piątek, 25 grudnia 2009

"Marina" C. R. Zafon




Jest to książka, którą miałam przeczytać w ramach "stosikowego losowania" u Anny.

"Piętnastoletni Oskar Dreiznika znika pewnego dnia z internatu. Kiedy zostaje odnaleziony nikomu nie mówi, co wydarzyło się przez ten czas. Po wielu latach decyduje się opowiedzieć dzieje swojej pierwszej miłości i niezwykłą przygodę, w której jemu i tytułowej bohaterce Marinie przychodzi zmierzyć się z tajemniczym światem barcelońskich podziemi. A jest to świat niebezpieczny, rodem z „Frankensteina” i XIX-wiecznych thrillerów.
Oskar i Marina próbując rozwiązać sekrety damy w czarnym płaszczu, natrafiają na historię wielkiej namiętności Michaiła Kolvenika i Evy Irinovej, namiętności splecionej z próbami przezwyciężenia dziwnej choroby i eksperymentami, które prowadzą do zaludnienia barcelońskich kanałów niebezpiecznymi potworami."

Nareszcie miałam dla niej czas. Z samej radości czytania kolejnej powieści jednego z moich ulubionych autorów mogłabym ją przeczytać w jeden dzień. Ale opanowałam się. Rozciągnęłam wszystko na 3 noc, bo właśnie ta pora moim zdaniem najbardziej pasowała do czytania tej książki. Styl pisania charakterystyczny dla Zafona, który swoim pisaniem uwodzi czytelnika (a przynajmniej mnie ;) ), snując opowieść, dla której zapominamy o świecie zewnętrznym. Obudziła się we mnie wielka chęć zobaczenia opisywanych miejsc na własne oczy, chęć by przejść się tymi uliczkami, poczuć zadrapania zarośli wkoło oranżerii na własnej skórze, usiąść na ławeczce na placu... Ta chęć odwiedzenia Barcelony aż boli. Może niektórym wyda się historia banalną, przekombinowaną, ale mi się podobała. I myślę nawet, że może stać się moją, tak jak i jej autora ulubioną powieścią.

5/6 mimo wszystko.

czwartek, 17 grudnia 2009

"Historia Lisey" S. King



"Minęły dwa lata od śmierci Scotta, męża Lisey Debusher Landon. Spędzili razem 25 lat we wspaniałym związku, który spajało głębokie, chwilami wręcz zbyt intymne uczucie. Scott był sławnym, nagradzanym pisarzem, autorem bestsellerów, ale i bardzo skomplikowanym człowiekiem. Zanim się pobrali, Lisey dowiedziała się od ukochanego o krwawych źródłach jego twórczości... Później zrozumiała, że było takie miejsce, do którego Scott zawsze wracał - miejsce przerażające i zarazem kojące, które mogło pochłonąć go żywcem lub obdarować pomysłami, po to, by miał siłę dalej żyć. Teraz nadszedł czas, by Lisey stawiła czoło demonom Scotta i udała się do Boo`ya Moon. To co wydaje się początkowo jedynie porządkowaniem dokumentów po zmarłym mężu przez wdowę, staje się podróżą w głąb mroku, w którym przebywał za życia Scott Landon."

Na początku ciężko mi się było wciągnąć w tą historię, wydawała mi się jakaś dziwna. Jednak mniej więcej po 1/3 książki zaczęłam ją po prostu pochłaniać. Reszte udało mi się skończyć w jeden dzień. Porównując ją z innymi książkami Kinga jest zupełnie wyjątkowa, bardzo osobista, poruszająca temat miłości i małżeństwa. Wcielił się w rolę samotnej kobiety, która zawsze żyła w cieniu swojego męża. I moim zdaniem dobrze mu się udało to opisać. Osobiście wkurzały mnie te ich powiedzonka małżeńskie, jak na przykład "smerdole" czy "ZPINOM", jednak jest to po prostu charakterystyczne dla języka powieści Kinga. Nawet jeśli to nie jest powieść doskonała (niestety jego ostatnim powieściom wciąż czegoś brakuje), to i tak moim zdaniem warto ją przeczytać. Głupio się przyznać, ale pod koniec chciało mi się nawet płakać ;)

5/6

sobota, 12 grudnia 2009

"Los utracony" I. Kertesz


W końcu przeczytałam pożyczoną od koleżanki jeszcze w wakacje książkę. "Los utracony" jest opowieścią czternastoletniego chłopca, Żyda z Budapesztu, który wczesnym latem 1944 roku trafia do Oświęcimia, a stamtąd do obozu w Buchenwaldzie. Nie ocenia on i nie sprzeciwia się losowi, który go spotkał. Próbuje się nawet jakoś do tego dostosować. Wszystko opisywane jest w sposób prosty, a mimo to oddaje w niezwykły sposób obozową rzeczywistość. Po powrocie nie potrafi porozumieć się z ludźmi, którzy nie przeżyli tego, co on. Nie potrafi im wytłumaczyć, że zdążył się już przyzwyczaić do losu, który został mu narzucony. A nawet, że obóz może dać szczęście, o czym świadczy jeden z fragmentów:

Tak, przy najbliższej okazji, kiedy mnie znów zapytają, muszę im opowiedzieć o szczęściu obozów koncentracyjnych.
Jeśli zapytają. I jeśli sam nie zapomnę.


Od kilku lat bardzo interesuję się tematyką holokaustu i obozów koncentracyjnych. Przeczytałam już większość dostępnych w moich bibliotekach książek poruszających ten temat. Ciesze się, że przeczytałam także i tą. Ta książka przypomina mi "Opowiadania" Borowskiego.

Polecam jeśli ktoś jeszcze nie czytał.

6/6
Related Posts with Thumbnails