sobota, 26 lutego 2011

"Zakręty losu" A. Lingas-Łoniewska

„Zakręty losu” to trzecia powieść pani Agnieszki Lingas-Łoniewskiej wydana na polskim rynku. Dla mnie to jednak pierwsze spotkanie z twórczością autorki. Wiernych fanów zdobyła powieścią „Bez przebaczenia”. Najnowsza powieść jest pierwszą częścią trylogii o braciach Borowskich, której następny tom ma ukazać się po wakacjach.

Powieść podzielona jest na dwie części. Pierwsza toczy się w młodości bohaterów, gdy większość z nich uczęszcza do maturalnej klasy wrocławskiego liceum. W tym czasie poznajemy Katarzynę Matczak, która po drugim ślubie swojego ojca, wprowadza się z nim do domu jego żony. Przez to małżeństwo zyskuje także przybraną siostrę, Gośkę Filipiak. Obie od początku za sobą nie przepadają. Kryzys między nimi pogłębia znajomość Kaśki z Krzyśkiem Borowskim, którego poznała podczas joggingu. Przystojny rowerzysta okazuje się chłopakiem jej „siostry”. Jakby tego było mało na scenę wkracza także starszy brat Krzyśka, Łukasz. Wraz z nim pojawiają się ciemne interesy, narkotyki i podejrzane typki. Miłość Kaśki i Krzyśka od początku gorąca i „na całe życie”, zostaje wystawiona na ciężką próbę. Niestety otoczenie wywiera na nich presję, a związek Gośki i Łukasza kładzie cień na ich codzienność. Wydaje się, że to, co się dzieje jest ponad siły kochających się nastolatków…

Druga część rozpoczyna się aż po 13 latach. Adwokat Krzysztof Borowski ma bronić bossów narkotykowej mafii w głośnej sprawie. Krótko przed rozprawą spotyka prokurator oskarżającą w procesie, Katarzynę Kochańską. To spotkanie może zaważyć na całym jego przyszłym życiu. Czy dawne uczucie ma szansę na odrodzenie? A może ono nigdy nie minęło? I jak to wszystko wpłynie na sprawę, w której przecież staną przeciwko sobie.

„Zakręty losu” są na pewno książką wciągającą i nie pozwalającą się odłożyć na półkę. Język jakim posługuję się autorka jest prosty, momentami nawet slangowy i bardzo potoczny. Rozumiem, że miało to służyć jak najlepszemu oddaniu zachowań bohaterów i sytuacji czy środowiska, jednak mnie to momentami raziło. W samej historii bardzo łatwo mi wskazać najgorsze momenty: opisy erotycznych uniesień nastolatków. Moim zdaniem aż taka ich ilość wcale nie pomagała w poznaniu historii, za to na siłę wydłużała objętość pierwszej części. Przyznam się, że po przeczytaniu dwóch takich opisów, widząc że zbliża się kolejny, przebiegałam tekst wzrokiem i rozpoczynałam czytanie po jego zakończeniu. Osobiście wolę, gdy sceny erotyczne są lekko nakreślone, pozostawione w głębokim niedopowiedzeniu.

Za mało było dla mnie także wątku sensacyjnego, choć jak widzę po zakończeniu (świetne) w następnej części możemy się spodziewać go dużo więcej. Zdecydowanie druga część podobała mi się bardziej. Słodka miłość nastolatków, nawet z ogromnymi przeszkodami to jednak nie mój typ.

Na plus zwrócenie uwagi na problemy młodzieży i środowisk miejskich. Przykład Anki jako matki, która nie potrafi rozmawiać, unika odpowiedzialności (którą zrzuca na innych) i nie reaguje na wyraźne sygnały powinien dać wielu rodzicom do myślenia.


4/6 (nie odmówię sobie przeczytania dwóch pozostałych tomów, gdy się ukażą)


Książkę otrzymałam do recenzji od wydawnictwa Novae Res.

niedziela, 20 lutego 2011

"Czarna woda" A. Locke


„Czarna woda” Attici Locke zapowiadana jest jako książka, która „trzyma w napięciu od pierwszej strony! Akcja toczy się w szalonym tempie, a zakończenie jest nie do przewidzenia…” Tak, to zdecydowanie skusiło mnie do zainteresowania się tą lekturą. Po przeczytaniu jej opisu można spodziewać się było naprawdę niesamowitej książki.

