wielka fanka Zafóna, jestem niepocieszona brakiem informacji o jego nowych książkach, na które widocznie trzeba będzie jeszcze kilka lat poczekać.

Akcja powieści rozpoczyna się na wybrzeżu Francji, gdy wdowa z dwójką dzieci dostaje pracę w charakterze ochmistrzyni u tajemniczego wynalazcy i właściciela fabryki zabawek. Rodzina kobiety w ramach umowy z pracodawcą mogła zamieszkać w niewielkim białym domu na cyplu. Dobre warunki pracy, świetne wynagrodzenie i perspektywa rozpoczęcia nowego życia w małym miasteczku, wydawały się spełnieniem marzeń rodziny Sauvelle. Idylliczne życie bohaterów mąci dziwne morderstwo, które sprawia, że zaczynają wychodzić na wierzch ukryte od dawna tajemnice. Rezydencja, w której mieszka twórca zabawek, staje się mrocznym i niebezpiecznym miejscem, w którym różne mechanizmy nagle odżywają i śledzą każdy ruch bohaterów książki. Zapowiada się walka o życie, w której żadna ze stron nie ma zamiaru odpuścić.

Po raz kolejny Zafón wciągną mnie w bajeczny świat, pełen strasznych zabawek o świecących w ciemności oczach, sprawiając, że w każdym kącie dostrzegałam złowrogi Cień. I choć wiele osób stwierdzi, że to tylko kolejna powieść dla młodzieży, to ja będę upierać się, że taka dawka wyobraźni i niesamowitych zdarzeń potrzebna jest każdemu z nas. Żałuje, że „Świateł września” nie wydano, gdy ja miałam naście lat, bo wtedy oddziaływałaby na mnie jeszcze mocniej.

Wśród plusów przede wszystkim historia, której nie sposób się oprzeć, magiczne wybrzeże Francji wraz białymi plażami i turkusową wodą, a także bohaterowie, których można polubi od razu i żal się z nimi rozstawać. Autor przekazuje nam to wszystko pięknym językiem, sprawiając, że czytelnik wchłania powieść, nie patrząc na upływający czas. Dzięki tym zaletom książka będzie idealna jako lektura dla młodzieży, choć jak już wcześniej wspomniałam, nalegam, by sięgnęli po nią także starsi czytelnicy. Fani autora z pewnością się nie zawiodą.

Na koniec przytoczę słowa jednego z bohaterów, Lazarusa Janna, które z pewnością są bliskie wielu czytelnikom:

„Na szczęście nauczyłem się czytać. Ta umiejętność była dla mnie prawdziwym wybawieniem, od tej pory moimi przyjaciółmi stały się książki.”
Related Posts with Thumbnails