Magdalena Maria Kałużyńska jak sama przyznaje, jest fanką prozy Stephena Kinga oraz miłośniczką horrorów. Na pewno miało to wpływ na literaturę jaką zdecydowała się tworzyć. Po przeczytaniu kilku pozytywnych recenzji, ja także postanowiłam poznać jej powieść o tajemniczym tytule „Ymar” i okładce obiecującej wszelkie możliwe okropieństwa wpisujące się w gatunek horroru.
Książka, podobnie jak wiele jej poprzedniczek, rozpoczyna się od bardzo mocnego akcentu. Inspektor i jego asystent zostają wezwani do jednego z mieszkań starej kamienicy. Na miejscu zastają przerażający widok: ciało pięknej młodej kobiety jest całe we krwi, czerwień porywa także łóżko i ściany. Dziwnego i przerażającego wrażenia dopełniały paskudne ramy, które nie otaczały niczego, ani obrazów ani luster. Wtedy jeszcze żaden z nich nie wie, że tym znaleziskiem zostaną wciągnięci w niebezpieczną grę, pełna nadprzyrodzonych zjawisk i złowrogich sił, będących za silnych dla zwykłego człowieka.
Bohaterami książki jest dość ciekawa trójka. Inspektor policji Aleksander Wojciechowski, technik aspirujący do miana patologa sądowego Michał Smolik i lekarka współpracująca z policją Agata Chomrzan. Każde z nich ma inną osobowość, dlatego ich spotkania są pełne emocji i czasami nawet bardzo zabawnych dialogów. Próbują rozwiązać zagadkę na swój sposób, nie wiedząc, że jednocześnie coraz bardziej zanurzają się w ciężkiej do pojęcia historii rozgrywanej jednocześnie w ich umysłach i otaczającej rzeczywistości.
Autorka w swojej książce wymieszała wiele gatunków. Począwszy od kryminału z udziałem policjantów, thrillera, aż do horroru pełnego niewyjaśnionych zjawisk. Mimo pozornej płynności zmiany konwencji literackich, ja trochę się w nich pogubiłam. Użycie aż tylu elementów było czasami zgubne dla toczącej się akcji, za którą niekiedy nie mogłam nadążyć. Wydaje mi się, że niektóre pomysły trochę „zabiły” prawdziwą esencję książki. Do tego minusa dochodzą także dialogi, a właściwie język jakim posłużyła się autorka. Choć momentami było zabawnie, częściej raziło mnie nagromadzenie potocznych wyrażeń i powiedzonek. Ilość przekleństw także nie działa na korzyść książki. Może autorka chciała w ten sposób oddać emocje i nerwowość bohaterów, jednak do mnie to nie przemawia.
Kolejnym minusem, choć to już nie jest wina autorki, był mój wybrakowany egzemplarz. W książce brakuje dziesięciu stron pod koniec, czyli właściwie w jednym z ważniejszych momentów.
Gdyby nie te braki, książka mogłaby mi się nawet podobać. Jednak jako fanka horrorów, Stephena Kinga także, za mało się bałam. Właściwie nie potrafiłam wczuć się w powieść, czytanie jej przez tydzień też coś oznacza. Choć nie powiem, zapowiadała się bardzo ciekawie.
Z przykrością wystawiam 3,5/6.
Książkę otrzymałam do recenzji od wydawnictwa Fox Publishing.
środa, 26 stycznia 2011
"Ymar" M. M. Kałużyńska
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jak w książce może brakować 10 stron?! Ja bym chyba poszła z reklamacją do księgarni, a przede wszystkim, jeśli książka byłaby tego warta - chodziłabym struta cały dzień, nie wiedząc co to 10 stron zawierało...
