piątek, 31 grudnia 2010

Podsumowanie


Coż. Wy podsumowujecie, ja czytam i później sama też czuję się zmobilizowana. Dzięki temu policzyłam przeczytane, a raczej zrecenzowane książki w tym roku na blogu i stworzyłam oddzielną stronę PRZECZYTANE 2010.

Więc tak:

W tym roku przeczytałam jak wynika z recenzji 94 książki. Uważam, że to dobry wynik. Szczególnie dużo czytałam po nawiązaniu kilku współpracy z wydawnictwami, a może też dlatego że nastąpił czas studiów i jesień, więc jakoś mniej wyjazdowo-imprezowo było.

Patrząc w statystykę najchętniej czytaliście posty:

1. "Marilyn, ostatnie seanse" M. Schneider

2. "Książę Mgły" C. R. Zafón

3. Konkurs - "Kudłata" D. Berg

4. "Saga Córka Morza" T. Angelsen

5. Prośba :)


Współpracuję z 11 wydawnictwami (choć teoretycznie jest ich więcej, ale książki od pozostałych są jeszcze w drodze) z czego bardzo się cieszę.

Do tej pory napisaliście 858 komentarzy. A strona była wyświetlana 16 866 razy.


Nie wiem jak u Was, ale mi statystyka blogera działa chyba dopiero od lipca, więc dane raczej są tylko z tego okresu.


Dziękuję wszystkim za odwiedziny, współpracę i miłe chwile, które przez ten rok przeżyłam. Życzę Wam wszystkiego najlepszego w Nowym Roku!
Żeby nadchodzący był jeszcze lepszy niż ten obecny!


środa, 29 grudnia 2010

"Kwiat Diabelskiej Góry" K. Enerlich


Katarzyna Enerlich, jak sama twierdzi, miłość do Prus Wschodnich ma we krwi. Może właśnie dlatego, tło całej historii umiejscowiła w małej wsi na Mazurach – Pustnikach (za czasów Prus Wschodnich nazywanej Pustnick). Miejscowość ta, na pozór spokojna i cicha, kryje w sobie wiele rodzinnych historii, które splotły się ze sobą na kartach tej książki. Pozwólmy zabrać się pani Katarzynie w podróż na piękne Mazury, te dawne i te obecne.

Główną bohaterką książki jest Inga, czterdziestoletnia Niemka. Jako dziecko mieszkała w Pustnikach z matką i babką, ale wyprowadziły się do Niemiec w latach 70. XX wieku. Gdzieś w pamięci jeszcze miała mazurską wieś, jednak było to wspomnienie zamglone i nie z tych, do których chętnie wracała. Wolała być nowoczesną Niemką, niż wspominać dawne czasy, do których coraz częściej w rozmowach powracała jej matka. Inga, nie zwracała uwagi na rodzinne opowieści i dawną klątwę, którą stara zielarka rzuciła na jej babkę u stóp Diabelskiej Góry. Wydawało jej się, że właściwie przypadkowo każda z kobiet w jej rodzinie jest sama, a ona do tej pory nie ułożyła sobie życia. Wszystko się jednak zmienia podczas podróży Ingi z przyjaciółmi do Francji. Decyzja o wcześniejszym powrocie z koncertu okazuje się tragiczna w skutkach. Jednak dzięki temu, poznaje na jednej z plaż w Bretanii tajemniczego Michaela, który ku jej zdumieniu potrafi rozmawiać po polsku. Chwilowa fascynacja może na zawsze zmienić jej życie.

W tym samym czasie, matka Ingi – Rosemarie, natrafia w niemieckiej gazecie na wywiad z dawną gospodynią dworu Heimannów, która pracowała tam z jej matką kucharką. Wspomnienia spadają na nią jak lawina, nie potrafi wyzbyć się chęci powrotu na Mazury. Chce chociaż ostatni raz w życiu jeszcze raz zobaczyć rodzinny dom i ziemię, na której się wychowała. Ma nadzieję, że ten artykuł zainteresuje w końcu jej córkę przeszłością rodziny i wpłynie na jej decyzję by towarzyszyć matce.

Może to właśnie Mazury naprawią sytuację, w jakiej obecnie znalazła się Inga? Naprowadzą ją na dobrą ścieżkę, a może nawet wskażą prawdziwe szczęście, którego do tej pory nie dostrzegała? Może tytułowy kwiat z Diabelskiej Góry odczaruje złą wróżbę i ocali prawo obu kobiet do miłości?

Pani Katarzyna w przyjemny sposób opowiada nam rodzinną historię. Choć autorka zaznacza, że w książce mieszają się fakty z fikcją, to chciałoby się naprawdę uwierzyć, że to wszystko się wydarzyło. Uwielbiam książki inspirowane prawdziwymi historiami, którym pisarz daje szansę na dłuższe istnienie w ludzkiej pamięci. Bo czy nie jest tak, że historia żyje tak długo jak o niej pamiętamy? W Pustnikach wciąż wspomina się pewien nietypowy (mało powiedziane) ślub z czasów wojny...

Chciało by się powtórzyć za autorką: „Czy Hilda, gdyby wiedziała, jak to wszystko się dalej potoczy, to podjęłaby decyzję o ślubie z Erichem?” Ja myślę, że nie, bo nikt nie chce skazywać swoich potomków na życie z klątwą, za coś z czego tak naprawdę nie miał nawet chwili szczęścia.

Książka jest uzupełniona wieloma zdjęciami, obrazującymi współczesną Bretanię (zdj. Andrzeja Skrodzkiego) i Pustniki (zdj. autorki). Ten dodatek jeszcze bardziej wpływa na wyobraźnię czytelnika, a także na wiarygodność opisanych miejsc. Ja po lekturze książki wiem jedno, tegoroczne wakacje spędzam na Mazurach i z wielką chęcią zajrzałabym do Pustników.

4,5/6


Książkę otrzymałam od wydawnictwa MG.

poniedziałek, 27 grudnia 2010

"Śmiech w ciemności" V. Nabokov


Vladimira Nobokova chyba każdy czytelnik kojarzy przede wszystkim z „Lolity”. Wobec jego książek chyba nie można być obojętnym, bo albo się je kocha, albo nienawidzi. Ja po lekturze jego najbardziej znanej książki miałam jednak mieszane uczucia. Nie trafiła do mnie, ale wiedziałam że muszę dać mu jeszcze jedną szansę i oto jestem po lekturze „Śmiechu w ciemności”.

Nabokova zaczyna książkę dość nietypowo, zdradzając nam całą historię w jednym zdaniu.

„Żył sobie raz w niemieckim mieście Berlinie mężczyzna imieniem Albinus, bogaty, szanowany, szczęśliwy; pewnego dnia porzucił żonę dla młodej kochanki; kochał, lecz nie był kochany; i życie jego zakończyło się katastrofą”. (s. 7)

Jednak już w następnym informuje, że najważniejsze są jednak szczegóły i ciągnie historię dalej.

