niedziela, 30 czerwca 2013

"Mózg Kennedy'ego" H. Mankell - audiobook

Recenzja bierze udział w konkursie portalu Zbrodnia w Bibliotece.  
Czyta: Leszek Filipowicz
Język: polski
Czas trwania: 14 godz.
Format: mp3 
Rok wydania: 2013



Kryminały Henninga Mankella polubiłam od pierwszej chwili. W jego twórczości było dokładnie to czego oczekiwałam od tego gatunku. Pomijając postać słynnego już Wallandera (chyba mój ulubiony policjant), nie można zapomnieć o budowaniu napięcia, klimatu i każdorazowego prezentowania krajów skandynawskich, a przede wszystkim Szwecji w inny sposób. Jest zimno, brutalnie, zaskakująco, smutno, ale przede wszystkim ciekawie i fascynująco. Nie inaczej zapowiadało się tym razem, mimo, że „Mózg Kennedy’ego” to kryminał bez dobrze znanych mi bohaterów, ale postanowiłam dać mu szansę i się przekonać, jak Mankell sobie poradzi. 

Tym razem niewiele Skandynawii w skandynawskim kryminale, dominuje raczej świat, a w szczególności Grecja, Hiszpania i Afryka. Z pewnością nie będzie jednostajnie, raczej egzotycznie i nieszablonowo, to właśnie zmiana klimatu jest jednym z większych plusów tej powieści. Zmienia się także sposób doboru bohaterów, Mankell powołuje do życia Louise Cantor – archeologa, która po odkryciu zwłok swojego syna postanawia samodzielnie zbadać przyczyny jego śmierci. Nie potrafi pogodzić się z tym, że policja umorzyła śledztwo, po stwierdzeniu, że mężczyzna popełnił samobójstwo. Rozpoczyna tym samym podróż, która będzie dla niej drogą odkrywania prawdy, uświadamiania sobie błędów i braków w relacjach z synem, które wcześniej wydawały się jej idealne. 

Jest to bardziej książka obyczajowa niż kryminał, a świadczy o tym przede wszystkim wolniejsze tempo akcji, mocno rozbudowana charakterystyka psychologiczna bohaterów czy nawet to, że „śledztwo” w pewnym momencie schodzi jakby na dalszy plan. Mankell przedstawił stadium żałoby, która dotyka matkę po stracie jedynego syna. Stara się jak najszczegółowiej pokazać uczucia, emocje, trudności i stan psychiczny bohaterki. 

Wśród poruszanych tematów był także wirus HIV, problem rasizmu i prostytucji w krajach afrykańskich oraz istnienie ludzi, posiadających wielki dar uciszania niewygodnych dla sprawy osób. Nie chcę jednak więcej odkrywać, bo przyjemność z czytania nie byłaby już tak duża. 

„Mózg Kennedy’ego” już chyba tradycyjnie, jeśli chodzi o twórczość Mankella poznałam w postaci audiobooka. Z przyjemnością przyznam, że to w ostatnim czasie jedna z najszybciej przesłuchanych książek. Ponownie jako lektora wybrano Leszka Filipowicza – chwaliłam go już kilka razy, a teraz nawet stwierdzę, że z każdym kolejnym audiobookiem „wyrabia się”. 

Nie polecam jako pierwsze spotkanie z twórczością Szweda. Lepiej zacząć od serii z Wallanderem.
 

wtorek, 25 czerwca 2013

"W bagnie" A. Indriðason

Recenzja bierze udział w konkursie portalu Zbrodnia w Bibliotece
Wydawnictwo: W.A.B
Język oryginału: islandzki
Tłumaczenie: Jacek Godek
Ilość stron: 304
Rok wydania: 2009



Od ponad dwóch lat zaczytuję się w skandynawskich kryminałach i przez ten czas wciąż nie czuję się nimi „zmęczona”. Chociaż "W bagnie" Arnaldura Indriðasona właściwie nie zalicza się do tej grupy z punktu widzenia specjalistów, to jednak dla mnie zawsze będzie należało - podobnie jak pozostałe - do silnej grupy „kryminałów z Północy”. Z twórczością Islandczyka miałam styczność już wcześniej, słuchając bardzo dobrego „Jeziora”. „W bagnie” to według chronologii trzecia, a w Polsce wydana jako pierwsza książka islandzkiego autora kryminałów dotycząca detektywa Erlendura Sveinssona

