niedziela, 29 maja 2011

"Blogi od A do... sławy i pieniędzy" A. McLeod - ebook

„Blogi od A do... sławy i pieniędzy” Angusa McLeoda to ebook wydany przez wydawnictwo Złote Myśli. Publikacja porusza temat blogów, których obecnie na świecie powstaje coraz więcej. Można to już nawet nazwać zjawiskiem powszechnym. Autor zwraca uwagę, że blog blogowi nie równy, a tematyka opisywana na stronach może być bardzo różna. Tekst ma jednak przede wszystkim zwrócić uwagę na korzyści finansowe płynące z popularności prywatnych stron oraz wskazać sprawdzone sposoby na stworzenie blogowego imperium.

Angus McLeod przedstawiając różnorodność blogów, które odniosły w sieci sukces, wspomaga się przykładami dobrze mu znanymi i popularnymi w jego kraju. Właściwie każdą z omawianych przez autora kategorii można odnaleźć także wśród polskich blogów. Choć w tym miejscu warto zauważyć, że publikacja jest lekko przeterminowana, a szybkość z jaką rozwijają się nowe technologię pozwoliła na stworzenie nowych kategorii, których nie wymieniono w tekście. Autor przedstawia proste sposoby na stworzenie bloga, którego treść będzie zgodna z zainteresowaniami i możliwościami jego właściciela. Za pomocą pytań i tekstów do wypełnienia pokazuje jak ustalić tematykę bloga, tak, by wpisywanie kolejnych postów nie sprawiało trudności, a czytelnicy czuli, że czytają teksty osoby, która zna się na danej dziedzinie. McLeod pokazuje także inne sztuczki, dzięki którym czytelnicy bloga, a tym samym potencjalni klienci, będą chcieli wracać na stronę, a także promować ją wśród swoich znajomych. Wszystko to prowadzi do finansowych zysków, o czym więcej można przeczytać w III części ebooka. Autor podaje w niej konkretne sposoby na zdobywanie pieniędzy w zamian za reklamy na blogu.

Publikacja „Blogi od A do... sławy i pieniędzy” jest bardzo ciekawą pozycją dla osób pragnących zdobywać korzyści finansowe, w zamian za reklamy odpowiadające treściom tworzonych przez nich na blogach. Dobre dobranie firm/reklamodawców jest ważne dla obu stron. Warto jednak najpierw zbudować sobie markę, a dopiero później zastanawiać się nad zarobkami, gdyż blog powinien być tworzony przede wszystkim dla własnej przyjemności, a kwestia pieniędzy może być tylko ewentualnym dodatkiem. Zbyt duże nastawienie na natychmiastowe zyski może źle wpłynąć na odbiór bloga i jego autora przez czytelników. Warto także zauważyć, że liczne przykłady domen czy serwisów podanych przez autora mogą być nieprzydatne dla polskiego czytelnika, nie zagłębionego w tą tematykę. Jednak mimo wszystko książka może sprawdzić się jako poradnik dla osób, chcących współtworzyć wciąż powiększającą się blogosferę, a porady które przedstawia autor mogą pomóc w rozbudowie stworzonych wcześniej blogów, w znane ze swej marki strony.


Ebook otrzymałam od wydawnictwa Złote Myśli.

czwartek, 26 maja 2011

"Szkoła niezbędnych składników" E. Bauermeister

Prywatnie bardzo lubię gotować, o czym niektórzy dobrze wiedzą. Jest to moja druga miłość po książkach, dlatego chętnie wybieram takie, które mogą połączyć moje dwa zainteresowania. Niezaprzeczalnie jedną z takich książek jest „Szkoła niezbędnych składników” Erici Bauermeister. Ta niedużej objętości opowieść jest przesycona smakami i zapachami, dlatego przestrzegam, by do jej lektury nie zasiadać z pustym żołądkiem.