„Ot i cała historia, moglibyśmy więc postawić kropkę, gdyby ze snucia opowieści nie płynęła korzyść i przyjemność; a choć na kamieniu nagrobnym bez trudu pomieści się skrócona wersja ludzkiego życia w oprawie z mchu, szczegóły zawsze są mile widziane”. (s. 7)

Początek objawia się jako fragment filmu, bo czyż wielu reżyserów właśnie tak nie rozpoczyna swoich filmowych opowieści? Rzuca nam migawkę zakończenia, by od niego wyprowadzić całą historię z dbałością o szczegóły, które doprowadziły do takiego, a nie innego końca. Podobnie zrobił Nabokov, zainteresował nas, zaszczepił chęć poznania całej historii. Niektórym może się ona w tym momencie wydać banalna. Czytelnik odszukuje w myślach podobne historie i już wie jak się to potoczy. Jednak nic bardziej mylnego, bo zabawa dopiero się zaczyna.

Wydaje się, że Albinus ma wszystko czego może potrzebować człowiek w jego wieku. Jest bogaty, ma ustaloną pozycję społeczną, ludzie go szanują. Nie może też narzekać na rodzinne życie, ma kochającą żonę Elizabeth oraz córkę Irmę. W pewnym momencie jednak uznaje, że mimo miłości do żony, nie ma już między nimi tej namiętności, której potrzebuje. W tym właśnie momencie rozpoczyna się cała opowieść. Albinus poznaje młodą i głupiutką Margot, której wdzięk i uroda zachwyca go do tego stopnia, że porzuca dla niej swoją rodzinę i dotychczasowe życie. Choć nazywam Margot głupiutką, to jednak trzeba jej przyznać, że potrafiła rozkochać w sobie i wykorzystać dużo starszego od niej mężczyznę w taki sposób, by mieć z tego jak najwięcej korzyści. Albinus szczęśliwy z młodą kochanką, nie przewiduje jednak nadciągających wypadków. Na drodze jego szczęścia staje dawny kochanek Margot, który wraz nią knuje okropną intrygę, niszczącą jeszcze bardziej życie Albinusa. Tytuł książki w dalszym rozwoju sytuacji trzeba rozumieć dosłownie. Śmiech kochanków z oślepienia Albinusa jest jak najbardziej rzeczywisty. Najpierw jest to oślepienie miłością do Margot, a później dochodzi jeszcze ślepota fizyczna. Tą ostatnią „bliscy” głównego bohatera całkowicie wykorzystują, nie ukrywają się już ze swoją miłością, śmiejąc mu się w twarz. Wobec każdego z bohaterów książki czytelnik ma różne uczucia, które zmieniają się z każdym kolejnym epizodem. Jednego można być pewnym, wobec takich bohaterów nie można być w żaden sposób obojętnym.

Nabokov stworzył książkę idealną na scenariusz filmowy. Widać to w krótkich rozdziałach, licznych zmianach scenerii, plastycznym opisie tła i sytuacji. Powieści tej nie powinno się tylko czytać, ale traktować ją właśnie jak film, w którym treść odbieramy kilkoma zmysłami. Smaku dodaje język jakim posługuje się autor. Już od jakiegoś czasu nie czytało mi się żadnej książki, tak dobrze pod tym względem jak właśnie „Śmiechu w ciemności”.

Powieść Nabokova jest czytelniczą ucztą, wartą uwagi każdego czytelnika. Trzeba się nastawić na coś więcej niż śledzenie kolejnych wątków, by odkryć jej magię. Wydaje mi się także dobrą książką, na pierwsze spotkanie z prozą tego autora. Po „Lolicie”, której do końca dobrze nie odebrałam, teraz jestem zachwycona i już planuję lekturę kolejnych jego książek.



5,5/6

Książkę otrzymałam od wydawnictwa Muza.

niedziela, 26 grudnia 2010

Stos świąteczny

Od dwóch (może nawet trzech) dni oglądam Wasze poświąteczne stosy, z braku własnych (choć jedna akurat jest świątecznym prezentem) pokazuje własne przedświąteczne/recenzyjne:



"Opowieści celtyckie", "Nasza klasa i co dalej", "Zakręty losu" i "Skaza" - książki do recenzji od wydawnictwa Novae Res.

"Malowany ptak" - do recenzji od wydawnictwa Albatros.

"Zasada trzech dni" - mój jedyny książkowy prezent świąteczny od W.

Ale pieniężne prezenty szybko mam zamiar zamienić na książki. Znak tradycyjnie mnie kusi jak co roku, bo mam wielką ochotę skompletować powieści Llosy, a do tego mam kod rabatowy... :)


Na zdjęciu nie ma, ale w wigilię pojawił się kurier z przesyłką od Merlina, w której był film "Paintball". Film obejrzany, ale prawdę mówiąc nie ma o czym pisać, więc recenzji nie będzie.

"Dopóki mamy twarze" C. S. Lewis


Autorem książki jest C. S. Lewis, znany przede wszystkim jako twórca „Opowieści z Narnii”. Ja podobnie jak wiele innych osób w Polsce, postrzegałam go głównie jako twórcę powieści wpisujących się w kanon literatury dla dzieci i młodzieży. Jednak zupełnie niesłusznie, bo właśnie książki przeznaczone dla starszych czytelników tak naprawdę pokazują, co Lewis chciał po sobie pozostawić. Jak wiem z opisu innych książek i noty biograficznej autora, w każdej powieści Lewis pozostawił część swojego życia i doświadczeń. Wątków autobiograficznych w jego tekstach jest wiele. „Dopóki mamy twarze” jest ostatnią powieścią przeznaczoną dla dorosłych czytelników, niestety w Polsce jest prawie nieznana. C. S. Lewis zafascynowany przeczytanym podczas studiów u Apulejusza mitem o Erosie i Psyche, stworzył historię bazującą na dawnym micie, ale jednocześnie dołożył do niej nowe, niepowtarzalne elementy. Dzięki temu zabiegowi historia Psyche wydaje się jeszcze bardziej ciekawa, pouczająca i wciągająca.



Główna bohaterką powieści Lewis uczynił Orual, najstarszą córkę króla Troma, władcy Glome. Księżniczka, jako narratorka przedstawia nam tekst swojego oskarżenia przeciwko bogom. Opowiada o swoim dzieciństwie, bez matki, za to z porywczym i agresywnym ojcem w innej części zamku. Pisze także o uzależnieniu królewskiego losu od kultu krwawej bogini Ungit. Zmuszona ukrywać się za welonem, by nie odstraszać ludzi swą brzydotą, traci osobę, którą kocha najbardziej na świecie, swoją przyrodnią siostrę – Istrę, w języku grecki znaną jako Psyche. Za wszystko obwinia bogów, bo czyż to nie przez nich królewski ród musiał oddać piękną księżniczkę jako ofiarę? Oskarża ich o okrucieństwo, obojętność wobec niewinnych ludzkich losów, którymi bogowie bawią się jak chcą. Orual wykrzykuje swe pytania i żąda odpowiedzi. Nawet nie wie, że je w końcu otrzyma...

C. S. Lewis bardzo umiejętnie splótł mit o Psyche i historię starożytnej krainy Glome. Choć to właśnie wątek Psyche i Orual jest podstawą historii, to nie brakuje w niej wielu pasjonujących wątków pobocznych. To opowieść nie tylko o królestwie, barbarzyństwie, krwawych ofiarach składanych bogom, ale także o pojedynkach, miłości, wojnie, rozmowach o greckiej filozofii... Wszystkie te elementy tworzą wspaniałe i bogate tło dla całej opowieści.