Głównym bohaterem powieści jest prawnik Jay Porter, który jednak nie jest zadowolony z obecnego poziomu swojego życia. Klientów ma mało, a jeśli w ogóle to są to ludzie mało wypłacalni, a ich sprawy raczej nieciekawe i łatwe. Kiedyś jego życie wyglądało inaczej i nikt nie myślał, że zostanie prawnikiem. Proces z przeszłości, broń i policja to nie są elementy dawnego życia zwykłego adwokata. Jednak Jay z tym wszystkim skończył, wszedł na dobrą drogę i myślał, że to już nigdy nie wróci. Los chciał jednak inaczej. Decyzja pomocy nieznanej kobiecie podczas podróży łodzią po rzece Buffalo Bayou na długo odmieniła jego codzienność.

Książka jest przede wszystkim świetnie przygotowana od strony tła historycznego i społecznego, którym jest Houston lat 80. Przez całą książkę przetacza się historia białych i czarnych. Ich walki o pozycję w społeczeństwie lub sprawiedliwe traktowanie. Przykładem tego jest strajk w porcie, zorganizowany przez czarnych pracowników, którzy nie chcą by ich dyskryminacja ciągnęła się dłużej. Cały czas widać mnóstwo układów politycznych, które nie pomagały w rozwiązaniu bardzo trudnej sytuacji. Choć wydawało się, że czarni prawa już mają, to jednak nie wszyscy chcieli akceptować je w praktyce. Temat smutny i pełen goryczy, jednak bardzo rzeczywisty. Z tą częścią autorka poradziła sobie świetnie.

Jednak historia samego Jaya, choć początkowo bardzo wciągnęła, z czasem zaczęła męczyć. Ciężko mi się ją czytało i dość długo. Może źle podeszłam do samej historii, za dużo sobie naobiecywałam opisem i zachęcającymi hasłami. Nie jest to typowy kryminał czy thriller, a raczej powieść obyczajowa z elementami tych gatunków. Jednak wydaje mi się, że warto ją przeczytać choćby dla tego historycznego tła i samego stylu autorki. Nie jest to powieść dla każdego.

4/6

Książkę otrzymałam od wydawnictwa Prószyński i Spółka.

poniedziałek, 14 lutego 2011

"Namiestniczka" (Księga I) W. Szkolnikowa


„Namiestniczka” jest drugą książką z serii „Nowa Fantastyka” wydawnictwa Prószyński i S-ka, którą miałam możliwość przeczytać. Robi wrażenie przede wszystkim objętością, która przekracza 800 stron. Według danych od wydawcy jest to pierwsza część Trylogii Suremu, co oznacza, że kolejne części na pewno nie będą krótsze. Mimo tego, nie zniechęciłam się i szybko zabrałam się za lekturę.

Tytułową namiestniczką jest Enrissa, władcza i doskonale wykształcona kobieta. Znajomość etykiety, tradycji oraz często potrzebnego wyczucia, pomaga jej w sprawiedliwym i mądrym rządzeniem Imperium. Mimo, że nie zawsze wszyscy są zadowoleni z panowania kobiety, to jednak siedzą cicho, bo nie dzieje im się zbyt duża krzywda. W porównaniu do poprzednich namiestniczek, Enrissie nie można zarzucić nic złego. Jednak pewnego dnia wychodzi na jaw, że według starożytnego proroctwa do imperium zbliża się katastrofa. Wcześniej jednak Enrissa będzie musiała sobie poradzić z wieloma innymi problemami...

Oprócz głównego wątku namiestniczki, jest jeszcze szereg historii pobocznych rozbudowanych do tego stopnia, że sprawiają wrażenie równie ważnych. A opowieści jest tyle ile bohaterów. Autorka chyba wzięła sobie za cel, byśmy poznali w miarę możliwości jak najlepiej każdą z postaci. Przez ten zabieg, ponad 500 stron okazuje się właściwie wstępem do prawdziwych wydarzeń zapowiadanych w opisie z okładki książki. Nie warto przytaczać jej streszczenia, gdyż można się pogubić, a sądzę że niewielu by coś z tego zrozumiało.

Momentami miało się wrażenie, że autorka nie wie dokładnie, co chce nam przekazać. Tak jakby objętość tekstu przerosła także ją. Prawie od początku wydaje się ważna pewna stara księga, poszukiwana od dawna przez elfy. To właśnie ona doprowadza do tragedii i sporów, a nagle pod koniec zostaje zapomniana i właściwie nie wiadomo co, tak naprawdę w niej było. Każdy nagle traci nią zainteresowanie. To tylko jeden z przykładów pogubienia się pani Szkolnikowej we własnej historii.

Chciałabym pochwalić polskie wydanie książki. Ładna okładka, choć oczywiście kolejny raz w tej serii nie wiadomo kogo ilustrująca, bo raczej nie Enrisse. Namiestniczka przedstawiana jest jako piękna kobieta, w sukniach i jak się nie mylę z przydomkiem Złotowłosa. Tłumaczenia także mi się podoba, a przy tym można zauważyć małą ilość błędów.

