piątek, 29 czerwca 2012

"Handlarz śmiercią" S. Blædel


Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Język oryginału: duński
Tłumaczenie: Iwona Zimnicka
Rok wydania: 2012
Ilość stron: 368


„Handlarz śmiercią” to kolejny kryminał skandynawski, który miałam okazję przeczytać. Ciekawe jest jednak to, że napisana go Dunka, a akcja rozgrywa się w Kopenhadze. Jakże miła odmiana od mroźnej, groźnej Szwecji i jej autorów. Nie to, żebym się nimi nudziła, ale Skandynawia jest tak obszerna terytorialnie, że dobrze, gdy także pisarze z jej innych części chcą zaprezentować swoje kryminały szerszemu gronu odbiorców. 

Kopenhaga, dwa morderstwa – młodej dziewczyny i dziennikarza, do tego brak śladów, więc policja z Wydziału Zabójstw ma przed sobą dużo pracy, a sprawy nie ułatwiają lokalne media i presja ze strony społeczeństwa. W takiej sytuacji poznajemy policjantkę Louise Rick, która zdaje się być główną bohaterką powieści, jednak z każdym rozdziałem coraz mniej odczuwa się jej pierwszoplanowość. Mocno zarysowane są także postacie: dziennikarki Camilli Lind – przyjaciółki Rick i głównych współpracowników policjantki, którzy odgrywają dużą rolę w tym śledztwie. 

Kryminał wciąga, ma wszystko, co potrzeba żeby zainteresować sobą czytelnika, jednak dla mnie było czegoś w nim za mało. Brakowało dominujących elementów, postać głównej bohaterki była za mało wyraźna, momentami nie wiedziałam właściwie kogo autorka chce wysunąć na główny plan. Tą niewygodę wynagradza jednak świetnie skonstruowana intryga i zaskakujące zakończenie. Szczególnie, że to dopiero pierwszy tom serii, mam nadzieje, że z każdym kolejnym będzie lepiej.

Na koniec jeszcze jedna dygresja: za mało Skandynawii w książce. Tak wiem, że to nie o to chodzi w kryminale, ale właśnie tym odróżniają się one od pozostałych książek z tego gatunku. Zawsze było to dla mnie mocną stroną, dodawało klimatu, tego niestety tu zabrakło.

poniedziałek, 25 czerwca 2012

Stosik

Po lekkim zastoju związanym z brakiem nowych paczek, w ostatnich dniach znów listonosz kursował do mnie dość często.Wszystkie książki przedstawione poniżej są efektem współpracy recenzenckich. Nie wiem kiedy ja to wszystko przeczytam/przesłucham ;) Ale się staram.


Od dołu:

"Smolar", "Skromność mistrza", "Barca. Za kulisami najlepszej drużyny świata" i "Mundial'74" - do recenzji od portalu Time4men.pl

"Wdówki futbolowe" - od Znaku literanova - recenzja

"Czary w małym miasteczku", "Handlarz śmiercią" i "Zakon smoka" - do recenzji od wyd. Prószyński i S-ka

"Skrzydlata trumna" i "Kolacja z zabójcą" - audiobooki od Biblioteki Akustycznej


Ciągłe zmiany pogody nie nastrajają mnie do tworzenia. Do tego pojutrze mam obronę magisterki i przydałoby się trochę do niej przygotować. Tak wiem, że to formalność, szczególnie na moim kierunku, ale wypadałoby bym jednak dobrze odpowiedziała na zadane pytania.