Na historię przedstawioną przez Lewisa można spojrzeć w różny sposób. Niektórzy będą czytać ją jako opowieść o starożytnej krainie, inni spojrzą na nią jako na nową odsłonę znanego mitu. Jednak dla mnie jest to powieść tak głęboka, wielowątkowa i wieloznaczna, że czytając ją po raz kolejny odkryję pewnie coś zupełnie nowego. Teraz jest to przede wszystkim historia o uzależnieniu od drugiego człowieka, miłości, która sięga niemal nienawiści i problemie wiary, który dotyka chyba każdego.

Książka przyciąga mój wzrok okładką. Jest prosta, minimalistyczna, w stosowanych kolorach, ze zdjęciem bardzo ładnej dziewczyny. Zdjęcie naprawdę mi się podoba, jest w jakiś sposób delikatne, jeśli spojrzeć na całość powieści, to naprawdę pasuje do tekstu.

Uważam, że każdy powinien po nią sięgnąć. Najlepiej od razu, więc marsz do księgarni lub biblioteki! :)

5,5/6


Książkę otrzymałam od wydawnictwa Esprit.

piątek, 24 grudnia 2010

Wesołych!

Chciałabym Wam (już po kolacji wigilijnej i w trakcie upragnionej chwili spokoju) złożyć Wam najserdeczniejsze życzenia z okazji Świąt Bożego Narodzenia oraz nadchodzącego Nowego Roku. Życzę Wam byście spędzili je w gronie rodziny i przyjaciół oraz by Nowy Rok był jeszcze lepszy niż ten, który odchodzi. Życzę Wam także zdrowia, miłości, przyjaźni i szczęścia oraz wielu wielu prezentów (przede wszystkim książkowych)




Inne fajne choinki z książek możecie obejrzeć TU.

środa, 22 grudnia 2010

"Mężczyzna, który się uśmiechał" H. Mankell - audiobook


Z radością oczekiwałam kolejnego spotkania z twórczością Henninga Mankella, a właściwie jednym z moich ulubionych bohaterów, Kurtem Wallanderem. Tym razem spotkanie było nietypowe. Nie książka, lecz audiobook był moim towarzyszem w kolejnej sprawie szwedzkiego policjanta. Jeśli chodzi o te „nowe książki” czyli audiobooki i ebooki to nie mogłam się do nich przekonać. Aż do chwili, gdy otrzymałam propozycję wysłuchania kryminału Mankella. Muszę także przyznać, że duże znaczenie w tej sprawie miało dla mnie wysłuchanie fragmentu książki na stronie Biblioteki Akustycznej. Głos pana Adama oczarował mnie po raz kolejny i właściwie nie potrafiłam już sobie wyobrazić, że mogę nie poznać tej historii z jego pomocą.

Dla tych, którzy pierwszy raz słyszą o twórczości Henninga Mankella spróbuję przybliżyć jego postać. Autor jest szwedzkim pisarzem kryminałów, obecnie jednym z najbardziej znanych. Bohaterem większości jego powieści jest Kurt Wallander (w 9 książkach wydanych po polsku), policjant pracujący na posterunku w Ystad. „Mężczyzna, który się uśmiechał” to czwarta z kolei powieść pisarza.

Tym razem Wallandera spotykamy na życiowym zakręcie. Ma depresję po zabiciu człowieka, prawie od roku jest na urlopie z tego powodu. Widmo odejścia z pracy jest coraz bliższe. Jednak pewnego dnia pojawia się w odwiedzinach u Kurta Sten Torstensson, jego znajomy prawnik. Sten jest przekonany, że jego ojciec, który niedawno zginął w wypadku, tak naprawdę padł ofiarą morderstwa. Prosi Wallandera o pomoc w rozwikłaniu zagadki. Ten jednak pewny swojej decyzji o odejściu z policji odmawia i odsyła go do policjantów prowadzących sprawę. Kiedy jednak Torstensson zostaje zastrzelony, Wallander decyduje się poprowadzić śledztwo. Za śmiercią adwokata, idą następne, a odkrywanie tajemnicy staje się coraz bardziej niebezpieczne dla wszystkich uczestników śledztwa. Kim jest tajemniczy właściciel zamku w Farnholmie? Co łączy go ze śmiercią adwokatów? Czy Wallanderowi po raz kolejny uda się rozwikłać zagadkowe morderstwa? Tego wam nie powiem, ale jednego można być pewnym, Mankell podobnie jak w poprzednich książkach świetnie stopniuje napięcie, a zawiłość sytuacji po raz kolejny potrafi zaskoczyć. Akcja powieści rozwija się bardzo szybko, wciąga i nie pozwala się oderwać.

W przypadku audiobooka warto zwrócić uwagę na lektora, którym jest Adam Ferency. Tego pana nie trzeba chyba nikomu przedstawiać, świetny aktor bardzo dobrze poradził sobie z kryminałem Mankella. W odpowiedni sposób stopniował napięcie, a głos dostosowywał do akcji powieści. Muszę przyznać, że naprawdę przyjemnie mi się go słuchało. Książka umiliła mi podróże busem, a także zastępowała nocną ochotę na czytanie, gdy nie wypadało już zaświecić lampki. Z przykrością się rozstaje z tą pozycją, ale mam nadzieje, że już niedługo znów będzie mi dane wysłuchać jakiejś książki. Podejrzewam, że audiobook znajdzie uznanie głównie wśród fanów kryminałów oraz młodzieży. Tym, którzy po raz pierwszy zabiorą się za powieść Mankella, jednak zalecam by czytali w odpowiedniej kolejności rozpoczynając od „Mordercy bez twarzy”.

Warto zwrócić także uwagę na okładkę audiobooka. Jest na niej uśmiechnięty mężczyzna. Ten obrazek świetnie pasuje do tytułu, ale też bardzo dobrze łączy się z treścią książki. Tam też występuje mężczyzna, któremu uśmiech nie schodzi z warg. Uśmiech ten, nie jest jednak radosny, jest niepokojący i niebezpieczny jednocześnie, jak uśmiech kogoś kto wie wszystko, jest zawsze krok przed Tobą.

Audiobook otrzymałam do recenzji od portalu nakanapie.pl

5/6

wtorek, 21 grudnia 2010

Ekranizacja "Pamiętników Wampirów"!

Informacja dla fanów serii "Pamiętniki Wampirów"!

Już dziś w TVN o godzinie 22:30 odbędzie się emisja ekranizacji powieści amerykańskiej pisarki L. J. Smith autorki książek z serii "Pamiętniki Wampirów".



Serial składać będzie się z 22 odcinków. Muzykę do filmu stworzył: Michael Suby. Film wyreżyserował: Marcos Siega, Guy Ferland i Joshua Butler. Zagrają w nim m.in: Nina Dobrev, Paul Wesley, Ian Somerhalder i Steven R. McQueen.

O serialu:


Serial opowiada historię młodej dziewczyny - Eleny Gilbert (Nina Dobrev), która może mieć każdego chłopaka. Gdy w jej szkole pojawia się tajemniczy Stefan, za cel obiera sobie zdobycie go, jednak on okazuje się odporny na jej wdzięki. Wkrótce jednak będzie musiał chronić ją przed niebezpiecznym i żądnym zemsty Damonem - jego bratem - który przypomina Stefanowi o swoim istnieniu. Jeden jest dobry, drugi zły. Bracia walczą o jej duszę i o dusze jej przyjaciół, rodziny oraz mieszkańców jej rodzinnego miasteczka.