Zajęcia w tytułowej „Szkole niezbędnych składników” prowadzi Lilian, właścicielka restauracji i mistrzyni kuchni. Uczestnikami kursu jest osiem osób, z których większość nigdy wcześniej się nie spotkała. Nie każdy z nich sam zdecydował o wybraniu się na zajęcia z gotowania, często kupon był prezentem od bliskiej osoby, lub jak w przypadku jednej z uczestniczek przygotowaniem do pracy. Podczas kolejnych lekcji, w aromacie pieczonych krabów z sosem i innych smakołyków, poznajemy historię wszystkich uczestników kursu. Żadna z nich nie jest prosta i banalna, a ich główni bohaterowie oczekują po zajęciach u Lilian więcej, niż chcą sami przed sobą przyznać. Z każdym tygodniem gotowanie wkracza w kolejne etapy życia uczniów, a potrawy i zapachy wydobywają z nich ukryte wspomnienia. Magia kuchennych aromatów łączy ze sobą osoby, pozwalając na lepsze poznanie siebie, ale także innych. W niektórych przypadkach gotowanie było początkiem zmian koniecznych w życiu, a których bohaterowie nie chcieli podjąć się wcześniej. Ale przede wszystkim książka Erici Bauermeister jest wspaniałą inspiracją do kuchennych eksperymentów bez przepisu, do łączenia wielu ulubionych smaków w jeszcze lepsze danie, a także do dokonywania zmian, których dopełnieniem może być dobra potrawa.

„Wszyscy zaczynają od pytania czym są niezbędne składniki... – Lilian zamilkła i uśmiechnęła się. – Powiem od razu, że nie mam i nigdy nie miałam takiej listy. Nie podaję też gotowych przepisów. Dodam tylko, że nauczycie się tego, co trzeba”. (s. 48)

Wynotowałam sobie wiele fragmentów dotyczących gotowania i tworzenia kolejnych potraw. Kraby, biały tort, ravioli z dynią, nadziewana pierś indycza, polenta z gorgonzolą, espresso, czekoladowe biscotti, makaron z czerwonym sosem, tortilla, szparagi i risotto i wiele innych, wszystkie brzmią pięknie, ale ich opisy są jeszcze lepsze. Czytając tą książkę można poczuć się jak w kuchni pełnej zapachów, aromatów i smaków. Odkrywając kolejną historię, odkrywamy coś nowego także w gotowaniu. Autorka zachwyca opisami, tak barwnym i smakowitymi, że z ochotą chciałoby się jak najszybciej stworzyć opisywaną potrawę i razem z uczestnikami kursu wydawać westchnienia i jęki rozkoszy nad swym dziełem. Powiem Wam, że w kuchni jest wiele magii, której nie potrafię się oprzeć. Nie opierajcie się i Wy.

wtorek, 24 maja 2011

"Fantastyczny Pan Lis" R. Dahl

Książka z cyklu: "co trzeba było przeczytać na zajęcia ze specjalizacji":

„Fantastyczny Pan Lis” Roalda Dahla to krótka historyjka o walce trzech farmerów z lisią rodziną. Autor ukazał odwieczną walkę rolników ze zwierzętami, ukazywanymi jako szkodniki z zupełnie innej strony. To Lis jest w opowieści bohaterem pozytywnym, walczącym o przetrwanie dla siebie, swojej rodziny i sąsiadów. Za to ścigający go mężczyźni są źli i brzydcy. Dla wyższej idei, którą w ich pojęciu jest wytępienie szkodników, są gotowi pozostawić własne rodziny i gospodarstwa, by całymi dniami uganiać się za lisią rodziną.

Pan Lis ma na „utrzymaniu” dużą rodzinę: panią Lisową i czwórkę lisiątek. Z tej racji często bywa na farmach Boggisa, Bunca i Beana, oczywiście właściciele o wszystkim wiedzą, a ich cierpliwość powoli się kończy. Pewnego dnia mają dość i rozpoczynają wielkie polowanie na Pana Lisa i lisią rodzinkę. Zwierzęta są zmuszone do uciekania coraz głębiej w swoje nory, a farmerzy nie przebierają w środkach: wynajmują nawet koparki czy odkryć lisie nory. Jednak nie docenili sprytu Pana Lisa i jego znajomości terenu pod ziemią. Podczas gdy zdenerwowani właściciele farm walczyli z kolejnymi zwałami ziemi, Lis kopał tunele, przez które miałyby uciekać zwierzęta.

Bajka choć przeznaczona dla dzieci, to może jednak nie dla tych najmniejszych. Momenty, gdy zwierzęta są w pułapce, nie mając dostępu do jedzenia, mogą wydawać się mniejszym dzieciom dość przerażające, a może nawet doprowadzić do płaczu. Jednak, podobnie jak w każdej bajce i w tej jest dobre zakończenie. Czytanie może uprzyjemnić dzieciom bogactwo ilustracji, które znajdują się prawie na każdej stronie książeczki.

