poniedziałek, 12 września 2011

"Witajcie w raju. Reportaże o przemyśle turystycznym" J. Dielemans

W czasach, gdy bardzo wiele osób może sobie pozwolić na zagraniczne wakacje, warto dowiedzieć się, jak takie wyjazdy wyglądają naprawdę. Czy mamy szansę poznać wystarczająco dobrze inne kraje, ich tradycje i rdzennych mieszkańców, wykupując sobie wycieczkę w biurze podróży? Czym tak naprawdę są słynne wakacje all-inclusive i jak ich istnienie wpływa na turystykę? O tym, a także innych stronach zagranicznych wojaży opowiada w swoich reportażach szwedzka dziennikarka Jennie Dielemans.

Wiele osób, które wyjeżdżają do Tajlandii czy na Wyspy Kanaryjskie nie zastanawia się czym tak naprawdę dla tych miejsc, jest przerażająco szybko rozwijający się przemysł turystyczny. Turyści oczekują spełnienia jakiś wyobrażeń o tych miejscach, nie starając się wcześniej czegoś o nich dowiedzieć. Żyją w iluzji, którą zbudowały dla nich oferty w biurach podróży, starannie ukrywając całe zło, które pozwala na bezkarną wakacyjną zabawę. Mieszkańcy odwiedzanych wiosek pozwalają na obserwowanie swojego życia za marne grosze, byle tylko spełnić oczekiwania turystów wobec „autentycznego” życia. Jennie Dielemans w swoich reportażach pokazuje takie wyjazdy jakby „od kuchni”, w jasny sposób wskazując łamanie prawa i przykłady korupcji. Przemysł turystyczny nie cofnie się przed niczym, byle tylko osiągnąć cel, którym są masowe wycieczki. Nic więc dziwnego, że bardzo łatwo zauważyć samowolę budowlaną, śmieci i niszczenie przyrody, z którą nikt nie liczy się w obliczu zarobienia wielkich pieniędzy. „Spalone” miejsca, inwestorzy bardzo szybko zamienią na nowe, szkoda tylko, że tak łatwo nie da odbudować się bezpieczeństwa mieszkańców rajskich krain, pięknych plaż czy raf koralowych.

Po lekturze tych reportaży, chyba nie potrafiłabym się zdecydować na taką podróż. Wolę zorganizować sobie coś sama, czując, że nie doprowadzam swoim działaniem do niszczenia czyjegoś życia czy regionu. Dla mnie piękne zagraniczne podróże zostały odarte z cudownej otoczki, którą często można spotkać na zdjęciach w ofertach biur podróży. Ta książka powinna być dodawana do każdego przewodnika, by ukazać jak wiele rzeczy się przemilcza. „Witajcie w raju” to niełatwa lektura, lecz warta poznania i zaczytywania. Warto otworzyć oczy i umysł na to, co współczesna turystyka nam oferuje, nie zapominając, jaką cenę muszą za to zapłacić całkiem niewinni ludzie.

6 komentarzy:

  1. Nie jestem zwolenniczką reportaży a tym bardziej podróżniczych, gdyż sama jestem domatorką i nigdzie nie wyjeżdżam daleko, dlatego tym razem spasuje.

    OdpowiedzUsuń
  2. A co z drugim głównym przesłaniem tej książki? Turystyka stanowi kilkanaście do dwudziestu procent PKB tych krajów, nie mówiąc już o samych miejscowościach wypoczynkowych! Kupując wyroby rękodzieła, biorąc lekcje nurkowania czy płacąc za zwiedzanie tych miejsc żywimy całe rodziny. Turystyka to jedyne źródło utrzymania mieszkańców. To smutne, że korporacje i biura turystyczne organizujące wakacje All Inclusive zabierają stamtąd większość "przywożonych pieniędzy", ale rdzenni mieszkańcy tamtych terenów też próbują skorzystać z popularności swojego miejsca zamieszkania. Całkowita rezygnacja z takich wakacji może mieć dla nich opłakane skutki.

    Książka zwraca uwagę na ważne problemy, każe pomyśleć o tym, o czym zwykle myśleć nie chcemy.

    OdpowiedzUsuń
  3. @kaja_kicia - tak, masz rację, powinnam o tym wspomnieć, jednak mnie bardzo zdenerwowało niszczenie tych miejsc i zmuszanie ludzi do uzależnienia się od turystów. Oczywiście dobrze zauważyłaś, że dla wielu to źródło utrzymania (lokalny biznes czy stoiska), ale odniosłam wrażenie, że są także mieszkańcy tych regionów, którzy idą na "łatwiznę", jeśli chodzi o zdobywanie pieniędzy od turystów.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam coraz większą ochotę na przeczytanie tej książki, chociaż czytając kolejną jej recenzję widzę, że pojawiają się w niej tezy z którymi zupełnie się nie zgadzam.
    Myślę, że autorka zapomniała o tym, że gdyby nie turystyka tamte rejony po prostu byłyby straszliwie biedne. Większość populacji takich krajów jak Turcja, Egipt, Tunezja, Maroko żyje z turystyki i żyje dla turystów. Dzięki turystom mogą utrzymać swoje rodziny, kupić sobie wymarzoną komórkę (tam telefon komórkowy jest synonimem wzbogacania się), a może nawet rozklekotany, używany samochód.
    Gdy w jakimś kraju nie rozwinie się turystyka, jest on faktycznie dziewiczy, pozbawiony wielkich terenów hotelowych, to tam, szczególnie w krajach trzeciego świata, przychodzi głód, bieda, a czasami także wojna spowodowana wewnętrznymi kłótniami (vide: sąsiadujący z Egiptem - Sudan).

