Tytuł najnowszej książki Eduardo Mendozy może niejednego zaskoczyć i zmylić odnośnie treści. „Trzy żywoty świętych” to jednak nie hagiografia, ale zbiór trzech opowiadań, które autor postanowił wydać pod wspólnym tytułem, w miarę możliwości najbardziej oddającym przesłanie historii. Każde z opowiadań powstało w innym okresie czasu, różnią się stylem, długością i dotyczą innych spraw. Jednak bohaterowie poszczególnych tekstów mają w sobie specyficzną możliwość bycia świętymi, w sposób całkiem nie związany z kościelnym pojmowaniem tego słowa. Bowiem prawdziwa świętość czasem objawia się światu w zwykłym człowieku. I może to jest właśnie takie niezwykłe.
„Wieloryb” to początkowy okres kariery pisarskiej autora. Bohaterem opowiadania jest biskup wygnany z rodzinnego kraju, zmuszony do przeczekania sytuacji w Barcelonie. Pozbawiony tytułu i godności kościelnej stacza się na dno, ocierając się o hazard, pijaństwo i złodziejstwo, nieraz mając do czynienia także z narkotykami.
„Finał Dubslava” to historia mężczyzny, który nie odczuł w swoim dotychczasowym życiu żadnych większych emocji. Podróżując po kraju za pieniądze matki, nie przejmuje się niczym i nikim. Pewnego dnia otrzymuje dwie wiadomości, które w jakiś sposób odmienią jego życie. Śmierć matki i konieczność odebrania za nią „Europejskiej Nagrody za Dokonania Naukowe” zmusza bohatera do pierwszego od jakiegoś czasu zatrzymania się i trzeźwego spojrzenia na rzeczywistość.
Główną bohaterką ostatniego opowiadania pt. „Pomyłka” jest kobieta ucząca literatury w więzieniu. Wśród „uczniów” trafia jej się młody złodziej, twierdzący że nigdy niczego nie przeczytał. Po pewnym czasie i wielu przeczytanych książkach podsuwanych mu przez nauczycielkę, młody chłopak sam próbuje swoich sił w pisarstwie, a nawet stwarza wrażenie, że w przyszłości może stać się znanym i cenionym autorem.
„Trzy żywoty świętych” to moje pierwsze spotkanie z lekką prozą hiszpańskiego autora. Po dość poważnej „Mauricio, czyli Wybory”, dostałam naprawdę świetnie napisane, pełne czarnego humoru i ironii teksty. Na pozór opowiadań nic nie łączy, jednak wystarczy się chwilę nad nimi zastanowić i można dostrzec, że myśli które autor stara się nam przekazać, splatają opowieści w pewną całość. Mendoza bawi się słowem, a także konwencją literacką. Zachwyca, rozśmiesza, ale jednocześnie przedstawia ważne prawdy i wartości w otoczce absurdu.
Książkę otrzymałam od wydawnictwa Znak.
„Wieloryb” to początkowy okres kariery pisarskiej autora. Bohaterem opowiadania jest biskup wygnany z rodzinnego kraju, zmuszony do przeczekania sytuacji w Barcelonie. Pozbawiony tytułu i godności kościelnej stacza się na dno, ocierając się o hazard, pijaństwo i złodziejstwo, nieraz mając do czynienia także z narkotykami.
„Finał Dubslava” to historia mężczyzny, który nie odczuł w swoim dotychczasowym życiu żadnych większych emocji. Podróżując po kraju za pieniądze matki, nie przejmuje się niczym i nikim. Pewnego dnia otrzymuje dwie wiadomości, które w jakiś sposób odmienią jego życie. Śmierć matki i konieczność odebrania za nią „Europejskiej Nagrody za Dokonania Naukowe” zmusza bohatera do pierwszego od jakiegoś czasu zatrzymania się i trzeźwego spojrzenia na rzeczywistość.
Główną bohaterką ostatniego opowiadania pt. „Pomyłka” jest kobieta ucząca literatury w więzieniu. Wśród „uczniów” trafia jej się młody złodziej, twierdzący że nigdy niczego nie przeczytał. Po pewnym czasie i wielu przeczytanych książkach podsuwanych mu przez nauczycielkę, młody chłopak sam próbuje swoich sił w pisarstwie, a nawet stwarza wrażenie, że w przyszłości może stać się znanym i cenionym autorem.
„Trzy żywoty świętych” to moje pierwsze spotkanie z lekką prozą hiszpańskiego autora. Po dość poważnej „Mauricio, czyli Wybory”, dostałam naprawdę świetnie napisane, pełne czarnego humoru i ironii teksty. Na pozór opowiadań nic nie łączy, jednak wystarczy się chwilę nad nimi zastanowić i można dostrzec, że myśli które autor stara się nam przekazać, splatają opowieści w pewną całość. Mendoza bawi się słowem, a także konwencją literacką. Zachwyca, rozśmiesza, ale jednocześnie przedstawia ważne prawdy i wartości w otoczce absurdu.
Książkę otrzymałam od wydawnictwa Znak.
Recnezja zachęcająca i ciekawa:). A książkę z przyjemnością przeczytam, jak tylko dorwę w swoje łapki. Pozdrawiam!!
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu recenzji szczególnie zainteresowały mnie dwa opowiadania. Wieloryb i Pomyłka - choć wszystkie przynajmniej po opisie wydają się oryginalne. Nie miałam jeszcze okazji czytać Eduardo Mendozy ale chyba powinnam po coś sięgnąć.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
@kasandra - warto :)
OdpowiedzUsuń@NiePoczesana - ja też mam dopiero dwie jego książki za sobą, ale to naprawdę ciekawe doświadczenie ;) Jak będziesz miała okazję to przeczytaj.
Pozdrawiam Was :)
Książkę z przyjemnością przeczytam... Nie wiem tylko ,kiedy znajdę na nią czas ;)
OdpowiedzUsuńMoże jutro znajdę coś pana Mendozy w bibliotece :)
OdpowiedzUsuńTa ironia i czarny humor brzmią obiecująco, szczególnie, że czeka mnie długa podróż pociągiem...
Pozdrawiam
Ponoć Monty Python byłby zachwycony… Po lekturze „Prawdy o sprawie Savolty” Mendoza budzi u mnie mieszane uczucia. Z jednej strony na sprawności pióra mu nie zbywa, z drugiej, te jego eksperymenty z formą akurat mnie nie przypadły do gustu. Biorąc jednak poprawkę na fakt, że „Prawda…” była debiutem (i książką "na poważnie") może jednak zaryzykuję drugie podejście.
OdpowiedzUsuńJako, że Mendozę uwielbiam dopisuję do swojej listy :)
OdpowiedzUsuń