Trochę przeraża mnie wizja bezrobocia, braku dążenia do kolejnego października czy niepewność przyszłości, ale jakoś to będzie. Dobrze, że są jeszcze książki.

piątek, 22 czerwca 2012

"Panie z Cranford" reż. S. Curtis, S. Hudson


Reżyseria: Simon Curtis, Steve Hudson
Gatunek: serial kostiumowy / obyczajowy
Czas trwania: 5 odc. x 55 min (275 min.)
Kraj / Rok produkcji: Wielka Brytania 2005



Jeszcze zaczarowana serialem „Tess D’Urbervilles”, sięgnęłam po kolejną produkcję BBC, powstałą na podstawie powieści Elizabeth Gaskell czyli „Panie z Cranford”. Książki nie czytałam, więc nie wiedziałam czego się spodziewać, ale już w pierwszym odcinku, bohaterowie i opowieść zawładnęły mną do tego stopnia, że mimo wielu obowiązków obejrzałam serial w dwa wieczory. Był to naprawdę miło spędzony czas, pełen humoru, barwnych postaci i niezwykle dobrze oddanej Anglii z połowy XIX wieku. 

“Panie z Cranford” to doskonała adaptacja powieści Elizabeth Gaskell (autorki bestselleru „Północ – Południe”) tworzącej w tym samym romantycznym klimacie.
Mary Smith trafia do domu swoich ciotek – dwóch starych panien o skrajnie różnych charakterach: rozważnej, ale despotycznej Deborah i romantycznej Matty.
Wzruszająca, a jednocześnie dowcipna historia jednego roku z życia mieszkańców niewielkiego miasteczka, pełnego codziennych absurdów, wielkich tragedii, romansów i strachu przed nowym i nieznanym.  //Best Film

Podobnie jak w życiu, w serialu przedstawione były zarówno chwile radosne, jak i smutne. Nie brakowało romansów, nagłych wypadków, spotkań po latach, zabawnych sytuacji czy zwykłej codzienności. Świetnie przedstawiona prowincja, z jej minusami i plusami, wśród których można wymienić: nadmierne zainteresowanie życiem sąsiadów (z których nieraz rodziły się zaskakujące plotki), naturalność, wolniejsze akceptowanie i wdrażanie rewolucji przemysłowej, nieświadomość potrzeby nauki i zbyt rygorystyczne trzymanie się ustalonych wiele lat wcześniej podziałów wśród mieszkańców. Tło społeczne pozostaje jednak tylko tłem, w przypadku tak barwnej gamy bohaterów. Starsze panie z Cranford są wręcz przesłodkie i takie zabawne, że szkoda było mi się z nimi żegnać. Szczególnie polubiłam przyjaciółki: Pani Forester i Pannę Pole, obie wiedziały o wszystkim, co działo się w Cranford, chociaż czasem za bardzo chciały się dzielić swoimi wiadomościami, bardziej szkodząc niż pomagając. 




Nie mogę doczekać się obejrzenia kontynuacji tej cudownej ekranizacji – „Powrotu do Cranford”. Polecam wszystkim wielbicielom seriali kostiumowych.

czwartek, 21 czerwca 2012

"Wdówki futbolowe" K. Macios

 
Wydawnictwo: Znak
Język oryginału: polski
Rok wydania: 2012
Ilość stron: 272
 


Lektura „Wdówek futbolowych” od początku była ryzykiem w moim przypadku: lubię piłkę nożną, oglądam mecze i rozumiem mężczyzn, którzy swój wolny czas poświęcają na grę z kolegami czy kibicowanie przed telewizorem. Nie czuję się więc wdówką futbolową, a czas Euro, Mundialu i meczów ligowych nigdy mnie nie przerażał. Dlatego dziwie się sama sobie, że moje zainteresowanie wzbudziła możliwość poznania opinii kobiet, które na każde wspomnienie o futbolu dostają białej gorączki. Spodziewałam się nowego spojrzenia na to całe „zamieszanie”, a mam wrażenie, że dostałam paczkę stereotypów i narzekań, przerabianych w związkach od lat.

Narratorką jest Marta, kobieta przed czterdziestką, początkująca pisarka, przeżywająca kryzys w związku, głownie spowodowany nagłym zainteresowaniem męża meczami podczas Euro 2012. Sprawy nie ułatwia zaawansowana ciąża i ośmioletni syn, który jest przyzwyczajony do opieki matki. Do tego wydawnictwo zdecydowało o trasie autorskiej Marty, akurat podczas mistrzostw Europy, więc można sobie wyobrazić, że podróżowanie pociągiem po Polsce nie będzie łatwe. 