„Fantastyczny Pan Lis” doczekał się także ekranizacji, stworzonej przez twórców „Epoki lodowcowej”. Bajka w Polsce miała swoją premierę 16 kwietnia 2010 roku, a głosu głównemu bohaterowi udzielił George Clooney. W filmie postacie przedstawione są w niesamowicie ludzki sposób.

niedziela, 22 maja 2011

"Ela-Sanela" K. Pranić

„Ela-Sanela” to debiutancka powieść Katarzyny Pranić, za którą autorka otrzymała nagrodę w II Konkursie Literackim im. A. Lindgren. Książka przeznaczona jest dla dzieci w wieku 10-14 lat, jednak tematyka, którą wybrała autorka, zaciekawi także starszych czytelników. Główne kwestie poruszane w powieści to poczucie narodowości, pochodzenie, tożsamość człowieka, ale także więzi rodzinne, które budują się między ludźmi niekoniecznie związanych więzami krwi.

Tytułowa Ela przedstawiana jest przez autorkę stopniowo, od początku jawi się czytelnikom jako spokojna, trochę nieśmiała dwunastolatka. Zmiana szkoły, rozstanie z przyjaciółmi z dzieciństwa nie pozwala dziewczynce odnaleźć się wśród nowopoznanych rówieśników. Ela mieszka na obrzeżach miasteczka sama z Babcią, przez długi czas nie wiadomo, dlaczego tak jest. Czytelnik przez prawie jedną trzecią książki myśli, że historia Eli jest zwyczajna, a jej problemy nie odbiegają od tych, które mają dziewczynki w jej wieku. W pewnym momencie, nauczycielka zwraca się do Eli, jako do Saneli Hasani, i wtedy okazuje się, że jej historia nie będzie tak łatwa i przewidywalna jak się początkowo wydawało. Wkrótce dowiadujemy się, że Ela pochodzi z Bośni, a do Polski trafiła jako niemowlę wraz z grupą uchodźców, z powodu wojny w ich kraju. Została adoptowana przez polską lekarkę, która stała się od tamtej chwili jej jedyną rodziną.

Autorka historię dziewczynki dawkuje czytelnikom powoli, ale z każdą przeczytaną stroną akcja nabiera tempa. Jednak emocje odczuwają głównie czytelnicy, Ela wszystkie nowości odnośnie swojej przeszłości przyjmuje z niewiarygodnym spokojem i sprawia wrażenie, jakby na wszystko, co się wokoło niej dzieje czekała cały czas. Może jest to zabieg Pranić w stronę młodych czytelników, by nie wystraszyć ich wieloma emocjami i szybkim zwrotem wydarzeń. Autorka pokazuje, że dla dziewczynki w wieku Eli tożsamość narodowa, jest równie ważna jak codzienne problemy, z jakimi styka się ona każdego dnia. Obserwujemy Sanelę przez kilka miesięcy, widzimy jak się rozwija, jak zaczyna budować swoje relacje z rówieśnikami, rodziną i zwierzętami. Nie bez znaczenia jest także ulubiona książka dziewczynki - „Mały Książę”, której uniwersalną treść można odnieść do wielu aspektów życia bohaterów. Autorka posługuje się prostym językiem, pozwalającym z łatwością zrozumieć dzieciom treść książki.

Oczywiście można kilka rzeczy zarzucić autorce, jednak jest to jej debiutancka powieść i takie rzeczy są przecież na początku normalne. Duży plus za tematykę, jakiej podjęła się Katarzyna Pranić, warto by takich książek dla młodych czytelników powstawało więcej.


Książkę otrzymałam od wydawnictwa Stentor.

piątek, 20 maja 2011

"Pałac Północy" C. R. Zafón

„Pałac Północy” to trzecia książka w dorobku Zafóna skierowana do młodzieży. Jednak podobnie jak przy „Księciu Mgły”, lektura z pewnością zadowoli także starszych czytelników. Po raz kolejny otrzymujemy powieść z niesamowitą akcją, pełną tajemnic i magii historią oraz narracją, tak wciągającą, że książki nie chce odłożyć się nawet na chwilę. Żałuję, że tych książek Zafóna nie wydawano, gdy ja mogłam spokojnie zaliczyć siebie do młodzieży, choć także i teraz bawiłam się świetnie wchodząc na jakiś czas w świat, stworzony przez niego.