Ja choć nie czytałam to z chęcią obejrzę ;) bo pieczenie ciastek jeszcze trochę zejdzie... Będziecie oglądać?

niedziela, 19 grudnia 2010

"Życie teoretycznie" M. Zarębska


Bohaterką książki „Życie teoretycznie” Magdaleny Zarębskiej jest Sabina, absolwentka rehabilitacji. Poznajemy ją w momencie podjęcia pierwszej pracy w życiu. Szczęśliwym trafem stała się pracowniczką ekskluzywnego domu starości „Pod Dębami”. Jest to miejsce idealne na starość, pełne wspaniałego wyposażenia i udogodnień. Niestety dużo kosztuje, więc mieszkańcami pałacu są jedynie najbogatsze osoby w kraju, a lista oczekujących powiększa się z każdym dniem. Podobnie było z ilością chętnych do pracy w tym pensjonacie. Niewielu miało jednak taką możliwość jak Sabina, która z dobrym rezultatem przeszła przez wszystkie etapy rekrutacji. Szybko jednak okazuje się, że wymarzone miejsce, to nie tylko wysokie zarobki i prestiż, ale także ciężka praca i prawdziwe poświęcenie. Sabina mimo, że chce być idealnym pracownikiem, nie radzi sobie z podstawowymi wymaganiami pracodawców, jak np. przeczytanie do końca statutu i regulaminu obowiązującego pracowników. Z tego faktu wyniknie wiele jej problemów w pracy. Sabina jakby tego było mało, jest także zdominowana przez rodziców. Każdy jej plan życiowy jest od nich uzależniony, to oni wybierali jej szkoły, kierunek studiów, a nawet pracę. Dla niej najważniejsze jest, by rodzice byli z niej zadowoleni i dumni, sama nie potrafi o niczym zdecydować. Nie ma przyjaciół, chłopaka, a nawet znajomych, z którymi mogłaby się spotkać. Żyje w zamknięciu, biegnąc na każde skinienie nerwowej i uzależnionej od seriali matki. Rodzice Sabiny ustalili jej życie według tego, by dużo zarabiała (bo przecież musi im odpłacić za to, że się nią zajmowali), miała zawód rehabilitantki (bo lepiej mieć na starość w domu własną niż płacić obcej) oraz by mogli się chwalić, gdzie i z kim pracuje ich córka (hit na wszystkich urodzinach i imieninach w rodzinie). Sabina wychowana tak, by być na każde zawołanie, przenosi chęć zaspokajania potrzeb również na pacjentów, którzy to z łatwością wykorzystują. Rzeczywistość przekracza jednak wyobrażenia dziewczyny, nie potrafi sobie poradzić z obowiązkami w pracy i tymi w domu wobec rodziców.

„Życie teoretycznie” to dobra książka, pokazująca świat oczami dziewczyny kompletnie nie panującej nad swoim losem.
Nadmierna chęć niesienia pomocy, służalczość (nie widzę innego wyrażenia) wobec rodziców i pacjentów oraz emocjonalna chwiejność sprawia, że jej życie jest kompletnie nieudane. O świecie wie wszystko tylko teoretycznie, z kazań rodziców, niestety cała wiedza rozbija się o mur rzeczywistości już w pierwszym dniu pracy. Muszę przyznać, że nie polubiłam Sabiny, moje wyobrażenia na temat życia są kompletnie inne. Trochę jej współczuje rodziców i tego, że w odpowiedniej chwili nie potrafiła się postawić i sama ułożyć swojego życia. Niestety ma, na co zasłużyła, a jak pokaże zakończenie, chyba wcale jej to nie przeszkadza.

4/6


Książkę otrzymałam od wydawnictwa Prozami.

sobota, 18 grudnia 2010

Stosy ostatniotygodniowe

Trochę się znów nazbierało. To paczki z ostatniego tygodnia:



"Córka krwawych" - z allegro za 15 zł, a oczywiście skłoniły mnie do tego bardzo dobre recenzje wielu osób.
"Rzeka szaleństwa", "Wodospad", "Kręgi", "Altowiolista" i "Jak to robią twardzielki..." - do recenzji od wydawnictwa Sol.
"Kochanek malutki" - do recenzji od wydawnictwa Replika.
"Aż śmierć nas rozłączy" - wygrane u Leny :) dzięki jeszcze raz.



"Serce Kaeleer" - chyba ok. 20 zł na allegro.
"Tradycje polskiego stołu" - do recenzji od Muzy.
"Dopóki mamy twarze" - do recenzji od wydawnictwa Esprit.


Niektórych paczek jeszcze oczekuję :) Mam nadzieje, że dojdą przed świętami.

A jeśli chodzi o zakupy to boję się iść do Matrasa. Ceny powalają.

Wyniki konkursu!


W końcu mi się udało znaleźć chwilę czasu, więc ogłaszam wyniki!

Oto jak wyglądało losowanie:










Zwycięzcą jest osoba posiadając e-maila n-talia@o2.pl!

Gratuluję, a wszystkim którzy udział dziękuję. Macie bardzo fajne pomysły na poprawę humoru. Oczywiście przeważały książki, czekoladki wszelkiego rodzaju i rodzina/znajomi. :)

czwartek, 16 grudnia 2010

Konkurs - "Kudłata" D. Berg


Pomyślałam sobie zorganizuję konkurs, spóźniony z racji roku mojego bloga, a dodatkowo z okazji zbliżających się świąt. Niech ktoś dostanie prezent :)

Do wygrania będzie "Kudłata" Doroty Berg, o której pisałam tutaj.

Zainteresowanych proszę o zgłaszanie się w komentarzach. Czas? Hmm, niech do soboty do 10:00 będzie. Potem losowanie :)


PS. Jak ktoś chce (to nie obowiązek) może napisać jaki jest jego najlepszy sposób na poprawę humoru :)


Osoby nie posiadające bloga proszę o pozostawienie adresu e-mail.

Relacja z IV lubelskich targów książki 2010


Tak jak zapowiadałam, wybrałam się na lubelskie targi książki i oczywiście zdam Wam relacje (choć nie bardzo jest z czego).

Targi odbyły się w dniach 3-4 grudnia w Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej im. Hieronima Łopacińskiego w Lublinie. Jako, że czas miałam ograniczony, to wybrałam się tylko na spotkanie z Marcinem Wrońskim, wcześniej zwiedzając galerie ze stoiskami wydawnictw.









Tak wyglądały właściwie całe targi z drzwi do galerii biblioteki. Oprócz stoiska Fabryki Słów nic mnie tam nie zainteresowało. Ale z Fabryką był inny problem, przez pół godziny mojego pobytu nawet przez chwile nikt nie pilnował ich stoiska, więc nawet nie można było porozmawiać ani kupić książki, choć miałam to w planach.



Jak widać lubelskie targi jeszcze nastawione są na promowanie lokalnych pisarzy, książek i wydawnictw. Choć słyszałam już zapowiedź, że mają zamiar rozszerzyć działalność i może zrobić coś na kształt ogólnopolskich? Hala na takie targi w Lublinie jest, więc miejsce nie byłoby problemem. Gorzej jak zwykle z organizacją pewnie.