Antyfanki futbolu z przyjemnością zidentyfikują się z główną bohaterką, która całe problemy z mężem zrzuca na piłkę nożną. Szkoda tylko, że piłki w książce jest tak niewiele, a złość i nerwowość Marty wynika raczej z trudów macierzyństwa i ciąży. Ciągłe rozwlekanie się nad tym, jak ciężko jest w małżeństwie, szczególnie po latach, co chwilę wspominając o rozwodzie zwyczajnie może nużyć. Bo przecież nie tego można się spodziewać po przeczytaniu opisu z okładki. Wdówek futbolowych w samej książce też jest niewiele, a szkoda, bo miałam nadzieje, że dowiem się o czymś więcej niż o stereotypowych frazesach, od lat powtarzanych przez osoby, które mam wrażenie, nigdy nie były na trybunach. 

Chociaż czyta się szybko, to zupełnie nie jest to forma i humor, które przyswajam z łatwością. Wieczne narzekania, generalizowanie, brak zrozumienia i niesamowite wymagania sprawiają, że zaczęłam współczuć mężowi Marty. Do tego wprowadzanie błędnego pojęcia o piłce nożnej: przedstawianie Euro, jako ciągłej transmisji meczów w telewizji, które przecież są tylko dwa razy dziennie i do tego wieczorem, a kibiców jako gromady półgłówków czy niepotrzebne wprowadzenie aspektów klubowych, gdy dla większości polskiego społeczeństwa jest oczywiste, że rozgrywki Ekstraklasy kończą się przed mistrzostwami. Jeżeli w taki sposób większość kobiet postrzega swoich chłopaków/narzeczonych/mężów, to nie wiem kto tu powinien ratować się rozstaniem. 

Osobiście zawiodłam się, ale nie wątpię, że naprawdę wiele kobiet będzie nią zachwyconych.

piątek, 15 czerwca 2012

"Biedny Tom już wystygł" M. Jennings


Wydawnictwo: Oficynka
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Anna Sawicka-Chrapkowicz
Rok wydania: 2011
Ilość stron: 360



„Biedny Tom już wystygł” to trzecia książka autorstwa Maureen Jennings, która ukazała się na polskim rynku nakładem wydawnictwa Oficynka. Po raz kolejny autorka zabiera czytelników w podróż do XIX wiecznego Toronto, wiernie przedstawiając tamtejsze realia. Także tym razem detektyw Murdoch ma do rozwikłania zagadkową śmierć, a śledztwo ma wyższą rangę z racji tego, że zmarłym okazał się jeden z konstabli. Autorka z pewnością nie pozwoli czytelnikowi nudzić się podczas powrotu do trochę sennego, ale i niebezpiecznego miasta.

Murdoch się nie zmienił, wciąż jest nieśmiały wobec kobiet, samotny, często wraca myślami do nieżyjącej ukochanej. W pracy za to stanowczy, konkretny i obowiązkowy, potrafi rozwiązać nawet z pozoru niemożliwe śledztwa. Zmierzenie się z samobójczą śmiercią kolegi, którego widziało się zaledwie dzień wcześniej, nie jest łatwe, dlatego za wszelką cenę Murdoch chce dowiedzieć się dlaczego Wicken podjął taką decyzję. Śledztwo zaprowadza go w zupełnie nowe obszary, a przy okazji światło dzienne ujrzały grzeszy innych mieszkańców Toronta. 