Podsumowując „Namiestniczka” nie jest złą książką. Świat został wykreowany podobnie jak w wielu książkach z tego gatunku. Tu już prawie nic nie zostało przecież do odkrycia. Jednak czytelnicy nie czytający nałogowo fantastyki powinni ją przyjąć całkiem nieźle. Choć nie uznałam jej za wybitną, to z ciekawością sięgnę po pozostałe tomy Trylogii.


Książkę otrzymałam do recenzji od portalu wiadomosci24.pl

4/6



Tytuł: Namiestniczka. Księga I
Autor: Wiera Szkolnikowa
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2011
Ilość stron: 824

czwartek, 10 lutego 2011

Stosik



od dołu:

"Duchy w polskich zabytkach" - recenzyjny egz. od Muzy. Książka o temacie, który pasjonuje mnie od dawna. Trochę już podobnych książek mam ;)

"Tyrmand warszawski" - recenzyjny od wyd. MG. Już się nie mogę doczekać lektury.

2 tom "1Q84" - od Muzy, trochę poczeka chyba na półce ;)

"Chłopaki w sofixach" - zapowiada się bardzo ciekawie, recenzyjny egz. od Prószyńskiego.

"We własnym gronie" - kolejny tom z serii o komisarzu Knutasie ;) od wyd. Bellona.

"Nawiedzony" - pozazdrościłam Mary i sama też wyszukałam na allegro w niskiej cenie ;)

"Namiestniczka" - do recenzji od portalu wiadomosci24.pl - na szczęście już blisko końca.


Książek przybywa, czasu ubywa.

PS. Jest ktoś z Krosna lub okolic? Jeśli tak to zapraszam na wystawę pokonkursową "Leśne Fotografie 2010". Wczoraj był wernisaż, o którym w najbliższym czasie napiszę więcej, a w skrócie dodam tyle, że jest tam także moje zdjęcie.

sobota, 5 lutego 2011

"Niewypowiedziany" M. Jungstedt


„Niewypowiedziany” to drugi tom z serii o komisarzu Andersie Knutasie, którą napisała Mari Jungstedt. Choć nie zachwyciłam się pierwszą częścią, to podobała mi się na tyle, by zdecydować się na lekturę kolejnego tomu z planowanych siedmiu części.

Po morderstwach z okresu wakacji, o których mowa w pierwszej tomie, Knutas podobnie jak inni policjanci odbył zasłużone wakacje. Wszystko się uspokoiło. Nadeszła jesień i Gotlandia znów stała się spokojną wyspą, na której przebywali głównie jej mieszkańcy. Także w kwestii spraw kryminalnych policjanci nie mogli narzekać na brak czasu. Wszystko zmienia się jednak na początku listopada...

Brutalne morderstwo alkoholika i fotografa Henry’ego Dahlstroma stawia na nogi posterunek policji w Visby. Początkowo wszystko wskazuje na to, że zginął podczas jednej z pijackich bójek. Tą tezę potwierdza także kradzież wysokiej kwoty pieniędzy, którą Henry wygrał kilka dni wcześniej na wyścigach. Policja poszukuje mordercy wśród znajomych „od butelki” ofiary. Jednak z czasem wychodzą na światło dzienne coraz to nowsze szczegóły. W tym samym czasie rozpoczynają się poszukiwania czternastoletniej Fanny Janson, pracującej w miejscowej stajni. Zaginięcie dziewczynki odkrywa jej matka po powrocie z pracy. Z racji swojego pijaństwa nie potrafi policji powiedzieć nic bliższego o córce. Okazuje się, że właściwie jej nie znała, a dziewczynka była pozostawiona sama sobie. Oba śledztwa są prowadzone oddzielnie do czasu, aż w ciemni Dahlstroma ktoś odnajduje zdjęcia, na których prawdopodobnie jest Fanny...

Zagadka kryminalna wciąga, choć w pewnym momencie akcja jakby przystopowuje. Autorka porusza szereg wątków łączących się ze śledztwem i jego bohaterami. Można przypuszczać, że jest to możliwość poznania bliżej osób, z którymi na pewno będziemy się stykać w kolejnych tomach. Powieść podobnie jak wcześniej oparta jest na dwóch głównych wątkach: kryminalnym i romansowym. Ten drugi dotyczy „zakazanej” miłości Emmy i Johana, którzy poznali się podczas serii morderstw w poprzednim tomie. Gdy momentami poszukiwania mordercy szły dość opornie, to z ciekawością można było poczytać o perypetiach tej dwójki. Czytelnicy mogą obserwować dylemat Emmy odnośnie pozostawienia męża i dzieci, w imię bycia z miłością swojego życia.