Najważniejszym punktem wyjścia było jednak spotkanie z Marcinem Wrońskim. Zaopatrzona we własny egzemplarz "Officium Secretum. Pies Pański" stawiłam się przed 13 w Czytelni Zbiorów Specjalnych w oczekiwaniu na pisarza. Spotkanie prowadziła pani Ewa Hadrian, która była bardzo dobrze przygotowana. Ja nie czytając żadnej jego powieści nie zadawałam żadnych pytań, w ogóle publiczność nie była skora do rozmowy. Każdy jakby oczekiwał już tylko momentu krótkiej rozmowy z panem Wrońskim i autografu na swoim egzemplarzu. Niestety spotkanie się przedłużało, po 1,5h nie było widać jego końca, a mi mało brakowało by bus uciekł. Musiałam wyjść. Bez autografu niestety. Bardzo wtedy pożałowałam, że nie poprosiłam o wpis, gdy spotkałam pana Wrońskiego na sali.





Targom towarzyszyła wystawa "Kresy" w fotografii Henryka Poddębskiego.





Niestety nie zakupiłam żadnej książki, choć miałam ochotę na kilka pozycji z Fabryki.

środa, 15 grudnia 2010

"Droga ślepców" M. Dryjer


„Droga ślepców” to debiut wydawniczy Marka Dryjera. Bardzo się cieszę, że wydawnictwo Radwan zdecydowało się na jego wydanie. Książka ma niesamowitą okładkę, doskonale wprowadzającą w klimat powieści. Musze także przyznać, że to chyba najlepszy debiut jaki do tej pory czytałam.

Akcja powieści toczy się w przyszłości, gdzieś na obszarze Ameryki. Kontynent pokrywa gruba warstwa pyłu wulkanicznego. Całość wygląda jak po wielkiej katastrofie. Już na samym początku poznajemy dwóch bohaterów: chłopca i mężczyznę, który się nim zaopiekował. Dzięki temu chłopiec ma szansę na przeżycie. Rozpoczyna się ich wspólna droga, podczas której muszą walczyć o przetrwanie na każdym kroku. Wielkie połacie uschniętych drzew, kryją w sobie niebezpieczeństwo innych ludzi, którzy gotowi są zabijać, aby mieć co jeść. Niewyobrażalny teraz kanibalizm, tam jest czymś normalnym, a czasami według niektórych jedyną szansą, by przeciągnąć swój żywot o kilka dni. Mijane przez bohaterów miasta są zniszczone i pełne wszechogarniającego pyłu. Znalezienie czegoś do jedzenia jest wielkim szczęściem. Brakuje też wody, często trzeba chować się przed padającym kwaśnym deszczem. Na każdym kroku może czaić się śmierć, ludzie, którzy właściwie już zachowań ludzkich nie mają polują na innych. Ciągła wędrówka zmusza małego chłopca do przedwczesnej dorosłości, zabija w nim powoli niewinność. Najważniejsza jednak jest nadzieja, że na południe, gdzie zmierzają jest lepiej. Tam według wyobrażeń świat jest piękniejszy, mniej zniszczony, że tam będzie woda i jedzenie. Ciągła nadzieja, a także potrzeba odszukania rodziny przez mężczyznę, jest największym motywatorem do stawiania kolejnego kroku. Gdzieś przecież musi być lepiej, gdzieś może jednak świeci upragnione słońce...

Podczas czytania powieści towarzyszył mi strach mieszany ze współczuciem. Autor idealnie wykreował postacie, które walczą o każdą kolejną godzinę życia, pełne strachu pomieszanego z głodem. Klimat powieści przypomina mi „Bastion” Kinga, gdzie po wypuszczeniu wirusa, wymiera populacja, a ci którzy przeżyli muszą walczyć o życie. W obu powieściach jest podobnie wykreowany świat opustoszałej i zniszczonej Ameryki.

Autor na końcu wyjaśnia, co było powodem katastrofy. Książka choć przeraża, daje jasny przekaz: musimy dbać o nasz świat, bo w końcu to my, a nie jakaś wymyślna katastrofa doprowadzimy do jego upadku. Będziemy jak bohaterowie tej książki, błąkać się po świecie w poszukiwaniu choćby butelki wody, jednego czystego źródła, jednej zielonej gałązki... Szanujmy to, co dostaliśmy, bo możemy utracić nie tylko Ziemie, ale także człowieczeństwo.

Wywiad z autorem, w którym odpowiada m.in. na moje pytania (pierwsze 4).

Książkę otrzymałam od portalu Lubimyczytac.pl

poniedziałek, 13 grudnia 2010

"Wicked. Życie i czasy Złej Czarownicy z Zachodu" G. Maguire


Już od jakiegoś czasu miałam potrzebę przeczytania czegoś z fantastyki. Przeglądając zasoby biblioteki uniwersyteckiej zauważyłam „Wicked. Życie i czasy Złej Czarownicy z Zachodu”. Przypomniałam sobie jak wiele dobrych recenzji czytałam, gdy książka pojawiła się w księgarniach. Nie namyślając się długo, pełna nadziei na niesamowitą podróż po fantastycznym świecie, wypożyczyłam ją. Chyba był to jednak błąd.

Każdy z rodziców, oczekując dziecka na pewno chce by było idealne. A przynajmniej żeby nie było chore, żeby miało wszystkie paluszki u rączek i nóżek. Jednak co zrobić w przypadku, gdy dziecko okazuje się zielone, a żadne z rodziców nawet nie przejawia na swej skórze jakiegokolwiek jej odcienia? Z takim problemem muszą się zmierzyć rodzice Elfaby. Nikt nie wie, co jest powodem zieleni na skórze dziecka. Jej ojciec obwinia swoje niepowodzenia w sprowadzaniu na dobrą drogę mieszkańców okolicznych wiosek dzięki kazaniom. Wydaje mu się, że narodziny zielonej Elfaby mogą być karą. Jej matka podejrzewa tajemniczy eliksir, który wypiła przed narodzeniem córki. Rodzicom ciężko było ją kochać, bo przecież właściwie miała być wytęsknionym synem. Mimo wszystko Elfaba jednak jakoś wyrosła na samodzielną, inteligentną i niezwykłą dziewczynę. Czas studiów w Sziz pokazał jej świat polityki, różnice pomiędzy zwierzętami a Zwierzętami, podziały na grupy etniczne, w których zawsze ktoś jest gorszy... Czy właśnie te lata skazały ją na los, który wszyscy dobrze znamy? W jakim momencie i dlaczego została Złą Czarownicą z Zachodu? A może Zło wcale nie jest złem?