W Reykjaviku dochodzi do kolejnego morderstwa – ofiarą jest starszy mężczyzna imieniem Holberg. Początkowe śledztwo wykazuje, że mieszkał sam i nikt go nie odwiedzał, wstępnie nie wiadomo także nic o prawdopodobnych sprawcach. Erlendur Sveinsson zachodzi w głowę czym mogła narazić się ofiara i w którym kierunku poprowadzić śledztwo. W przypadku tej sprawy dużą rolę odegra przeszłość mężczyzny i tajemnicze zdjęcie dziecięcego grobu, na które natknęli się policjanci. Zimna jesień stanie się jeszcze bardziej mroczna i nieprzyjemna. 

Polubiłam się z Erlendurem, tą jego „nietypowością”, problemami w pracy i w życiu osobistym, nieśmiałością i jednocześnie wielkim uporem, którym kieruje się w działalności zawodowej. Po lekturze „Jeziora” od razu porównałam go z Wallanderem, i oczywiście wciąż to podtrzymuję, jednak z drugiej strony wiem, że są różni i to sprawia, że nie czuję kopiowania jednego autora od drugiego. 

Bardzo podoba mi się mroczna i zimna Islandia, której obraz autor roztoczył przed czytelnikami. W wielu momentach czułam ten chłód, deszcz i przeraźliwe zimno, które nieraz towarzyszyło bohaterom kryminału. Także tytułowe bagno znajdzie swoje dosłowne odzwierciedlenie w książce. Dla osób, które lubią skomplikowane, a precyzyjnie mówiąc wielowątkowe kryminały – „W bagnie” to idealna lektura, bo oprócz wątku morderstwa pojawia się także temat badań genetycznych i chorób dziedzicznych. 

Polecam, na lato – by przełamać pogodę w książce.

niedziela, 23 czerwca 2013

Inspiracje #7: Książka w przestrzeni

Książki towarzyszą ludziom od dawna, są jednym z symbolów kultury i rozwoju, nic więc dziwnego, że projektanci przestrzeni (np. miejskich) korzystają z nich czy inspirują się nimi. Dzisiaj przedstawię Wam kilka przykładów, które istnieją na świecie. Mam nadzieję, że i u nas coś takiego powstanie (a może już jest?). 


źródło


Jedna z ławek w Stambule - źródło


sobota, 22 czerwca 2013

"Tylko jedno życie" S. Blædel - ebook

Recenzja bierze udział w konkursie portalu Zbrodnia w Bibliotece
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Język oryginału: duński
Tłumaczenie: Iwona Zimnicka
Format: epub
Rok wydania: 2013



Ostatnio mam szczęście trafiać na książki, których autorzy oprócz klasycznego wątku kryminalnego poruszają dodatkowo tematy związane z rasizmem czy tak, jak w tym przypadku z różnicami kulturowymi i wyznaniowymi. Oczywiście nie jest to nic nowego, niektórzy mogliby nawet stwierdzić, że to raczej kwestia mody i przyciągnięcia czytelników. Na początku ja też tak o tym myślałam, ale autorka obroniła się, konstruując wątki tak, by nie odczuwało się przesady, a kryminał pozostał kryminałem. 

Sara Blædel w tym roku powróciła z kolejną książką, której główną bohaterką – podobnie jak w dwóch poprzednich kryminałach – jest Louise Rick. Duńska pisarka także tym razem postanowiła zaprezentować czytelnikom okrutne przestępstwa, którym czoła musi stawiać Wydział Zabójstw kopenhaskiej komendy policji. W „Tylko jedno życie” akcja toczy się poza granicami Kopenhagi, a oddelegowana do sprawy zostaje oczywiście Louise, jej szef swoją decyzję uzasadnia tym, że miała ona wcześniej do czynienia z podobnymi sprawami. 