    Niestety często kraje żyjące pełną parą z turystyki nie stać na ochronę swojej przyrody, na zakrojone programy, które sprawią, że to co najcenniejsze nie zostanie zniszczone przez źle wybudowany hotel, czy nierozsądnych turystów. Ale dobrych parę lat temu w taki sam sposób nie dbali oni o swoje zabytki - a teraz gdy przyszła pomoc, szczególnie z Europy, prowadzone są szeroko zakrojone prace konserwatorskie i archeologiczne, nikt się już nie martwi o to, że Sfinks, czy Piramidy znikną za 100 lat. Moim zdaniem na pewno dużo jest spraw do poprawienia, przepisów do wprowadzenia, procedur do wdrożenia, ale jest to właściwa droga. Innej nie ma. Nie da się powstrzymać turystyki, nie jeździć z biurami podróży (w tym roku wizę egipską będzie można nabyć tylko podróżując w zorganizowanej grupie), nie latać samolotami.

    I jeszcze taka końcowa dygresja - dzisiaj przy okazji załatwiania różnych spraw przespacerowałam się po krakowskim Rynku Głównym. Poza gołębiami, piękną pogodą, zachęcającymi ogródkami kawiarnianymi były też grupy turystów. Spacerowali, robili zdjęcia, oglądali. Część siedziała na obiedzie w krakowskich restauracjach, jeszcze inni zwiedzali Wawel, czy muzea. A niektórzy pewnie siedzieli w swoich hotelach i podziwiali widok z okna na stary Kraków. Dlaczego mielibyśmy im tego zabronić? Ja nie widzę sensu :)

    OdpowiedzUsuń
  5. @Claudette - autorka pisała o tym, tylko nie wspomniałam o tym ja. Mój błąd. Napisałam zresztą o tym w swoim komentarzu. I masz rację, nikomu nie można niczego zabraniać, a już na pewno nie będę mówić im jak i co mają zwiedzać. Zaznaczyłam tylko, że ja nie mam ochoty na wyjazdy z biurami podróży, a wolałabym właśnie mieszkańcom dać zarobić i np. wynająć u kogoś pokój.

    OdpowiedzUsuń
  6. @Edith, myślę, że w większości krajów nie da się tak po prostu wynająć u kogoś pokoju. Rodzinne pensjonaty są raczej domeną Europy, a nie Afryki, Azji, czy Ameryk. Tam dominują hotele, nawet takie małe hotele.
    Zresztą w wielu miejscach nie jest bezpiecznie podróżować samemu. Okrutnym przykładem niebezpieczeństw podróży jest zabójstwo polskiego małżeństwa kajakarzy w Peru.
    Ale szukać nie musimy tak daleko.
    Moi znajomi dobre parę miesięcy temu polecieli do Wenezueli na prawie miesięczną eskapadę. Wszystko zorganizowali sami, nie korzystali z biur podróży, załatwili sobie hotele i transport. Na miejscu okazało się, że i tak muszą skorzystać z usług europejskich biur podróży, gdy chcą wybrać się do parku narodowego, pospacerować po dżungli, wziąć udział w spływie kajakowym. Za kolejną ich wyprawą - tym razem do Birmy - stoi już biuro podróży, które zapewniło im przeloty, transport po kraju, hotele oraz dostęp, w przystępnej cenie, do różnych atrakcyjnych wypraw. Dlaczego zrezygnowali z samodzielnej organizacji swoich wakacji? Nie chodziło nawet o pieniądze, ale o to, że długo nie mogli znaleźć wynajętego hotelu w Caracas. Taksówkarz wywiózł ich i pozostawił na środku pustej dzielnicy, wskazał ręką, w którą stronę mają iść. Podczas poszukiwań zatrzymała ich grupka mężczyzn z nożami i tasakami, prawdopodobnie chcieli pieniędzy, ale znajomi nie mieli przy sobie gotówki i nie mówili w tamtejszym języku. Uratował ich właściciel jednego z hoteli, który wybiegł ze strzelbą i przegonił grupę, strasząc policją, a potem eskortował ich pod drzwi hotelu. Co się okazało. W Wenezueli panuje mafia, która napada na dzielnice turystyczne, ograbia hotele, więc wszyscy właściciele muszą mieć broń, montują kuloodporne szyby, budują wysokie mury, zakładają nowoczesne bramy i alarmy. Duże hotele nie mają z tym raczej problemu, gdyż wynajmują bardzo skuteczną ochronę.

    Niemniej jednak zastanawiam się, czy nie wybrać się samodzielnie w taką podróż, jaką odbyła niedawno Padma. Strasznie mnie coś takiego kręci. Ale nie ze względu na to, że nie lubię podróżowania z biurem podróży (bardzo lubię, nie widzę różnicy w podróżach z biurem i bez, czasami jeżdżę sama, a czasami z biurami), tylko podoba mi się taka przygoda. I nie znalazłam nigdzie oferty wycieczki w takim stylu :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts with Thumbnails