OdpowiedzUsuńUuu z tymi brakującymi stronami to niezłe przegięcie. Mnie by ciekawość zżerała co też tam było ;) A jeśli chodzi o samą ksiazkę, to raczej nie dla mnie. Kryminały lubię, thrillery też mogą być ale nie bardzo przepadam za horrorami. A taka mieszanka też jakoś specjalnie mnie nie zachęca.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Przyznam, że jeszcze nie czytałam horroro-thrilera w wydaniu polskim i z chęcią bym po cos takiego sięgnęła. Ale może nie akurat po to, bo nie chciałabym się zrazić tak od razu.
OdpowiedzUsuńA ten brak stron to naprawdę wpadka wydanictwa. I co każdy egemplarz taki, czy tylko jakiś wkurzony pracownik usunął by zrobić na złość czytelnikom?:)))
Nie znam tej autorki, jeśli chodzi o brakujące strony- przeżyłabym szok.
OdpowiedzUsuńWładanie wieloma elementami, które się serwuje czytelnikowi- z pewnością jest to sztuka i potrafią tylko naprawdę dobrzy pisarze..
Jeśli książka ma defekt wystarczy iść z paragonem do księgarni, ale jako że tą dostałaś od wydawnictwa to może napisać do nich ? I wymienią? Bo to też nie ich wina w sumie. Defekty się zdarzają po prostu :)
OdpowiedzUsuń@Viconia - nie zależy mi aż tak na tej książce by ją wymieniać. Uważam, że nie ma to sensu, a książka i bez tego średnio mi się podobała. Owszem wydawnictwo po przeczytaniu recenzji napisało, że powinnam się do nich w tej sprawie zgłosić, ale przecież 5 stron przed końcem powieści nie będę pisać do nich i czekać, żeby skończyć czytać.
OdpowiedzUsuńNo ja rozumiem, chodziło mi tylko o to że błąd w druku to nie jest raczej minus książki :) Bo to ani wina autora ani wydawnictwa
OdpowiedzUsuńI w ocenie właściwie tego nie liczyłam.
OdpowiedzUsuńNie będę na razie jej szukać, skoro nie jest zbyt dobra, to szkoda czasu.
OdpowiedzUsuńKiedy czytam, że głównymi bohaterami będą, kolejno: inspektor policji, technik-patolog i (no właśnie, jeszcze nie doczytałam, ale już miałam dziwne przeczucie, że trzecia będzie kobieta) lekarka, od razu mi się książka niemiła robi. Dlaczego? Ponieważ bardzo nie lubię typowych schematów konstrukcyjnych, które to z kolei natrętnie konotują przewidywalne treści. Oczywiście: tam, gdzie dwóch facetów, musi się pojawić i kobieta, bo przecież bez damsko-męskich relacyjek książka obejść się nie może. Trzech lub dwóch męskich bohaterów czy sama lekarka od razu położyliby akcję na łopatki, czyż nie?! Zęby mi same zgrzytają. Co się z tymi autorami dzieje?!!!
OdpowiedzUsuńWyznanie kogo się jest fanem to tak przy 6 książce. Zawsze czytelnik boi się kopii. A wiadomo kopię są kiepskie. Wymień książkę. Chyba lepiej jak mieć coś kiepskiego to w całości :D
OdpowiedzUsuńdo polskich autorów piszących powieści grozy zawsze podchodzę z ogromnym dystansem. czytam tego sporo, ale jeszcze nic szczególnie mi do gustu nie przypadło.
OdpowiedzUsuńZachęcająca recenzja, ale jakoś się nie mogę przekonać do tego typu literatury...
OdpowiedzUsuńBrak końcowych 10 stron jest frustrujący... :/
Dawno nie czytałam dobrego horroru, a ten wydaje mi się ciekawy ;) Nawet mimo tych brakujących 10 stron ;P
OdpowiedzUsuńte 10 stron to jakaś pomyłka. A książka nie dla mnie, zdecydowanie. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń:) a nie wystarczyło dać sygnał do wydawnictwa, że przypadkiem poszła wadliwa książka! Jaki w tym problem? Pewnie nikt nie zerknął, zapakował i wysłał. Ja kilka razy tak dostałam i bez problemu wymienili mi.
OdpowiedzUsuń