Największymi zaletami tej książki, jak i całej serii są świetnie nakreślone postacie, odwzorowanie ich zachowań, obyczajów czy strojów. Toronto z końca XIX wieku wydaje się tak realistyczne, że aż trudno uwierzyć, że pisze o nim autorka współczesna nam, a nie swoim bohaterom. Do tego całości dopełniają okładki, całkowicie wpisujące się w przedstawianą epokę. Osobom lubującym się w szybkich, krwawych kryminałach, Jennings może nie przypaść do gustu, ale także to wolne rozgrywanie akcji bardzo dobrze pasuje do tej serii.

poniedziałek, 11 czerwca 2012

"Sekrety La Roja" M. A. Díaz


Wydawnictwo: Sine Qua Non
Język oryginału: hiszpański
Tłumaczenie: Barbara Bardadyn
Rok wydania: 2012
Ilość stron: 360


Miguel Ángel Díaz wykonał bardzo dużo pracy, by „Sekrety La Roja” mogły ujrzeć światło dzienne. Wiele godzin wywiadów z piłkarzami Reprezentacji Hiszpanii, trenerami, sztabem medycznym i szkoleniowym oraz kilkunastoma osobami związanymi z tą drużyną. Zamienił je w opowieść o drodze do dwóch tytułów, które przez wiele lat były nieosiągalne dla hiszpańskiej kadry. W swojej książce autor pozostał osobą, która bardzo rzadko pojawia się w tekście, ograniczył się do niewielkich wtrąceń, często w szerszy sposób wyjaśniających kontekst wypowiedzi piłkarzy La Roja.

Z wywiadów wyłania się drużyna, która po latach nieosiągania najważniejszych tytułów, przezwyciężyła klątwę ćwierćfinału i miała nadzieję na sukces. La Roja to grupa piłkarzy, którzy przyjaźnią się i spotykają także poza zgrupowaniami, są ponad atmosferą nienawiści, która jest nieodłączna w starciach FC Barcelony i Realu Madryt. W wywiadach zawodnicy opowiadają o swoich uczuciach związanych z: pierwszym powołaniem, ważnymi bramkami, porażkami, kontuzjami czy nagrodami. Za pośrednictwem książki piłkarze La Roja przekazują czytelnikom szereg pozytywnych emocji, wiarę, że zgraniem i przyjaźnią można osiągnąć naprawdę wiele. Na każdej stronie można natknąć się na wypowiedzi utrzymane w dobrym i miłym tonie, pewnie nie wszystkie są całkiem szczere, ale gdy czyta się tą historię, chce się wierzyć, że są prawdziwe.

Wśród minusów można wymienić błędy przy korekcie (literówki, błędy w datach, interpunkcja), a także powracanie do pewnych spraw, które były wyjaśnione w innych rozdziałach. Ciężko przebrnąć przez początkowe rozdziały, ponieważ mimo zatytułowania, ich treść nie zawsze była zgoda z tym, czego czytelnik mógł się spodziewać. Znacznie lepiej zostało to rozwiązane w przedstawieniu drogi po tytuł Mistrzostwa Świata 2010: zrozumiały podział na poszczególne mecze.

Wczoraj Hiszpania zmierzyła się ze swoim pierwszym rywalem podczas Euro 2012 – Włochami, których klątwa ścigała ich przez 88 lat, aż do wygranej w karnych podczas poprzednich Mistrzostw Europy. Mecz tym razem zakończył się remisem 1:1. Czy ten turniej także będzie okazją do kolejnych wywiadów, mających szansę stać się podstawą do napisania nowej książki o La Roja? To okaże się już niedługo.

„Sekrety La Roja” to Mistrzowie od kuchni. Warto poznać ich bliżej.

Recenzja napisana dla portalu Time4men.pl

sobota, 9 czerwca 2012

Zamiast recenzji - stosik

Jak zwykle ostatnio - czas mnie goni, plan, który zakładał, że napisze jednego dnia zaległe recenzje, jak zwykle został zrealizowały minimalnie. Dlatego daje Wam "zapchajdziurę" żebyście pamiętali, że ciągle coś tu się dzieje. 


