sobota, 30 lipca 2011

"Pod gwiazdami smoka" M. Jennings


„Pod gwiazdami smoka” to kolejna część przygód detektywa Murdocha, znanego nam z powieści „Ostatnia noc jej życia”. Podobnie jak w pierwszym tomie, autorka zabiera nas do Toronto z końca XIX wieku i odkrywa przed nami dawne skandale i tajemnice mieszkańców tego miasta.

Zapuszczone mieszkanie, pełne zepsutego jedzenia i bałaganu, w którym z trudem można rozpoznać dawny salon. Panujący tam zaduch nie pozwala na swobodne poruszanie się w tej niedużej przestrzeni. Wśród tego wszystkiego leży ciało zmarłej kobiety, a okoliczności wskazują na nieszczęśliwy upadek pod wpływem alkoholu. Policja nie ma zamiaru wszczynać śledztwa, gdyby nie wiadomość od nowego koronera, który dopatrzył się prawdopodobnego morderstwa. Ofiara, Dolly Shaw miała za sobą dość ciekawą przeszłość, była akuszerka za pieniądze pomagała kobietom pozbywać się niechcianych ciąż, a prawdopodobnie nawet je szantażowała. Nowe okoliczności sprawiają, że detektyw Murdoch rozpoczyna śledztwo w tej sprawie.

Nowa powieść Maureen Jennings stworzona jest z podobną dbałością o szczegóły jak poprzednia. Autorka dzięki swojej miłości do XIX wiecznego Toronto, potrafi oddać idealnie ducha tamtych czasów i zarazić nas swoją pasją. O jej zainteresowaniach świadczy także oprowadzanie turystów po mieście Murdocha w pięknych strojach z tamtej epoki. Dzięki temu z przyjemnością dajemy się wciągnąć w kolejne śledztwo i z uwagą obserwujemy działania policji, która stara się dowiedzieć prawdy o zmarłej.

Kolejny raz jest pod wrażeniem stworzonych przez Jennings bohaterów, którzy tradycyjnie reprezentują różne zawody i klasy społeczne. Wydaje się, że ludzie z różnych warstw społecznych nie powinni mieć ze sobą nic wspólnego, więc wulgarna aktorka nie powinna znać żony sędziego, a tym bardziej mieć z nią jakichś tajemnic. Jednak w takich historiach wszystko się rozmywa, każdy ma za sobą jakąś przeszłość, która czasami wychodzi na jaw. W tej książce poznajemy także bliżej samego Murdocha, miłośnika jazdy na rowerze i tańca, jako człowieka pełnego wrażliwości, ale także inteligencji, która pomaga mu w jego policyjnej pracy.

Książka z pewnością zasługuje na uwagę miłośników kryminałów, a także fanów powieści wiktoriańskiej. Całość uzupełnia piękna okładka, która bardzo pasuje do tamtej epoki.

czwartek, 28 lipca 2011

One Lovely Blog Award

Nominowały mnie do tej nagrody: książkoholiczka, Soulmate, elwika, Paideia, ktrya i Patrycja Antonina. Dziękuję Wam bardzo dziewczyny :*

Zasady gry:
- Na swoim blogu stwórz notkę o nominacji, podając przy tym link do osoby, która Cię nominowała.
- Napisz o sobie siedem rzeczy, których odwiedzający bloga jeszcze nie wiedzieli.
- Nominuj szesnaście innych osób (nie można jednak nominować osoby, która Ciebie nominowała),
- Zostaw na ich blogach komentarz, dzięki któremu dowiedzą się o nagrodzie i nominacji.

Z góry zaznaczam, że nie będe nikogo nominować, bo chyba wszyscy, których bym nominowała brali już udział w zabawie. Do tego nie mogę nominować dziewczyn, które nominowały mnie, a jest to okropne, bo kilka z nich należą do moich ulubionych bloggerek :*

Tak więc 7 rzeczy o mnie:

1. Jestem leworęczna. Niby nic niezwykłego, ale część rzeczy robię prawą ręką ;) Np. używam myszki czy wycinam nożyczkami - lewa się kompletnie do tego nie nadaje ;) To pewnie wina tego, że jak byłam mała rodzice za wszelką cenę chcieli zrobić ze mnie "normalne" praworęczne dziecko.