Autorka przywołuje wszystkich znanych już czytelnikowi bohaterów, dalej prowadzi wątki prywatne obu przyjaciółek: Louise i Camilli – jak czytelnicy pamiętają, obie rozstały się z dotychczasowymi partnerami i starają się jakoś żyć dalej. W tym temacie jedną z nich czeka także niespodzianka, z którą sama będzie musiała zdecydować co zrobi. W każdym razie będzie to tylko element, bo oczywiście najważniejsze jest śledztwo. Obie, i policjantka i dziennikarka w indywidualny sposób podejdą do tematu honorowych zabójstw w muzułmańskich społecznościach, które wypłyną na powierzchnię w tej sprawie. 

Autorka bardzo ciekawie pokazała problem z brakiem zrozumienia inności kulturowej i religijnej, z jaką muszą zmierzyć się Duńczycy, będący sąsiadami, kolegami z pracy czy szkoły Muzułmanów, którzy wyjechali ze swojego kraju w poszukiwaniu pracy i lepszego życia. Osoby te prezentują bardzo różne emocje, ale widać przede wszystkim złość i bezsilność oraz niekomfortowość. Przecież te sprawy dotyczą także ich, bo są jedną społecznością, mieszkańcami tego samego miasteczka. Sara Blædel nie ocenia, a ukazuje jedynie wszystkie strony takiej sytuacji. 

Podobnie jak poprzednie kryminały Dunki, także i ten jest świetną lekturą na letnie dni. Fabuła jest wciągająca, i chociaż ja trochę przed finałem domyśliłam się rozwiązania, to nie jest to z pewnością jej minusem. Czekam na kolejną książkę autorki.

niedziela, 16 czerwca 2013

Inspiracje #6: Biblioteki poza murami

Biblioteki kojarzy się przede wszystkim z budynkami, księgozbiorami zamkniętymi za murami, ścianami... Cóż jednak może być piękniejszego w słoneczne lato niż lektura na wyciągnięcie ręki? Pochłaniana pod drzewem lub na kocu, w pobliżu regałów.

Biblioteka w belgijskiej winnicy - tekst 


Otwarta Biblioteka w Magdeburgu - źródło

biblioteka na plaży
źródło
źródło
źródło
źródło

sobota, 15 czerwca 2013

"Palownik" G. Funaro - ebook

Recenzja bierze udział w konkursie portalu Zbrodnia w Bibliotece.  
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Janusz Ochab
Format: epub
Rok wydania: 2013



„Palownik” zapowiadał się nie tyle strasznie, ile makabrycznie. Zresztą moje przypuszczenia zostały dość szybko potwierdzone, a pierwsze spotkanie z tytułowym mordercą na pewno nie należało do tych z gatunku „łatwych i przyjemnych”. Autor nie żałował czytelnika, w końcu ten raczej wiedział, na co się pisze. Spodziewałam się także, że będzie w niej więcej kryminału, ale to co otrzymałam też było całkiem niezłe. Największą niemiłą niespodzianką okazało się to, że „Palownik” to druga część serii o agencie specjalnym Samie Markhamie, bo pierwszej niestety nie czytałam, a nawet o niej nie słyszałam.

Sam Markham jest ciekawym bohaterem - inteligentnym, doświadczonym i ciągle poszukującym odpowiedzi na dręczące go pytania. Ma własną metodę rozpracowywania sprawców, trudną do pojęcia przez jego współpracowników. Jednak skuteczną, czego dowiodły rozwiązane wcześniej przez niego sprawy. Tytułowy Palownik jest jednak zagadką, trudnym przypadkiem, który ciężko zrozumieć, a co dopiero całkowicie rozpracować, by móc ostatecznie wskazać jego działanie od A do Z. Problemy Markhama są za to źródłem emocji dla czytelnika, który wie więcej niż FBI, ale jednocześnie wciąż nie wie wszystkiego. 