W Kalkucie w 1916 roku pewien mężczyzna ucieka nocą ze spalonego dworca Jheeter’s Gate, mając ze sobą w łodzi dwa noworodki. Ścigają go tajemnicze postacie, a spotkanie z nimi może skończyć się tylko śmiercią. Mężczyzna jednak chce zadbać o bezpieczeństwo dzieci i ostatkiem sił odnosi je do domu pewnej kobiety, która ma się nimi zająć. Tej nocy dzieci zostają rozdzielone, gdy jedno z nich trafia do domu dziecka…

Szesnaście lat później wychowankowie sierocińca świętują jedną ze swoich ostatnich nocy w miejscu, które stało się ich drugim domem. Siódemka przyjaciół: Ben, Ian, Isobel, Roshan, Siraj, Michael i Seth stworzyła sekretny klub o nazwie Chowbar Society, a na miejsce spotkań wyznaczyła Pałac Północy. Tuż przed ostatnim spotkaniem klubu, członkowie poznają Sheere, dziewczynę w ich wieku, która niespodziewanie pojawiła się z babcią na terenie sierocińca. Ben postanowił zabrać ją do Pałacu Północy, a nawet uczynić jego pełnoprawnym członkiem. Jednak był pewien warunek, dziewczyna musiała opowiedzieć historię, ważną dla niej, o której jeszcze nikomu nie mówiła. Tragiczna historia jej rodziny, a także tajemniczego domu, nakłania członków stowarzyszenia do ostatniej zabawy w rozwiązywanie zagadek. Żadne z nich nie wie jeszcze wtedy, że historia jest bardziej tajemnicza i niebezpieczna niż im się wydawało. W bardzo krótkim czasie na ich drodze staje płonący pociąg-widmo, pełen krzyczących dzieci, ruiny spalonego dworca i ich największy wróg o oczach pełnych morderczego ognia. Przygoda zamienia się w pełną niebezpieczeństw i pułapek walkę, nie tylko o życie.

Zafón po raz kolejny zabiera nas w podróż do świata, z którego nie chcemy być wyrwani. W tej historii wyobraźnia działa cały czas, a strach przeżywany przez dzieci, staje się także udziałem czytelnika. Plastyczne opisy i doskonała charakterystyka każdej postaci jest po prostu niewiarygodna. Sam pomysł na fabułę, pełną magii, tajemniczości i niebezpieczeństwa sprawdził się doskonale. Tłem akcji jest Kalkuta, nazywana w powieści Czarnym Miastem, pełna nieopowiedzianych historii, których była świadkiem. Wszystkiego dopełnia piękna okładka, w pełni nawiązująca do treści książki.

Chciałoby się zapytać, jak Zafón to robi, jak jego książki mogą stać na tak dobrym poziomie? Nie znam odpowiedzi i mam nadzieje, że kolejna jego powieść będzie tak samo świetna jak poprzednie. Podejrzewam, że nikt z jego fanów się nie zawiedzie i z radością przyzna mi rację.



Książkę otrzymałam od wydawnictwa Muza.

środa, 18 maja 2011

"Księga Sandry" T. Pierce

„Księga Sandry” to pierwszy tom serii „Krąg Magii” Tamory Pierce. Książka wpisuje się w szeroko pojętą fantastykę i skierowana jest przede wszystkim do młodego czytelnika. W świecie stworzonym przez autorkę nie brakuje magii, tajemniczych zjawisk i ukrytych mocy. Pełno w niej także jakże schematycznych sposobów na kreację świata fantastycznego np. postaci młodych czarodziejów.

Bohaterami powieści jest czwórka dzieci: Sandry, Tris, Daja i Briar, sprowadzonych do wspólnoty Wiecznego Kręgu przez maga Niko. Mag zobaczył ich w swoich widzeniach i sprowadził z różnych części świata w jedno miejsce, w którym mają nauczyć się panować nad swoimi zdolnościami. Dzieci mimo tego, że pochodzą z różnych środowisk łączy odrzucenie przez rodzinę i krewnych bądź brak jakiejkolwiek rodziny, która mogłaby się nimi zaopiekować. Każde z nich ma także zdolność, o której właściwie nie wie i nie potrafi jej wykorzystywać. Jednak to nie zdolności i magia są w tej książce najważniejsze. Autorka duży nacisk kładzie na zachowanie dzieci, na przestrzeganie wpojonych im reguł i niemożność pogodzenia się z tym, że mają mieszkać pod jednym dachem z dziećmi, do których normalnie nie mogłyby się zbliżyć. Czas w Dyscyplinie to nauka cierpliwości, spokoju, ale przede wszystkim zaufania, które pomoże im w razie niebezpieczeństwa.