„Ludzie, którzy twierdzą, że są źli, zwykle nie są gorsi od reszty. – westchnął. – To ludzie, którzy twierdzą, że są dobrzy lub w jakimś sensie lepsi od innych, należy się wystrzegać.” (s. 409)

Gregory Maguire mimo, ze wzorował się na klasycznej książce o Czarnoksiężniku z Krainy Oz, pokazał świat zupełnie inny i bogatszy. Historii z Dorotką i jej walki z Czarownicą było bardzo mało. Szkoda, że nie mógł napisać o tym więcej, bo dopiero wtedy zaczęło się coś dziać. Z przykrością stwierdzam, że powieść mnie znudziła. Początkowe rozdziały o życiu małej Elfaby, jej nauki w Sziz były jeszcze ciekawe, ale czasy późniejsze to rozciąganie dla mnie tej książki na siłę. Za długie opisy i przedstawianie zupełnie niepotrzebnych sytuacji, wcale nie miały wpływu na moje lepsze zapoznanie się z postacią przyszłej Czarownicy. Zaciekawiły mnie za to momenty, w których Elfaba rozmawiała z różnymi osobami o złu. Może właśnie przez pryzmat tych rozmów powinniśmy spojrzeć na całą książkę? Bo przecież, jak się dobrze przyjrzeć, to nic nie jest takie, jakim się wydaje.

4/6

niedziela, 12 grudnia 2010

Relacja z kongresu: Biblioteka: lubię to!


Kongres Biblioteka: lubię to! odbył się 22 i 23 listopada tego roku w Warszawie. Na miejsce imprezy organizatorzy wybrali Fabrykę Trzciny (piękne i klimatyczne miejsce, zupełnie odbiegające od standardów zwykłych konferencji). Wydarzenie zostało przygotowane z myślą o bibliotekarkach i bibliotekarzach z bibliotek publicznych w małych miejscowościach, ale z nadzieją zainteresowania nim również pracowników bibliotek z dużych miast.

Uczestnicy (ok. 450 bibliotekarzy i osób zainteresowanych tą tematyką, w tym nawet moi wykładowcy) mieli do dyspozycji 20 różnych warsztatów, ciekawych prelekcji i spotkań z ekspertami różnych dziedzin. Z ekspertów można było posłuchać m.in. prof. Tomasza Goban -Klasa i prof. Jerzego Bralczyka. Na wszystkie warsztaty oprócz spotkań z ekspertem były wcześniejsze zapisy. Dzięki temu małe sale uniknęły przeludnienia, a słuchacze wybierali zajęcia które ich interesowały.

Jeśli kogoś interesuje to program dostępny jest tutaj.

Ja mogłam uczestniczyć w tym kongresie dzięki propozycji koleżanki z roku. Dowiedziała się, że organizatorzy szukają wolontariuszy, a nam przydałyby się dodatkowe praktyki. Zgodziłam się i tak pojechałam z tą koleżanką i kolegą z roku do Warszawy.

Już na samym początku rozdzieliśmy między siebie zadania, głównymi było pilnowanie recepcji i sal wykładowych i warsztatowych. Zazwyczaj dobieraliśmy się po dwie osoby. Dzięki temu mogłam uczestniczyć w 4 warsztatach, które muszę przyznać były bardzo ciekawe.

W przerwach poznawaliśmy się przy herbatce :) A poznałam naprawdę fajnych ludzi!

Trochę zdjęć:

















PS. Zapraszam także do obejrzenia kolażu (nie jest mojego autorstwa).

środa, 8 grudnia 2010

"Identyfikatory" S. Drożdżyk


Autorki opowiadań, Sylwii Drożdżyk wcześniej nie znałam, a nawet nie słyszałam nigdzie jej nazwiska. Jako, że ostatnio polubiłam odkrywanie polskich pisarzy, to z wielką chęcią przystąpiłam do lektury tej właściwie cieniutkiej książeczki.

„Identyfikatory” to zbiór 34 opowiadań. Mają dość krótką formę, bo niektóre to zaledwie parę zdań czy kilka dialogów, ale bywają też kilku stronicowe. Opowiadania ukazują rzeczywistość w niekonwencjonalny sposób, często nie brakuje w nich surrealizmu. Tematami dotykają różnych stron życia, głównie naszej codzienności. Autorka w różny sposób przedstawia także ludzie cechy charakteru, których można dopatrzeć się w poszczególnych tekstach. Wgłębiając się w treść powiastek, odnajdujemy sytuacje nam bliskie, znajome, widzimy jak łatwo można zauważyć w naszym życiu temat do napisania opowiadania. Niektóre sytuacje, w które uwikłani są bohaterowie mogą doprowadzić do szaleństwa i obłędu, choć są to tak naprawdę zwyczajne elementy naszej codzienności. Postacie są różne, zwykłe i niezwykłe jednocześnie. Fabuła niektórych tekstów mocno zmierza w groteskę i absurd, jednak to w żaden sposób nie zmienia pojmowania zawartej w nich prawdy. Autorka w ten sposób próbuje zmusić czytelnika do czytania między wierszami, odkrycia ukrytego sensu czy drugiego dna.

Musze przyznać, że jestem zachwycona tymi opowiadaniami. Właśnie stałam się wielbicielką krótkiej formy oraz jej autorki. Dla mnie świetne jest to, jak w kilku zdaniach czy stronach można przekazać tyle rzeczy. Wielu pisarzy chyba musiałoby się nieźle napisać, by osiągnąć to samo. Streszczanie opowiadań nie ma większego sensu, ponieważ są za krótkie, a ja nie chcę komuś odbierać radości odkrywania tego, co zafascynowało mnie. Autorce gratuluję wyobraźni oraz bardzo dobrej obserwacji świata, bez której te opowiadania na pewno by nie powstały.

Z przyjemnością więc przeczytam kolejną pracę pani Sylwii czy nawet jej powieść, jeśli kiedyś taka powstanie.

5/6

Książkę otrzymałam od wydawnictwa Prozami.

poniedziałek, 6 grudnia 2010

"Ostatnia noc jej życia" M. Jennings


„Ostatnia noc jej życia” to pierwsza książka z cyklu o detektywie Murdochu. Autorka, Maureen Jennings zabiera nas w podróż do zimnego Toronto z końca XIX wieku. Po ostatnich czytanych przeze mnie kryminałach czas na jakąś odmianę.

W zimny niedzielny poranek konstabl odnajduje przypadkiem zamarznięte ciało młodej dziewczyny. Sprawa natychmiast zostaje przekazana detektywowi Williamowi Murdochowi, który rozpoczyna śledztwo. Po wyjaśnieniu tożsamości dziewczyny, detektyw próbuje rozwiązać zagadkę. Okazuje się jednak, że każda z kolejnych przesłuchiwanych osób ma coś do ukrycia. Właściwie każdy może być podejrzanym. W rozwiązywaniu sprawy oczywiście nic nie będzie szło łatwo, a zimno będzie jeszcze nie raz doskwierać kręcącemu się po mieście Murdochowi.

W czasie przesłuchań autorka ukazuje barwność kanadyjskiego towarzystwa z końca XIX wieku. Mamy lekarza, detektywa, służące, prostytutki, bywalców klubów dla wyższych sfer, oszukane damy, kochanki, chłopca stajennego oraz wiele innych osób, które rzeczywiście w tych czasach istniały. Bardzo ciekawie są też przedstawione realia życia i sposoby postępowania tych osób. Miejsce wydarzeń dodaje powieści tajemnicy i klimatu dawnego miasta. Tam nic nie jest oczywiste, a kłamstwa i zbrodnie ukrywane są pod pozorem konwenansów. Trzeba głęboko szukać, by wydobyć prawdę. Na szczęście główny bohater, William Murdoch ma intuicję i wyczucie, które pomaga mu w jego nie zawsze łatwej pracy. Dodatkowo brak rodziny wpływa, na to że może sprawie poświęcać więcej czasu niż inni policjanci.

