„Spadkobierczyni z Barcelony” to autobiograficzna
opowieść Pabla Vilara, spisana przez niego, lecz pozostawiona wśród innych
papierów, przechowywanych przez rodzinę po jego śmierci. Wspomnienia odnalazł
jego wnuk, Sergio Vila-Sanjuán, postanawiając opublikować je, po wcześniejszych
zabiegach stylistycznych, głównie w zakresie języka czy charakteryzacji bohaterów
i uporządkowaniu wspomnień. Dziwi tym samym brak nazwiska Vilara na okładce,
gdyż zabiegi te, nie mogły wpłynąć w bardzo dużym stopniu na całość przedstawionej
w powieści historii.
Wspomnienia opisane przez Pabla
Vilara zabierają nas w podróż do Barcelony z lat 20. XX wieku. Jest to czas
niepewny, ale zarazem fascynujący, pełny małych społecznych i politycznych walk,
mających wkrótce przerodzić się w krwawą wojnę domową. Po przeciwnych stronach
stoją anarchiści i burżuazja hiszpańska, starcia toczą między sobą także
poszczególne frakcje polityczne. W mieście w tym samym czasie odbywają się bale
i duże przyjęcia, a osoby wyrzucone poza nawias społeczeństwa próbują przeżyć w
grotach barcelońskiej góry. W tym wszystkim próbuje odnaleźć się prawnik, Pablo
Vilar, który mimo braku arystokratycznej rodziny, obraca się wśród możnych tego
miasta. Z jednej strony przyjaźni się z ludźmi należącymi do barcelońskiego
towarzystwa, a z drugiej za darmo pomaga osobom z nizin społecznych. Narastające
konflikty w krótkim czasie zaczną dosięgać także „nietykalnych”, a widmo
wielkiej burzy stanie się problemem wszystkich mieszkańców Barcelony.
Pablo Vilar przedstawia siebie
jako katolika i monarchistę, o konserwatywnych poglądach, których nie kryje
przed nikim i chętnie prezentuje je w swoich artykułach pisanych do
barcelońskich dzienników. Dużo czasu spędza także w kancelarii i w sądzie,
broniąc swoich klientów i dbając o ich dobro. Dzięki temu poznajemy szereg
spraw sądowych, które według jego wnuka są przytoczone autentycznie. Podobnie sprawa
ma się z wieloma bohaterami powieści, który żyli w tym czasie w Barcelonie,
mimo, że Vilar chciał jakby zmylić odbiorców tekstu i zmienił ich imiona.
„Spadkobierczyni z Barcelony”
jest książką dziwną, nie dającą się jednoznacznie wpisać w określony gatunek
literacki, ponieważ zawiera elementy dziennika, biografii, kroniki
dziennikarskiej czy powieści kryminalnej. Trudność złożenia zapisków Pabla
Vilara w powieść widać w wielu jej elementach, można to także odczuć mocno
podczas lektury książki. Odczuwa się niespójność, brak ciągłości faktograficznej
i gatunkowej, powieść wiele razy urywa i zaczyna zupełnie od innych wydarzeń. Niestety
fani Zafona mogą czuć się trochę oszukani, gdyż czytając jego rekomendację z
okładki „Spadkobierczyni…”, mogli spodziewali się zupełnie innej powieści.
Mimo widocznych braków, Pablo
Vilar stworzył świetny obraz Barcelony z początku ubiegłego wieku. Czytelnik ma
ochotę zatopić się w tym pełnym sprzeczności i walk o władzę mieście. Jest to
książka przede wszystkim dla osób zafascynowanych Katalonią i Hiszpanią. Taka
mała lekcja historii od naocznego świadka rozgrywających się tam prawie sto lat
temu wydarzeń. Przyjemność z czytania mogą mieć także osoby związane z prawem i
dziennikarstwem, gdyż terminologii i ciekawych opisów z obu dziedzin nie
brakuje.
Mam nadzieje, że moda na „barcelońskie
powieści” nie stanie się krzywdząca dla czytelników, a kolejnymi autorami nie
będzie kierować korzyść finansowa, lecz w głównej mierze przyjemność z pisania
i stworzenia dobrej historii.
Recenzja nie przyciągnęła mnie do książki,raczej sobie ją odpuszczę.
OdpowiedzUsuńBarcelona - do przeczytania koniecznie. Uwielbiam to miasto :)
OdpowiedzUsuńZdrowych, radosnych i w gronie rodzinnym Świąt Bożego Narodzenia!
OdpowiedzUsuń