Od dołu:

"Heretyk" i "Sekrety La Roja" - do recenzji od Time4men.pl
"Mistrzyni sztuki śmierci" - od ukochanego Koła "Palimpsest" na pożegnanie ;)
"Polki na bursztynowym szlaku" - przeczytana, czeka na recenzję - od wyd. Świat Książki
"Criminal Minds. Ostre cięcie" - wygrana w Syndykatowym konkursie
"8o milionów", "Szczypta Wenecji", "Droga życia", płyta Goyi i "Filharmonia dowcipu" - wygrana od Merlin.pl
"Za wszystko trzeba płacić", "Nim nadejdzie mróz" i "Paryż na widelcu" - audiobooki od Biblioteki Akustycznej
"Zrób sobie raj" i kubek - wygrana od Audiobook.pl

A ja lecę dalej ;)

PS. Z Waszą pomocą skończyłam magisterkę. Dziękuję :) Obrona już pod koniec czerwca.

czwartek, 7 czerwca 2012

"Pod nocnym niebem" R. Hore


Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Dariusz Wójtowicz
Rok wydania: 2012
Ilość stron: 576


Mam słabość do starych księgozbiorów, rodzinnych tajemnic sięgających kilku pokoleń wstecz czy nie do końca poznanych przez obecnych właścicieli wiekowych posiadłości. Do tego wystarczy mi tylko dobra historia, którą we właściwy sposób przekazuje mi narrator. Pewnie dlatego od razu po przeczytaniu opisu książki „Pod nocnym niebem” Rachel Hore, powiedziałam sobie „to powieść dla mnie”. Nie myliłam się, zaczęłam czytać i nawet nie obejrzałam się, kiedy skończyłam to prawie 600 stronicowe tomisko. 

Główna bohaterka – Jude po śmierci męża, cały swój czas poświęciła pracy w domu aukcyjnym. Pewnego dnia została poproszona o wycenę kolekcji książek osiemnastowiecznego astronoma, znajdującą się w posiadłości na terenie hrabstwa, w którym się wychowała. Jeszcze wtedy nie wiedziała, jak to zwyczajne zlecenie zmieni jej życie. 

Chociaż losy Jude momentami przypominały mi historię rodem z Harlequinów, to autorka w niebanalny sposób rozbudowała niektóre wątki tworząc z nich naprawdę dobrą powieść. Właśnie to rozszerzenie kilku tematów, sprawiło, że nie wrzucam książki do jednego worka z powieściami opierającymi się na podobnym schemacie. Największe wrażenie zrobił na mnie wątek dotyczący rękopisów i starodruków oraz samej historii nieżyjącego astronoma. Podróż w czasie, dzięki starym pamiętnikom była czymś, do czego najchętniej wracałam, i czego oczekiwałam pomiędzy innymi motywami opisywanymi przez autorkę. Może trochę przesadnie autorka skupiała się na ciągłej tęsknocie Jude do zmarłego męża, zwłaszcza w przypadku nowego związku głównej bohaterki, który trwał już jakiś czas.

Prosty język, dobrze skonstruowana akcja, wciągająca historia, wszystko to odnosi się do powieści angielskiej autorki. Z pewnością trafi w gusta kobiet, które po ciężkim dniu będą chciały oderwać się od rzeczywistości i przenieść do pięknych krajobrazów wschodniej Anglii.

wtorek, 5 czerwca 2012

"Gol" R. Rigby


Wydawnictwo: Polityka/ seria: Piłkarska "Złota Jedenastka"
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Jerzy Łoziński
Rok wydania: 2012
Ilość stron: 160

Który z młodych piłkarzy, grających często na własnych podwórkach i szkolnych boiskach, nie marzy by stać się gwiazdami pokroju Messiego czy Cristiano Ronaldo? Móc stare, rozpadające się korki zamienić na najnowszy model butów od znanej firmy sportowej, a nierówne boiska i często niekompletne bramki na piękne stadiony z całego świata? Myślę, że z pewnością wielu, a najbardziej Ci, którzy z gry w piłkę chcieliby uczynić sposób na życie. To właśnie oni najchętniej będą identyfikować się z historią Santiago, który z lokalnej drużyny w Los Angeles, trafia do składu Newcastle United. 