Do treści książki bardzo dobrze jest też dobrana okładka, która wprowadza czytelnika w klimat powieści. Kolor sepii i postacie z tamtej epoki jednoznacznie kojarzą się z treścią.

Książka przede wszystkim dla wielbicieli kryminałów. Choć myślę, że czytelnicy innych gatunków także chętnie by ją przeczytali. Czyta się szybko, historia wciąga i przenosi czytelnika w inny świat. Właściwie ciężko się oderwać, dopóki nie wiadomo kim jest morderca.

Polecam, a ja czekam na kolejne części.

5/6

Egzemplarz do recenzji otrzymałam od wydawnictwa Oficynka.

piątek, 3 grudnia 2010

"Kudłata" D. Berg


„Kudłata” Doroty Berg promowana jest jako książka antydepresyjna. I jeśli tak teraz na nią spojrzę to faktycznie taka jest. Choć w trakcie lektury i łzy mi w pewnym momencie popłynęły. Fajny i ciekawy debiut. Ot, dobra lektura na zimowe wieczory.

Tytułową kudłatą jest Wiktora Turska, rozwódka z dwojgiem dzieci. Po rozstaniu z mężem szuka pracy, by jakoś związać koniec z końcem. Na szczęście ma swoje baby-jagi: Edytę, Gośkę, Agę i Patrynię, które pomogą jej w każdej sytuacji, a co piątek w strumieniach wina oczekują spowiedzi z całego tygodnia. Kudłata, jako Matka Polka stara się, żeby to dzieciom było najlepiej, a o swoim szczęściu nie chce myśleć, bo po co dzieci mają się nią z kimś dzielić. Odrzuca facetów stylem bycia, od razu pokazuje, że nie w głowie jej randki i romanse. Każdy chce ją zeswatać na siłę, a jakikolwiek uśmiech mężczyzny, jej matka przyjmuje jako obietnicę małżeństwa dla córki. Niestety, przejścia z byłym mężem na długo i bardzo skutecznie wyleczyły Wiktorię z marzeń o królewiczu na białym koniu. W jej poukładanym życiu, nie ma czasu na podjęte spontanicznie decyzje. Przynajmniej tak to widzi ona sama. Dlaczego, więc na propozycję kolegów z pracy w sprawie weekendu na Mazurach nagle się zgadza? Przecież taki wypad całkiem do niej nie pasuje. A może tylko ona na siłę chce ukryć swoje prawdziwe ja za maską, którą zakłada do pracy?

Świetna książka dla kobiet, pełna codzienności, problemów jakie dotyczą każdej z nas. O przyjaźni, strachu przed miłością, rozstaniem, śmiercią. O tym, co tak naprawdę jest w życiu ważne i na co powinno się zwracać uwagę. Powieść w kolorach tęczy, nie tylko czarno-biała, bo przecież życie jest kolorowe.

Muszę przyznać, że początkowo nie mogłam przyzwyczaić się do stylu, w jakim pisze pani Berg. Wydawał mi się zbyt prosty, wzięty z codziennej mowy. Po jakimś czasie jednak stwierdziłam, że każdy inny nie pasowałby do tej książki. Momentami miałam skojarzenia z Bridget Jones i „Lejdis”.

Wydaje mi się, że warto przeczytać. Ja po jej skończeniu poczułam jakąś radość.

4,5/6

PS. A TU Dorota Berg opowiada o swojej książce.

Książkę do recenzji otrzymałam od wydawnictwa Prószyński.

czwartek, 2 grudnia 2010

IV Targi Książki w Lublinie


IV LUBELSKIE TARGI KSIĄŻKI

3 grudnia 2009 r. w godz. 11.00-18.00
4 grudnia 2009 r. w godz. 10.00-16.00

Galeria WBP


W programie:


* wręczenie Wawrzynu Pawła Konrada laureatom konkursu Książka Roku 2009;
* wręczenie Białego Papirusa Darczyńcom Biblioteki;
* otwarcie wystawy pokonkursowej Książka Roku 2009;
* otwarcie wystawy fotograficznej Kresy w fotografii Henryka Poddębskiego

IMPREZY TOWARZYSZĄCE:

2 grudnia 2010 r.

* godz. 17.00
Czytelnia Naukowa
Spotkanie autorskie Tomasza Kwaśniewskiego, dziennikarza, autora książek: Dziennik ciężarowca (W.A.B.) i Dziennik taty (W.A.B.)

Spotkanie poprowadzi - Ewa Hadrian

Tomasz Kwaśniewski - (ur. 1973) - mąż Agnieszki, tata Tosi i młodszego Franka, dziennikarz. Ma: wspaniałą żonę, ukochaną córkę, ukochanego synka, maturę, absolutorium z filozofii, pracę (jest reporterem "Dużego Formatu"), prawo jazdy, samochód, mieszkanie, krzywy kręgosłup i kilka nałogów. Nie ma: karty do bankomatu, karty pływackiej, patentu żeglarza, prawa jazdy na motor. Chciałby: nie mieć już więcej dzieci i w wieku sześćdziesięciu lat uzyskać magisterium. Nakładem wydawnictwa W.A.B. ukazała się jego książka Dziennik ciężarowca (2007), wydana także w Rosji, oraz jej wersja dźwiękowa w interpretacji Krzysztofa Prałata (2008). Kwaśniewski jest też współautorem scenariuszy komiksów ukazujących się w "Gazecie Wyborczej", czego efektem był wydany niedawno album Komiks W-wa.
(źródło: www.wab.com.pl)

3 grudnia 2010 r.

* godz. 13.00
Czytelnia Zbiorów Specjalnych
Promocja książki Marcina Wrońskiego Officium Secretum. Pies Pański (W.A.B.)

Spotkanie poprowadzi - Ewa Hadrian

Marcin Wroński - (ur. 1972) - w latach 90. związany z trzecim obiegiem literackim - publikował m.in. w artzinach "Lampa i Iskra Boża", "Mała Ulicznica" i "Brytan OD NOWA". Zadebiutował zbiorem opowiadań Udo Pani Nocy (1992), a wkrótce ukazała się jego mikropowieść pijacko-przygodowa Obsesyjny motyw babiego lata (1994). Tworzył też piosenki i skecze dla prowadzonego przez siebie kabaretu "Osoby o Nieustalonej Tożsamości", był felietonistą i dziennikarzem radiowym, pracował jako nauczyciel, pisał książki dla dzieci. W 2007 roku opublikował pierwszy kryminał z serii o komisarzu Maciejewskim Morderstwo pod cenzurą, a w rok później kolejny - Kino Venus. Wydawnictwo W.A.B. wznowi oba te tytuły, a w roku 2011 opublikuje trzeci tom cyklu A na imię jej będzie Aniela. Marcin Wroński ostatnio wydał głośny thriller kościelny Officium Secretum. Pies Pański (W.A.B. 2010); obecnie pracuje nad czwartym tomem z serii o Maciejewskim oraz scenariuszem do Morderstwa pod cenzurą.
(źródło: www.wab.com.pl)

* godz. 15.00
Podróż wśród "zwiewnych krajobrazów". Spotkanie autorskie ks. Janusza Kozłowskiego.