Tom pierwszy odznacza się spokojną akcją, w której autorka przedstawia świat bohaterów, ich postacie i zdolności, które posiadają. Zarysowana jest także historia całej czwórki, sprzed momentu spotkania z magiem Niko. Niestety jak na powieść z gatunku fantasy tempo jest za spokojne, momentami nawet usypiające. Oczywiście w założeniu autorki na pewno rozwinie się ono w kolejnych tomach, jednak w tym także mogłoby dziać się trochę więcej. Może to jednak tylko moje wrażenie, więc zalecam by każdy sprawdził na sobie jak to jest naprawdę.

Powieść spodoba się przede wszystkim młodym czytelnikom. Powinni być zachwyceni bohaterami powieści, bo przecież dzieci odrzucone przez rodzinę/krewnych, a w niedługim czasie objawiające magiczne zdolności kochane są przez czytelników.


Książkę otrzymałam od wydawnictwa Initium.

poniedziałek, 16 maja 2011

Stosik

Jakoś ostatnio nie dodawałam stosików, muszę przyznać, że właściwie nie było kiedy nawet. A jako, że trochę się tego nazbierało to przedstawiam:



od dołu:

"Poduszka w różowe słonie" - wygrana u Izuś.

"Duch. Nauka na tropie życia pozagrobowego" - z wymiany na LC.

"Biała lwica" - także z wymiany na LC. Bardzo się z niej cieszę :)

"Brama wezyra" i "Upadły anioł" - do recenzji od wyd. Bellona.

"Złamane serca" - do mojej sentymentalnej kolekcji serii "Ulica Strachu" :) z allegro. Może ktoś ma coś z tej serii i chce się pozbyć? ;)

"Spójrz na mnie", "Pałac Północy" i "Belgijska melancholia" - od wyd. Muza, oczywiście najbardziej cieszę się z nowego Zafona i tego, że wydawnictwo wysłuchało mojej prośby o twardą oprawę :)

Muszę się także pochwalić wygraną specjalną u Futbolowej:



Prawda, że piękna? Po prostu zaniemówiłam jak zobaczyłam tę zakładkę. Bardzo Ci dziękuję Klaudyno :*



Ostatnio książkowa posucha u mnie, dużo obowiązków sprawiło, że nie mam kiedy skończyć pozaczynanych książek. A pozaczynałam chyba z 5. Najbliżej skończenia jest "Księga Sandry", może się uda na dniach ;)

Ostatecznie na targach nie byłam, kongres (o którym pisałam poprzedniej notce) poważnie nadwyrężył moje siły i nie dałam już rady zebrać się i jechać na weekend do Wawy.

sobota, 14 maja 2011

II Kongres Kół Naukowych Studentów INiB

Miałam o tym nie pisać, ale jak moge nie napisać o czymś, co pochłaniało mnie przez ostatnie pięć dni? Najpierw przygotowania, a wczoraj i dziś sam kongres. I powiem Wam, że udało się! Że "Palimpsest" (moje koło) dał radę ze wszystkim i mam nadzieje, że podobnie jak ja, każdy z uczestników będzie miło wspominał te dwa intensywnie spędzone dni. 

Tematem kongresu było "Co i jak studiujemy - poszukiwanie tożsamości studenta INiB". Temat ciekawy, warty badania i jak to miało właśnie miejsce na kongresie idealny do prezentowania w formie referatów. Swoją obecnością zaszczyciło nas naprawdę wielu członków kół naukowych z kilku miast Polski i nie tylko. W tym miejscu trzeba wymienić: Bydgoszcz, Toruń, Warszawę, Kraków, Katowice, Wrocław, LWÓW, a dopełnieniem byliśmy my, studenci z Lublina. Całkiem przypadkowo kongres zyskał status międzynarodowego :) Dzień dzisiejszy był poświęcony na warsztaty, które były naprawdę ciekawe.  



Nie bedę tu omawiać referatów, poszczególnych sytuacji czy naszych działań. Podrzucam link do programu, może kogoś zainteresuje.

