wtorek, 21 września 2010
"Era Kobiet" M. Krajniewska, M. Lickiewicz
„Era Kobiet” została napisana przez dwie autorki: Marlenę Lickiewicz i Marikę Krajniewską. Wspólna praca wyszła im całkiem dobrze. Książka ma niedużą objętość, zaledwie 210 stron. Przeczytałam ją w drodze z Belgii do domu. Egzemplarz wygrałam w konkursie na portalu nakanapie.pl.
Powieść opowiada o losach dwóch głównych bohaterek: Roxany i jej koleżanki z dzieciństwa Karoliny. Obie postanawiają wziąć udział w reality show dla samotnych matek z dziećmi. Oprócz nich w programie biorą udział dwie inne kobiety: Bożena i Katarzyna. Każda z nich oczekuje czegoś innego od życia, od swojej roli w programie. Za to wszystkie łączą ciężkie przeżycia z przeszłości, samotne macierzyństwo i problemy z mężczyznami. Bohaterki można podzielić na dwa obozy, tych dla których najważniejsze są ich dzieci i tych, z dla których dzieci są przeszkodą w spełnieniu z partnerem. Czy miesiąc, który spędzą wspólnie dzieląc się swoimi troskami i poznając cudze problemy, może zmienić ich zachowanie sprzed programu? Będą umiały stać się lepszymi matkami i kobietami? A może odnajdą prawdziwą przyjaźń z kimś, kogo nigdy by o to wcześniej nie podejrzewały, ponieważ oceniały kogoś bez rozmowy z nim? A może wszystko będzie tylko przykrywką, dzięki której mogą wygrać główną nagrodę?
Całość mocno jest osadzona w realiach współczesnej Polski: naszej-klasy, problemach z pracą, reality show, chęcią zrobienia kariery za wszelką cenę, znalezieniem przystojnego mężczyzny, rozwodami oraz częstego braku zainteresowania dziećmi. To słodko-gorzka opowieść o byciu matką, a przede wszystkim kobietą. Momentami zabawna, choć chyba częściej smutna.
Treść zmusza do refleksji, zastanowienia się, co tak naprawdę jest w życiu ważne i do czego trzeba dążyć. Pokazuje, że czasami nasze szczęście (lub co nam się wydaje, że nim jest) jest okupione cierpieniem innych, całkiem niewinnych bliskich nam osób. Brakowało mi bardziej rozbudowanej analizy psychiki bohaterek, można było nad nimi lepiej popracować.
Muszę przyznać, że powieść mnie wciągnęła, może to dzięki narracji, która prowadziły dwie główne, całkiem do siebie niepodobne bohaterki. Dobrym pomysłem był też podział książki na poszczególne dni, które matki spędziły w programie. Podoba mi się także okładka, taka prosta, z bukietem moich ulubionych kwiatów.
Na minus zdecydowanie język, cieszę się, że książka porusza sprawy współczesne, lecz wolę gdy autor posługuje się normalnymi słowami, a nie dodatkami w stylu „hihihi” czy powiedzonkami jakby wyjętych z ust dzisiejszej młodzieży.
4,5/6
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Już gdzieś pisałam na którymś blogu, że temat do mnie nie przemawia, choć może książka niezła.:) Gratuluję wygranej:)
OdpowiedzUsuńTen nowoczesny - a raczej potoczny język odstrasza, ale może się skuszę, bo w końcu 210 stron to nie dużo i może przeżyję z "hihihi"
OdpowiedzUsuńDodatek w stylu "hihihi" to tylko rodzaj śmiechu. Natomiast wymyślane przez młodzież zwroty stają się bardzo szybko "normalnymi słowami". Użycie ich w powieści ma na celu podkreślenie charakterów bohaterek mocno osadzonych w współczesnym świecie, pełnym slangów.
OdpowiedzUsuńPolecam przeczytać inne książki Mariki Krajniewskiej, które mają odmienny charakter.
Pozdrawiam.