Słowo o Autorze - red. Waldemar Michalski
Spotkanie poprowadzi - dr Agnieszka Prymak-Lewtak

Ks. Janusz Kozłowski - kapłan, literat, animator życia kulturalnego, sportowego, podróżnik, fotograf. Na rowerze przemierzył wiele krajów Europy, m.in. był w Portugalii (Fatima), natomiast w 2010 r. dotarł do Nordkapp (koło biegunowe). Ma pokaźny dorobek twórczy - 17. pozycji książkowych. Zorganizował 18. międzynarodowych i ogólnopolskich konkursów poetyckich, plastycznych i muzycznych. W 1990 r. wespół z Czesławem Niemenem - został uhonorowany prestiżową Nagrodą Młodych im. Włodzimierza Pietrzaka.
W roku 2002 został nagrodzony Złota kropką przez czytelników "Dziennika Wschodniego" i wybrany Człowiekiem Roku.

* godz. 17.00
Promocja książki "Kobiety niezapomniane" - wieczór radiowo-literacki Katarzyny Michalak, dziennikarki i reportażystki Radia Lublin. Inicjatorem powstania i wydawcą książki jest Sekcja Polska Europejskiej Unii Kobiet. Książkę opublikowało wydawnictwo Muza SA

Spotkanie poprowadzi - Ewa Hadrian

Katarzyna Michalak - dziennikarka Polskiego Radia Lublin, wielokrotnie nominowana i nagradzana, tak w kraju jak i za granicą, za reportaże radiowe i słuchowiska dokumentalne. Ukończyła polonistykę na Uniwersytecie Łódzkim. W 1997 roku rozpoczęła współpracę z Polskim Radiem - Rozgłośnią Regionalną w Łodzi. Od 1999 roku związana z Lublinem. W 2003 roku uzyskała dyplom ukończenia Mistrzowskiej Szkoły Dokumentu Radiowego prowadzonej przez Europejską Unię Nadawców (EBU Master School on Radio Documentary). Wspólnie z Moniką Hemperek zdobyły nagrodę PRIX EUROPA 2005 za reportaż "Chłopcy z Wygnanki". Za reportaż "Niebieski płaszczyk" otrzymała nagrodę PRIX ITALIA 2006 oraz GRAND PRIX przyznawane przez Krajową Radę Radiofonii i Telewizji w dziedzinie reportażu i dokumentu radiowego, a także Nagrodę im. Stefana Żeromskiego w ogólnopolskim Konkursie Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. W roku 2007 została wyróżniona Melchiorem - i uznana Radiowym Reportażystą Roku. Dwa lata później otrzymała ponownie najważniejszą w świecie radiowym nagrodę Prix Italia za reportaż "Modlitwa Zapomnianej" zrealizowany wspólnie z Dorotą Hałasą, poświęcony Tekli Bądarzewskiej-Baranowskiej i fenomenowi popularności jej muzyki w Japonii .


Musze przyznać, że lista wydawców nie robi wrażenia. Mnie właściwie interesuje tylko Fabryka Słów (aż bym się zdziwiła jakby na lubelskich targach jej nie było). Niestety nasze targi nastawione są jedynie na promocję lubelskich wydawnictw oraz autorów z tego regionu.

Ze spotkań interesują mnie wszystkie z piątku, a najbardziej spotkanie z Marcinem Wrońskim.

Czekajcie, więc na relację, a jeśli ktoś jest z okolicy to oczywiście zapraszam. Może się spotkamy? :)

środa, 1 grudnia 2010

"O chłopcu, który ujarzmił wiatr" W. Kamkwamba, B. Mealer


Książka „O chłopcu, który ujarzmił wiatr” to autobiografia Williama Kamkwamby, studenta African Leadership Academy w Johannesbugu. Za przelanie jego historii na papier odpowiedzialny jest Bryan Mealer. Po raz kolejny mamy odsłonę życia w Afryce, tym razem głównym tematem są ciężkie warunki i plaga głodu w Malawi. Historia Williama daje jednak nadzieję i wiarę w możliwość zmiany swojego losu, jeśli się tego naprawdę chce.

Williama poznajemy w wieku 13 lat, to wtedy w czasie plagi głodu zmuszony jest porzucić szkołę, bo jego rodziny na nią nie stać. Chłopiec pomaga rodzinie w codziennych obowiązkach, lecz mimo to zostaje mu sporo wolnego czasu. Wydaje się zupełnie zwyczajnym chłopcem, spotyka się z rówieśnikami, gra w różne gry, marzy o szkole... Jednak w tej zwyczajności pojawia się niezwykłe zainteresowanie własną samorealizacją i poprawą warunków życia mieszkańców jego miejscowości. Odpowiedź na wszystkie swoje pytania znajduje w bibliotece, gdy próbuje nadrobić szkolne zaległości. Przypadkowo odkrywa książkę „Zrozumieć fizykę”, która wszystko zmienia. To właśnie tam po raz pierwszy widzi rysunki wiatraków, które wytwarzają prąd. Jego ciekawość bardzo szybko przeradza się w odważny plan zbudowania podobnego, wiele eksperymentów, poszukiwań części na śmietnikach i złomowiskach sprawiło, że sąsiedzi przyczepili mu metkę wariata. Jakież musiało być ich zdumienie, gdy ten wariat wytworzył coś, na co do tej pory nie było ich stać: światło.

„Afrykanie codziennie naginają to, co mają – a jest tego niewiele – do swojej woli. Wykazują inwencję twórczą, stawiają czoła wyzwaniom, jakie rzuca Afryka. To, co świat postrzega jako śmiecie, Afryka przetwarza. Tam, gdzie świat widzi stare odpadki, Afryka widzi odrodzenie.” (s. 289)

Choć przez wydawcę to właśnie ta część historii przedstawiana jest jako jedyna, to nie dajcie się oszukać. Większość książki, tak jak na początku zapowiada William zajmuje rolnictwo w Malawi: uprawa kukurydzy i tytoniu oraz codzienne życie mieszkańców jego rodzinnej miejscowości Wimbe. Wiele razy poruszana jest też kwestia sytuacji politycznej w państwie. Historia budowy wiatraka i rosnącej popularności chłopca to zaledwie 1/3 książki.

Książkę bardzo dobrze czyta się głównie ze względu na język jakim jest napisana. To nie sucha opowieść o problemach nękających Afrykę, nie jest bezosobowa. Historia Williama jest prosta w swoim przekazie, wydaje się jakby opowiadał ją bezpośrednio nam.

Żałuję tylko, że opowieść się tak urywa, chciałabym wiedzieć coś więcej o późniejszym życiu Williama, jak mu poszło i czy skończył szkołę.

Muszę przyznać, że historia Williama ma cudowny przekaz, pokazuje że w najgorszych chwilach można odwrócić zły los, zmienić bieg historii i nie dać się przeciwnościom. Bo jeśli on mógł będąc w takiej sytuacji, to dlaczego nie my? My, którym nam jest łatwiej, bo nie mamy takich problemów jak susze czy brak prądu...

5/6

Książkę do recenzji otrzymałam od wydawnictwa Drzewo Babel.
Related Posts with Thumbnails