2. Podobno jak byłam mała kilka razy ledwo uniknęłam śmierci albo trwałego kalectwa chociaż. Część z tych sytuacji pamiętam. To wszystko dlatego, że urodziłam się w piątek i jako typowe piątkowe dziecko było mnie wszędzie pełno i ciągle się rozbijałam, a siniaki i rozcięcia były na porządku dziennym.

3. Uwielbiam gotować, prawie tak samo jak czytać. Gdybym tylko mogła w tym samym czasie czytać i gotować to byłabym w siódmym niebie. Tak wiem, są audiobooki, ale to nie to samo.

4. Kocham piłkę nożną. Nie ważne na jakim poziomie (wiadomo Barca na pierwszym miejscu, ale się nie ograniczam). Udzielam się u siebie w klubie, gdzie robię za fotografa, współadministratora strony internetowej, pomocnika i kogo tam jeszcze akurat trzeba.

5. Jestem w stałym związku od 6,5 roku. Chyba czas na ślub ;)

6. Nie cierpię zakupów. A jeśli muszę już coś kupować to najlepiej wiosną, bo zimą mam za dużo ciuchów na sobie, a latem za gorąco. Najlepiej by było jakbym mogła wejść do jakiegoś sklepu i od razu kupić to, co mi się podoba i na mnie pasuje, bez wielu godzin krążenia i przymierzania tego wszystkiego.

7. Nigdy nie miałam super paczki przyjaciół, albo chociaż jednej prawdziwej przyjaciółki, co sprawia, że jest to jedna z niewielu smutnych sytuacji w moim życiu. I szczerze powiem, że zazdroszczę każdemu, kto ma to szczęście w życiu. Szanujcie to.

To by było na tyle.

sobota, 23 lipca 2011

"Czarny Młyn" M. Szczygielski


Akcja powieści „Czarny Młyn” toczy się w małej wiosce, która znajduję się jakby w środku polskiego odpowiednika trójkąta Bermudzkiego. Jego naturalnymi ramionami są: bagna z toksycznymi odpadami, linie energetyczne i autostrada. Ciężko to miejsce nazywać nawet wsią, mieszka tam niewiele osób, bo większość wyprowadziła się, a raczej uciekła do okolicznych miejscowości. Sceneria Młynów idealnie pasuje do horroru: stary spalony młyn, bagna, wiele opuszczonych domów, brak zwierząt i niewiele roślin. Wśród tego wszystkiego żyje sześcioro dzieci ze swoimi rodzinami, które mimo tego, że są w różnym wieku, trzymają się razem, bo nie mają innych rówieśników. Najmłodsza wśród nich jest ośmioletnia Mela, siostra narratora powieści jedenastoletniego Iwa. Dziewczynka jednak jest karłem, a jej nie do końca rozwinięty mózg nie pozwala na pełny kontakt z bratem i jego przyjaciółmi. Ma ona jednak pewien dar, który okaże się bardzo potrzebny. 

Pewnego dnia w wiosce zaczynają się dziać dziwne rzeczy, które bardzo trudno jest dzieciom zrozumieć. Z każdym dniem sytuacja coraz bardziej przypomina koszmar, z którego chciałyby się obudzić. Przyjaciele szybko dochodzą do wniosku, że wszystkiemu winien jest Czarny Młyn, który przez wiele lat stał zupełnie nie użyteczny, a pewnej nocy zaczął obracać skrzydłami… Najpierw zaczął padać śnieg, nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że był lipiec, potem znikają z domów różne sprzęty, a następnego dnia wszyscy dorośli. Dzieci jako jedyne mogą stawić czoła niebezpieczeństwu i uratować mieszkańców rodzinnej wsi. Przed nimi bardzo niebezpieczna wyprawa, podczas której będą musieli ze sobą współpracować i wykorzystywać dane każdemu z nich talenty.

Autor świetnie poradził sobie ze stworzeniem powieści grozy dla dzieci, mimo wielu strasznych opisów, ponad wszystko wysuwają się takie cechy młodych bohaterów jak: odwaga, miłość, przyjaźń, chęć niesienia pomocy, umiejętność współpracy i wrażliwość na otaczającą rzeczywistość. To bardzo ważne, by umieć przekazywać takie wartości w książkach. Jednak przy tym powieść trzyma w napięciu, a groza, którą wprowadził Szczygielski nie jest tak przesadzona, jak we współczesnych horrorach. Tu bardziej liczy się wyobraźnia, podświadomy powrót do dzieciństwa, chęć bycia wśród takiej paczki przyjaciół, jaką miał Iwo. Autor bardzo dobrze opisał także postacie, zarówno te pierwszo, jak i drugoplanowe. Każdy z bohaterów jest inny i ma swoją rolę w tej historii.