„Gol”, jako książka oparta na scenariuszu filmowym, ma wszystkie jego zasadnicze elementy: przemianę biednego bohatera w ważną osobę, łut szczęścia jej towarzyszący, drobne problemy i przeciwników, których pokonanie ostateczni daje jeszcze więcej satysfakcji, wielka miłość i szczęśliwe zakończenie. „Filmowość” książki widoczna jest także w dialogach, sposobach przedstawianie i zmian akcji czy samej historii bohaterów. Czytelnik śledzi oczami wyobraźni opisywane wydarzenia, choć niestety przez zamieszczone fotosy z filmu, bohaterowie przybierają postać konkretnych osób. 

Książka o losach Santiago, jest dość krótka, właściwie do przeczytania w jeden dzień. Miła, przyjemna, przewidywalna jak większość „filmowych” historii, ale jednocześnie wciągająca. Łatwa w odbiorze, choć niestety tak samo atwa do zapomnienia w krótkim czasie.

Polecam fanom „sportowych” książek. Warto też rozejrzeć się za filmem o tym samym tytule.

piątek, 1 czerwca 2012

"Tess D'Urberville" reż. D. Blair




Reżyseria: David Blair
Gatunek: serial kostiumowy / dramat / romans
Czas trwania: 4 odc. x 50 min (ok. 52 min)
Kraj / Rok produkcji: Wielka Brytania 2008


Wydaje mi się, że już całe wieki nie oglądałam żadnego filmu. Ostatnio ograniczam się jedynie do seriali, bo oczywiście krócej trwają. A to jest dla mnie ważne, szczególnie w tym miesiącu. Otrzymałam jednak w tamtym tygodniu do obejrzenia serial „Tess D'Urbervilles”, który długością i rozwojem wątków bardziej przypomina film. Mimo początkowej niepewności z racji określenia „kobiecy film”, na które mam wręcz uczulenie i omijam szerokim łukiem, to w jednym zdaniu powiem: myliłam się, świetne to! 

Historia obdarzonej niezwykłą urodą i wrażliwością Tessy - 16-letniej dziewczyny z biednego domu (Gemma Arterton), której rodzice odkrywają, iż pochodzą ze starej szlacheckiej rodziny. Wysyłają dziewczynę do posiadłości dalekich krewnych, gdzie Tessa znajduje zatrudnienie. Poznaje tam młodego dziedzica - Aleca, a jej życie ulegnie zmianie, jakiej z pewnością nie oczekiwała... Czy wiara w dobroć ludzi i ich bezinteresowność dadzą jej szczęście? //(Best Film)

Przede wszystkim to ekranizacja, więc tradycyjnie celem jest przeczytanie książki, na podstawie której powstała. Jak już się wywiedziałam jej autorem jest Thomas Hardy, a tytuł jest taki sam jak filmowy. Co mnie ujęło? Przede wszystkim Anglia, piękne krajobrazy, wielkie przestrzenie… i Stonehenge w jednej z ostatnich scen. Nie bez przyczyny, bo wszystko rozgrywało się na południu kraju. Dodatkowo wciągająca historia niewinnej dziewczyny, którą życie mocno doświadczyło.



To jest czas, który bardzo lubię w literaturze i filmach: te wszystkie damy, piękne stroje, ogromne posiadłości, dżentelmeni, ale także zwrócenie uwagi na losy najbiedniejszych, wśród których ukrywają się perełki. Bardzo dobry serial, polecam. 

Do obejrzenia nie tylko w kobiecym gronie, choć ja z siostrą spędziłyśmy dzięki niemu dwa miłe wieczory.

"W nieczytanych książkach jest jakiś smutek..." - cytat z 1 odcinka
Related Posts with Thumbnails