Autor „Palownika” bardziej niż na typowy kryminał postawił na mocno rozbudowaną powieść, w której  skupia się na mordercy. To o nim dowiadujemy się najwięcej, zwłaszcza, że długo prowadzona narracja dwutorowa, w pewnym momencie przeradza się w rzekę wspomnień przestępcy, którą zostajemy wręcz zalani. Palownik jest postacią przerażającą, co jest bardzo widoczne w całym kryminale. Mocnym atutem książki jest także sięgnięcie po rzadko wykorzystywane elementy z zakresu mitologii, astronomii czy historii, co z pewnością wymagało od autora sporej pracy.

Z racji tego, że opisy w „Palowniku” są dość drastyczne i makabryczne, to raczej nie jest to lektura dla wszystkich, którzy co jakiś czas lubią sięgnąć po kryminał. Nie jest to też moje „Top 10”, ale warto przeczytać, chociażby ze względu na zalety, które wcześniej wymieniłam.
 

wtorek, 11 czerwca 2013

"Przygody Sherlocka Holmesa" A. C. Doyle - audiobook

Recenzja bierze udział w konkursie portalu Zbrodnia w Bibliotece.
Czyta: Janusz Zadura
Język: polski
Czas trwania: 13 godz. 08 min. 51 s.
Format: mp3 
Rok wydania: 2013



„Przygody Sherlocka Holmesa” to pierwszy zbiór opowiadań o słynnym detektywie amatorze. Pierwsze wydanie ukazało się w 1892 roku, czyli dobrze ponad sto lat temu, ale ja dopiero teraz miałam okazję się z nim zapoznać i to w wersji audio. Tym razem nie kierowałam się chronologią ukazywania się części o Holmesie, a tym w jakiej kolejności audiobooki wypuszcza Biblioteka Akustyczna. Nie widzę w tym jednak problemu, bo bez względu na odpowiednią kolejność rozwiązywanych przez Sherlocka zagadek zawsze jest ciekawie. 

Na zbiór składa się dwanaście opowiadań: „Skandal w Bohemii”, „Liga Rudowłosych”, „Sprawa tożsamości”, „Tajemnica doliny Boscome”, „Pięć pestek z pomarańczy”, „Krzywousty mężczyzna”, „Błękitny karbunkuł”, „Cętkowana opaska”, „Kciuk hydraulika”, „Młody arystokrata”, „Diadem z berylów” i „Dwór Miedziane Buki”. Każde z opowiadań dotyczy najprzeróżniejszych spraw, znacznie różniąc się miedzy sobą. Mimo, że zauważalny jest pewien schemat, to poszczególne historie są wciągające, a ja za każdym razem z niecierpliwością oczekiwałam rozwiązania zagadki. Tradycyjnie też Sherlockowi towarzyszy doktor Watson, który spisuje wszystkie dokonania swojego przyjaciela. 

Do Holmesa przychodzą różne osoby: bogaci i biedni, osoby oszukane, okradzione oraz te ze złamanym sercem. Przekrój społeczeństwa jest naprawdę spory, ale zarówno detektyw, jak i doktor zawsze potrafią odnaleźć się w każdej sytuacji i pomóc potrzebującym. Co zabawniejsze, rozwiązanie niektórych zagadek nie wymagają nawet wyjścia z domu. Watson nie zawsze towarzyszy detektywowi w jego „odkrywaniu prawdy”, ale zazwyczaj bywa przy wszystkich rozmowach, które mają miejsce na Baker Street. 

Z opowiadań najbardziej podobało mi się pierwsze czyli „Skandal w Bohemii”, może z powodu pojawienia się w nim tajemniczej Irene Adler (która dla mnie chyba już zawsze będzie miała twarz tej z serialu o współczesnym Sherlocku)? Pozostałe opowiadania są na podobnym poziomie, a jak to bywa w przypadku tylu tekstów, jedne pamiętam lepiej, a inne gorzej. Całość jednak robi dobre wrażenie i z pewnością warto poświęcić trochę czasu, by zapoznać się ze wszystkim opowieściami z „Przygód Sherlocka Holmesa”. Zwłaszcza, że lektor czyta sprawnie, wyraźnie, a jego głos jest przyjemny.

Related Posts with Thumbnails