„Czarny Młyn” to duża dawka dobrych emocji, momenty strachu i świetnie opisana sceneria. Książka z pewnością zostanie lepiej odebrana przez dzieci, jednak polecam ją każdemu, kto czuje, że jego wewnętrzne dziecko jeszcze nie umarło, a nawet całkiem dobrze sobie radzi.

Książka została nagrodzona w II Konkursie Literackim im. Astrid Lindgren.

czwartek, 21 lipca 2011

S(t)os

Ciężki mam ostatnio czas. Książki czytam, ale nijak nie mogę się zabrać do pisania recenzji. W internecie też za dużo czasu nie spędzam, a wszystko jeśli już sprawdzam, to głównie w telefonie. Opanowałam to prawie do perfekcji, nawet zauważyłam, że posty mogę przez telefon dodawać, choć to by była dla mnie ostateczność.

Nie wiem jak Wam, ale mi dni przelatują z szybkością jakiegoś geparda. Dopiero był początek czerwca, sesja itd., a tu już prawie koniec lipca. Zanim się obejrzę to zastanie mnie październik i znów stwierdzę, że wakacji nie było ;) Na wyjazd jakiś dalszy niż okoliczny zalew nie mam co liczyć, ale dobre i to. Jakaś namiastka plaży i wypoczynku. Do tego wszystkiego remont, przez który koczuje w salonie, co przez najbliższe dwa tygodnie raczej się nie zmieni. Dni ograniczają się do gotowania, sprzątania, robienia przetworów i oczywiście przeczytania choć kilku stron książki, którą obecnie jest „Spójrz na mnie”. Ale tak najbardziej to tęsknie za ludźmi, na wsi jakoś każdy albo wyjechał, albo jest zajęty własnymi sprawami. Jeszcze dwa miesiące i Lublin! Dobra, ale dość tego narzekania. Przechodzę do meritum:

Zbierało się, zbierało, aż się nazbierało i postanowiłam pokazać ten stosik. Głównie wymianowy, ale jest także kilka recenzyjnych. Mimo Waszych licznych zachęt w wielu miejscach oparłam się promocjom w Znaku i Merlinie, choć może coś powinnam sobie kupić na urodzinowy prezent? Pomyśle. 



Od dołu:


„Encyklopedia duchów i demonów”, „Chorwacja” i „Umierający dandys” – do recenzji od wyd. Bellona.

„Pod kopułą” – bardzo się na nią cieszę – efekt wymiany z Dunajką na LC.

„Zaopiekuj się moją mamą” – wygrana w konkursie.

„Rodzina Wenclów. Wspólnik” – niespodziewana przesyłka od wyd. Erica.

„Saga Sigrun” – bardzo chciałam mieć, bo czytałam liczne dobre recenzje – do recenzji od księgarni Matras.

„Niezwykła podróż Pomponiusza Flatusa” – wymiana na LC.

„Niewinność zagubiona w deszczu” – do recenzji od wyd. Znak

„Mężczyzna na plaży.| Śmierć fotografa” – wymiana na LC.

„Miłość w czasach zarazy”, „Życie oddać i duszę” i „Zła godzina” – także wymiana na LC.

wtorek, 19 lipca 2011

"Czerwone gardło" J. Nesbø


Jo Nesbø był do tej pory nieznanym mi autorem, jednak wiem, że jego książki są popularne wśród polskich czytelników. Swoją przygodę z jego kryminałami postanowiłam zacząć od „Czerwonego gardła”. Powieść ta, należy do tzw. „Trylogii z Oslo”, jednak nie jest pierwszą z powieści opowiadającą losy policjanta Harry'ego Hole. „Czerwone gardło” zostało okrzyknięte norweskim kryminałem wszech czasów, dodatkowo otrzymując w 2000 roku prestiżową Nagrodę Księgarzy za najlepszą powieść norweską. Trzeba przyznać, że robi to wrażenie, jednak na ile przekłada się na rzeczywistość?