W pewnym momencie jednak akcja nabiera tempa, a zakończenie i prawdziwy morderca dla wielu osób może być zaskoczeniem. Ja pod koniec zaczęłam się już domyślać, ale w sumie jest to taki moment, że większość będzie wiedzieć kim jest morderca. Nie ma to jednak wpływu na przyjemność z jaką można czytać tą książkę.

Porównując z innymi szwedzkimi kryminałami, ta seria wypada średnio, ale chyba nic już nie odstraszy mnie od sięgnięcia po kolejny tom.

4/6

Książkę otrzymałam od wydawnictwa Bellona.

czwartek, 3 lutego 2011

"Rozkaz" L. Lander

Miłością do literatury skandynawskiej pałam od dawna. Do tej pory czytałam jednak głównie kryminały z tego rejonu Europy. Odkrycie wydawnictwa Kojro, które wydaje literaturę fińską było objawieniem. Z przyjemnością zabrałam się za czytanie „Rozkazu” Leeny Lander, który z opisu zapowiadał się bardzo ciekawie.


Autorka w swojej dziesiątej powieści, wykorzystuje motyw wojny domowej w Finlandii. Cała historia jest oparta na faktach z 1918 roku. Stronami konfliktu są „Czerwoni” i „Biali”, niestety także jak na każdej wojnie, zaangażowanych jest w nią dużo więcej, często niewinnych osób. Jednak te wydarzenia są tylko pretekstem do stworzenia niesamowitej fabuły. W rzeczywistości otrzymujemy studium psychologiczne głównych bohaterów i ciekawą akcję.

Bohaterami powieści jest dwóch mężczyzn i kobieta. Sędzia Emil Hallenberg, dyrektor ośrodka Ruukkijoki, jegier Aaro Harjula i więźniarka Miina Malin. Wszyscy spotykają się w ośrodku, do którego jegier zdecydował przetransportować Miine. Więźniarka cudem ocalała od śmierci przez rozstrzelanie, wykazuje nagle ogromną chęć życia i walkę o wolność. Podczas podróży do ośrodka mają jednak wypadek, który był efektem próby ucieczki Miiny i trafiają na osiem dni na bezludną wyspę. Nikt nie wie co się tam wydarzyło przez ten czas, ponieważ oboje milczą na ten temat. Po dotarciu do więzienia, żołnierz oddaje Miine Malin w ręce sędziego i po niedługim czasie wyjeżdża.

Książka pełna jest atmosfery tajemniczości, niedopowiedzenia i napięcia, także seksualnego. Właściwie do końca nie wiadomo, co się narodziło między każdym z bohaterów. Skomplikowane relacje tej trójki, dopełnia jeszcze pojawienie się żony sędziego, Beaty. Wewnętrzny niepokój czytelnika zwiększa także widmo śmierci, która zdaje się nieunikniona. Bowiem Miina jako „czerwona” jest oskarżona o zbrodnię, a sędzia zmuszany jest do skazania dziewczyny na rozstrzelanie. Do końca jednak nie wiemy czy oskarżona jest winna i kim właściwie jest. Nie przedstawia się prawdziwym nazwiskiem, ukrywa przeszłość przed sobą i oskarżycielami.

Autorka stworzyła niesamowicie klimatyczną książkę. Ten dreszczowiec psychologiczny ukazuje specyficzny związek, jaki potrafi wytworzyć się między katem, a ofiarą. Widzimy także walkę bohaterów z samym sobą, między tym, co powinni robić, a tym co czują. Lander porusza wiele różnych tematów, także m.in. próby pogodzenia się z brutalną rzeczywistością, z którą nie potrafią sobie poradzić bohaterowie. Jednego czytelnicy mogą być pewni, "Rozkaz" zaskakuje, a żadnego z bohaterów nie można postrzegać w czarno-białych barwach.

Leena Lander co kilka fragmentów wplata historię o wilkach, choć tylko metaforycznie nawiązuje do nich w treści, to widać ten motyw na okładce. Nie jest może ona piękna, ale na pewno w jakiś sposób fascynuje, a już na pewno wzbudza niepokój. Musze pochwalić także panią Bożene Kojro za świetne tłumaczenie, które oddaje cały klimat książki. I co ostatnio rzadko się zdarza, zauważyłam zaledwie jedną literówkę, poza tym nie było żadnych błedów!

Z przyjemnością przeczytałabym poprzednie książki autorki. Rzadko się zdarza, by dziesiąta powieść była na tak dobrym poziomie.

5/6

Książkę otrzymałam do recenzji od wydawnictwa Kojro.


Tytuł: Rozkaz
Autor: Leena Lander
Wydawnictwo: KOJRO
Data wydania: 2006
Ilość stron: 312

Related Posts with Thumbnails