Z moich refleksji po tej imprezie na pewno warto wspomnieć o tym, że działanie w kole naukowym może być naprawdę fajnym i ciekawym doświadczeniem. Miło się poznaje ludzi podobnych do siebie, na co dzień oddalonych o dobre setki kilometrów. Po tym kongresie mam także większą wiedzę o tym, jak się studiuje ten sam kierunek na innych uczelniach i mimo, że mamy tą samą nazwę kierunku i jego założenia, to w rozwinięciu i praktyce w każdym mieście wygląda to jednak trochę inaczej. Trochę żałuję, że za rok kończę już studia, że moje działanie w kole niedługo przestanie mieć rację bytu, że nie moge już skorzystać z tylu ciekawych rzeczy, ale cieszę się także, że ten czas który mi pozostał na studiach mam zamiar spędzić na działaniu.

A Wam, także proponuję rozejrzec się za takim kołem naukowym, bo z tego co wiem, jest kilka osób, które studiują ten kierunek. Może spotkamy się na naukowym szlaku...

A za rok mam nadzieję, że kongres odbędzie się w Toruniu!



  na zdjęciu niestety już o wiele mniej osób, trochę żałuję, że nie zrobiliśmy grupowej fotki pierwszego dnia

środa, 11 maja 2011

"Sorry" Z. Drvenkar

Zoran Drvenkar jest w Polsce jeszcze całkiem nieznany. Podkreślam, że jeszcze. Czuję, że niedługo się to zmieni, a wydawnictwo Telbit będzie się cieszyć, że zdecydowało się na wydanie jego książki na naszym rynku. Ten urodzony w Chorwacji autor, na stałe mieszkający w Berlinie już niedługo powinien zostać uznany jednym z najlepszych twórców thrillerów.

Książka rozpoczyna się od bardzo brutalnego morderstwa pewnej kobiety. Jej zabójca najpierw przybija jej ręce do ściany, a następnie zabija wbijając gwóźdź w jej czaszkę. Muszę przyznać, że sposób, w jaki autor to opisał, prawie sprawił, że odłożyłam książkę. Postanowiłam jednak po kilku godzinach do niej wrócić i zobaczyć, co będzie dalej po takim początku.

Bohaterami książki jest czwórka młodych berlińczyków: Tamara, Frauke, Wolf i Kris. Życie ich nie rozpieszcza, a oni nie wyróżniają się niczym szczególnym. Pewnego dnia otwierają agencję o nazwie „Sorry”. Za duże pieniądze pomagają różnym firmom i osobom zrzucić z siebie winę za występki, których się dopuścili. Jednym słowem przepraszają w ich imieniu innych ludzi, a zleceniodawcy wykupują sobie czyste sumienie. Interes kręci się tak świetnie, że po pół roku przyjaciół stać na zakup dużej willi i dostatnie życie. Ich życie pewnego dnia zmienia nowe zlecenie, mężczyzna chce by agencja przeprosiła kobietę. Gdy Wolf dociera na miejsce, okazuje się, że kobieta, którą miał przeprosić nie żyje. Została zamordowana. Morderca chce, by Wolf przeprosił ją za to, że zginęła. Jednak to nie koniec, zleceniodawca wymaga także, by agencja zajęła się zwłokami kobiety. W ten sposób zostają wciągnięci w makabryczną grę, której zasady wciąż się zmienią, a przyjaciele mają więcej niż jednego przeciwnika.

Moim zdaniem książka jest naprawdę dobra, już od jakiegoś czasu żadna powieść (z tych zaliczanych do thrillerów) nie zrobiła na mnie takiego wrażenia jak ta. Książka wciągnęła mnie od pierwszej strony, a Zoran Drvenkar coraz bardziej przerażał mnie historią, którą stworzył. Bardzo podobał mi się też sposób prowadzenia narracji, jest zarówno pierwszoosobowa, jak i trzecioosobowa, obie występują w czasie przeszłym i teraźniejszym. Autor nie zgubił się w tym wszystkim i w bardzo ciekawy sposób konstruował akcję. Mogłam zobaczyć tę samą sytuację przez pryzmat odczuć każdego z bohaterów. Autor szybko przeskakiwał, od jednej postaci do drugiej, od ofiary do oprawcy. Zabieg ten świetnie budował napięcie i klimat książki.