Głównym bohaterem powieści jest Harry Hole, sierżant, który w niespodziewanej strzelaninie podczas służby, zostaje awansowany na komisarza w Policyjnych Służbach Bezpieczeństwa. Jednak papierkowa robota nie zadowala go i sprawia, że tęskni za Wydziałem Zabójstw. W pewnym momencie trafia na ślad przemytu rzadkiego karabinu i postanawia przyjrzeć się temu bliżej. W tym samym czasie nowi szefowie oczekują od niego sprawdzenia środowiska neonazistów w związku ze zbliżającym się świętem narodowym. Nieoczekiwanie oba przypadki wydają się łączyć, a sama prawda sięga aż do czasów II wojny światowej.

„Czerwone gardło” jest powieścią wielowątkową, a wydarzenia przestawiane są przez kilku bohaterów. Akcja powieści toczy się na dwóch płaszczyznach czasowych: podczas II Wojny Światowej i współcześnie. Dzięki temu możemy dowiedzieć się trochę o udziale Norwegów w wojnie i ich walce po stronie III Rzeszy. Autor zdecydował się na trudny zabieg, ale dzięki tym wtrąceniom wzbogacił wątek fabularny powieści, jednocześnie nie zanudzając czytelnika. Powieść Nesbø podzielona jest na wiele krótkich rozdziałów, które przenoszą nas do różnych miejsc i lat, nie pozwalając zgubić się w rozpoczętych wątkach.

W porównaniu do innych skandynawskich kryminałów, „Czerwone gardło” jest ubogie w opisy przyrody, a jeśli już są to raczej nie zachęcają do zwiedzania Oslo. Miasto jawi się jako zimne i szare, pełne brudnych spraw i politycznych intryg. Dzięki temu bardziej skupiamy się na rozbudowanej psychologii i motywach działań poszczególnych postaci.

„Czerwone gardło” nie należy do powieści, które wciągają od razu, jednak po 1/3 książki zainteresowanie lekturą mocno wzrasta. Nesbø świetnie prowadzi narrację i nie pozwala się nudzić. Kryminał powinien się spodobać się przede wszystkim mężczyznom, jednak kobiety także docenią staranność z jaką autor budował kolejne wątki. Jednak nie jestem pewna czy tytuł "norweskiego kryminału wszech czasów" tak naprawdę się  Nesbø  za tę książkę należy.

Książkę otrzymałam od księgarni Matras.

środa, 13 lipca 2011

"Wiosna. Żyj zgodnie z porami roku" D. Grupińska

Lektura „Wiosna. Żyj zgodnie z porami roku” Doroty Grupińskiej była kopalnią rad odnośnie zdrowego odżywiania, uzupełnioną o wiosenne przepisy i pomysły, jak obudzić się po zimowej ospałości. Może się wydawać, że już trochę za późno na czytanie tej książki, ale ja od marca stosowałam się do zawartych w niej rad i wypróbowywałam różne przepisy. Teraz czas na wnioski.

Autorka trafiła dobrze z pomysłem na książkę. Zdaję sobie sprawę, że powstało już trochę podobnych publikacji, jednak często są to tłumaczenia z języka angielskiego i nie mają tak doskonałego przełożenia na nasze życie, zwyczaje żywieniowe i kulinarne, jak w przypadku tej książki.

Dorota Grupińska pomaga nam obudzić się z zimowego snu i tej leniwej ospałości, jaka dopada większość ludzi w tym czasie. Proponuje zacząć od prostego ruchu, do jakiego zdolni jesteśmy na co dzień: spacery, chodzenie po schodach, taniec. Zwraca uwagę na to, że nie powinniśmy od razu stawiać sobie dużych celów, które niełatwo nam będzie osiągnąć. Oprócz ruchu pokazuje też jak ważne jest zdrowe odżywianie. Bazuje na znanych piramidach żywienia, tabeli kaloryczności, niezdrowych nawykach. Oprócz tego przedstawia wiele przepisów na potrawy z warzywami dostępnymi w czasie wiosny, dzieląc ich występowanie na poszczególne miesiące. Dzięki przepisom nie musimy dodatkowo szukać ich w kolejnych książkach, co mogłoby spowodować, że odechciałoby się nam zdrowego żywienia. Przepisy są naprawdę różnorodne, wiele z nich czytelnicy na pewno znają, bo przygotowuje się je w wielu domach.

Oczywiście książka jest nie tylko na wiosnę, ponieważ wiele z wymienianych warzyw i owoców jest dostępnych także w czasie letnich miesięcy, a nawet przez cały rok. Zachęcam do lektury tej publikacji wszystkich, którym zależy na dobru własnego organizmu i rozsądnym odchudzaniu. Zmiana niektórych nawyków może dać nam dużo więcej niż wszystkie diety świata.


Książkę otrzymałam od wydawnictwa MG.

wtorek, 12 lipca 2011

"Kręgi albo kolejność zdarzeń" J. A. Homa

„Kręgi albo kolejność zdarzeń” jest następną książką Jana Antoniego Homy, którą przeczytałam dzięki wydawnictwu Sol. O ile „Altowiolista” był właściwie lekką powieścią kryminalną, o tyle druga powieść autora do łatwych lektur nie należy. Jedynym sposobem, by w pełni ją zrozumieć i docenić, jest maksymalne skupienie się na jej treści, co mi się chyba nie udało.

Głównym bohaterem powieści jest Marcin, młody polonista, który rozbudził uczucia dyrektorki szkoły. Niestety to uczucie stanęło na drodze do jej kariery, więc postanowiła pozbyć się problemu. Marcin po wyrzuceniu z pracy, postanowił podjąć się nauki języka polskiego we wsi, która od 4 lat czeka na polonistę, a której nazwa pewnie odstrasza potencjalnych kandydatów – Zabijanach Krochmalnych. Pozostali bohaterowie, których polonista spotyka w tej wsi są bardzo wyrazistymi postaciami. Każde z nich ma swoją tragiczną historię, lęki i własny obraz rzeczywistości, z którą ciężko im się pogodzić. Kuba, mały chłopiec jest bardzo wrażliwy na los ludzi i zwierząt, posiada niezwykle ciekawską naturę, dzięki której bardzo łatwo odnajduje się wśród ludzi. Matematyk Zenobiusz pracuje z Marcinem w szkole, jest smutnym mężczyzną, który od wielu lat stara się wyjaśnić przyczynę wypadku swojej żony i nie potrafi otworzyć się na nowe uczucie. Aurelia jest milczącą kobietą, którą los dotkliwie doświadczył w dzieciństwie, jednak dzięki pieniądzom od brata mogła kupić stadninę i zajmować się w niej chorymi zwierzętami. Rafał jest dziennikarzem, piszącym opowiadania o zjawiskach, których nie dostrzega większość ludzi. Wszyscy pewnego dnia spotykają się na Białych Bagnach, o których krążą we wsi niesamowite historie, a strach nigdy nie pozwalał zbliżyć się mieszkańcom do tego miejsca...

„Kręgi albo kolejność zdarzeń” nie są lekturą prostą i przyjemną. Nie jest to książka, która wciąga, i którą można przeczytać w jeden dzień. Posługiwanie się przez autora poetyckim językiem, nie pomagało mi w zrozumieniu książki, dostrzeżeniu jej pełnego uroku i przesłania. Momentami wydawało mi się, że tych wszystkich zjawisk było za dużo, czułam się przytłoczona ilością opowieści, które przeplatały i mieszały się w książce.

Doceniam jednak, że autor postanowił napisać książkę, w której stara się zwrócić naszą uwagę na problem, jakim jest złe traktowanie zwierząt. Jest to zjawisko nad, którym za szybko przechodzimy do porządku dziennego, za często odwracamy wzrok widzą krzywdę naszych małych towarzyszy. Na mnie szczególne wrażenie zrobiła wizja życia w miejscu zwanym Arqa. Niestety tak kiedyś może wyglądać przyszłość naszej planety, warto się nad tym mocno zastanowić.


Książkę otrzymałam od wydawnictwa Sol.

środa, 6 lipca 2011

"Wysypisko" M. Ołdakowski

„Wysypisko” jest pierwszą książką Marka Ołdakowskiego, którą przeczytałam. Zauważyłam, że autor ma na swoim koncie kilka książek, które wydają się należeć do różnych gatunków literacki. Mnie oczywiście najbardziej skusiły kryminały jego autorstwa, ale sama lektura nie była już taka łatwa.

Pewnego ranka na wysypisku śmieci zostaje znalezione ciało nieznanego mężczyzny. Identyfikację utrudnia zmasakrowana twarz ofiary i brak dokumentów. Policjanci wiedzą, że czeka ich trudne śledztwo, a sprawę utrudnia dodatkowo wiadomość o zabójstwie 15-letniego chłopca w wiosce Lipki i kradzież zabytkowych stacji drogi krzyżowej z tamtejszego kościoła. Wszystko wskazuje na to, że morderstwa może coś łączyć, jednak nie ma żadnych dowodów, które mogłyby naprowadzić policję na ślad zabójców.