W powieści nie zabrakło także odwiecznego pytania o dobro i zło, na które bardzo ciężko jednoznacznie odpowiedzieć. Także podział na sprawców i ofiary rozmywa się i tak naprawdę nie wiadomo kto jest kim. Warto zwrócić także uwagę na samą ideę powstania agencji "Sorry". Bo czy tak naprawdę można sobie wykupić czyste sumienie? Czy można się bawić w Boga i zamiast niego załatwiać ludziom odpuszczenie win? Może gdyby agencja nie powstała, cały ten koszmar nigdy by się nie wydarzył? Odpowiedzi na te pytania każdy musi znaleźć sam.


Książkę otrzymałam od wydawnictwa Telbit.

piątek, 6 maja 2011

"Jeden dzień" D. Nicholls

Tytułowym jednym dniem w książce jest 15 lipca 1988 roku. To data ważna dla bohaterów, Dextera i Emmy, ale ważna także dla mnie. Ten dzień to data moich urodzin, a dla nich to początek historii, która będzie trwać dwadzieścia lat. Nawet sobie nie wyobrażacie, jak dziwnie czytało się tą książkę, jak bliżej czułam się związana z bohaterami, którzy przybliżają mi jeden dzień ze swojego roku, gdy ja świętowałam pierwsze, dziesiąte, piętnaste i osiemnaste urodziny. Jestem pewna, że „Jeden dzień” pozostanie na mojej półce i jeszcze długo będę pokazywać datę na okładce moim znajomym, by zobaczyć ich zaskoczone miny.

"I tu wszystko się zaczęło. Tu i teraz.
A po chwili wszystko było skończone." (s. 443)

Jest dzień po rozdaniu dyplomów, upalny lipiec w pełni. Prawie nieznana sobie para absolwentów spędza razem noc. Ona to zakompleksiona idealistka, chowająca piękną twarz za grubymi oprawkami okularów, szukająca partnera na więcej niż jedną noc. On jest wiecznym chłopcem, z dobrego domu, nie martwiący się przyszłością, szukającym bardziej przygodnego romansu niż dłuższego związku. Pod koniec dnia się rozstaną, każde pójdzie w swoją stronę. Gdzie spędzą 15 lipca za rok, za dwa czy 8 lat? Może to szansa na przyjaźń na całe życie?

Autor przyjął bardzo niekonwencjonalny sposób opowiedzenia nam historii Dextera i Emmy. Przynajmniej ja do tej pory się z takim nie spotkałam. Mamy tylko opis jednego dnia, a czasem tylko jego urywku z każdego 15 lipca z kolejnych dwudziestu lat życia Dexa i Em. Może właśnie to niedopowiedzenie tak wpływa na wciągniecie czytelnika w historię bohaterów. Nie jest to zwykła opowieść o miłości, przyjaźni czy związkach samych w sobie. To porządna lekcja tego, jak się zmieniamy, jak zmienia się świat i ludzie w około nas. Czasem warto siąść, zastanowić się, czego tak naprawdę w życiu chcemy i czy jest to warte, by poświęcać czasem ważne sprawy i osoby, jakie mamy, dla czegoś, co jest tylko chwilową zachcianką. Przyznam się, że książka wzbudziła we mnie wiele emocji, wciąż przyjemność sprawia mi kartkowanie i czytanie różnych fragmentów.

"Możesz przeżyć całe życie, nie dostrzegając, że to, czego szukasz, jest tuż przed Tobą."


Książkę otrzymałam od księgarni internetowej Amazonka.

poniedziałek, 2 maja 2011

Warszawskie Targi Książki 2011 - spotkanie?


Jak pewnie większość z Was wie, 56. edycja Międzynarodowych Targów Książki się nie odbędzie. Za to mamy szansę uczestnictwa w II Warszawskich Targach Książki w dniach 12-15 maja, czyli właściwie za chwilę. Stąd moje pytanie: ktoś z Was wybiera się na te targi?

Ja oczywiście będę, nie odpuszczę ich sobie, jak uczyniłam to w przypadku targów w Krakowie. A że z Lublina blisko całkiem do Warszawy, to nie mam problemów podobnych, jak miałam wcześniej.

Uważam, że fajnie byłoby się gdzieś spotkać, pogadać, poznać. Wiem, że dużo blogerek i blogerów się zna, z różnych miejsc, spotkań, targów, więc trochę Wam pozazdrościłam i też chce się ujawnić :D

To jak, da radę się spotkać w większym gronie? Może ktoś, kto bardziej orientuje się w topografii Wawy, zaproponowałby jakieś miejsce?
Related Posts with Thumbnails