Autor barwnie przedstawia środowisko warszawskie z lat 70. XX wieku. Bohaterowie powieści trudnią się różnymi zajęciami, a wśród nich nie brakuje bandytów, złodziei i prostytutek. Społeczeństwo podzielone jest na wyższe sfery i robotników, którzy pracują w wielu istniejących jeszcze wtedy w Warszawie zakładach i fabrykach. Każdy stara się jakoś zarobić na utrzymanie, niekoniecznie w sposób porządny i zgodny z przepisami. W tym okresie kwitnie handel dziełami sztuki, a także ich kopiami, hurtowo sprzedawanymi za granicę za duże pieniądze. Osoby chcące zdobyć obraz czy cenną figurę nie cofnął się nawet przed morderstwem.

Ołdakowski wtrąca także małe fragmenty historii Warszawy, opowiadając o miejscach i postaciach związanych z miastem. Dla osób ze stolicy może to być interesujący dodatek, jednak innym może wydawać się wydłużeniem na siłę powieści, która i tak jest dość obszerna. Innym wątkiem, do którego można mieć zastrzeżenia są dziwne nazwiska bohaterów, przykładem może być Stefan Zul, Józef Kapuła itd. Może takie było zamierzenie autora, jednak nagromadzenie tych nazwisk na jednej stronie bardzo mnie odrzucało. Rozumiem pseudonimy, które są jak najbardziej na miejscu, ale tego wszystkiego było po prostu za dużo. Minusem powieści jest także zakończenie, czytelnik wie kim jest morderca, ale policja nie jest tego w 100 % pewna, co sprawia, że książka nie wydaje się zakończona.


Książkę otrzymałam od wydawnictwa Telbit.

poniedziałek, 4 lipca 2011

"Upadły anioł" M. Jungstedt


„Upadły anioł” to czwarta część serii o komisarzu Knutasie autorstwa Mari Jungstedt. W powieści przewijają się znane nam postacie z poprzednich części: ekipa policjantów z posterunku policji w Visby, rodzina Knutasa, Johan Berg i Emma Winarve, a także kilka innych osób. Warto więc zachować odpowiednią kolejność tomów.
Czas akcji najnowszego tomu serii przypada na piękną gotlandzką wiosnę. W Visby odbywa się uroczystość otwarcia nowo wybudowanej hali kongresowej, na której otwarcie przybywa bardzo wiele osób. Czytelnicy poprzednich tomów na pewno kojarzą zamieszanie wokół budowy, które zapanowało w mieście. Tym razem wszystko wydaje się układać po myśli inwestorów hali, jednak do czasu. Następnego dnia po otwarciu w budynku hali znaleziono zwłoki organizatora przyjęcia, Viktora Algarda. Do akcji od razu wkracza policja w Visby, jednak ma duże problemy z ruszeniem śledztwa. Okazuje się, że policja ma wielu podejrzanych, a sprawa morderstwa może łączyć się z pobiciem nastolatka na dyskotece. Nagle całe miasto bardzo zainteresowało się przemocą wśród młodzieży, a porucznik Knutas, jako ojciec także nie był w tym względzie obojętny. Jednak jak to w kryminałach, nie wszystko, co początkowo wydaje się pewne, musi być prawdą i odwrotnie.
LinkPodobnie jak w poprzednich książkach Mari Jungstedt akcja toczy się szybko, a dobro zawsze zwycięża (czyli morderca zostaje złapany). Dla wielbicieli kryminałów idealna powieść na deszczowe wieczory, bo literatura nie jest wymagająca, acz wciągająca. Muszę przyznać, że mordercę wytypowałam dość szybko, co mi się zazwyczaj nie zdarza, mimo to czytałam z przyjemnością. Szkoda tylko, że tak mało opisów wyspy było w tej części, jednak z pewnością sięgnę po kolejne tomy gotlandzkiej serii.
W trakcie czytania powieści zwróciłam uwagę na dużą rozbieżność czasową między tą częścią a poprzednią. Chodzi tu głównie o sprawę Karin, małżeństwo Emmy i Johana, a także wiek córki Berga, która ma już 3 lata. Okazuje się jednak, że to wydawnictwo zrobiło zamieszanie i jako czwartą część wypuściło na rynek właśnie "Upadłego anioła", a który normalnie jest szóstą częscią serii. 
Książkę otrzymałam od wydawnictwa Bellona.
Related Posts with Thumbnails