Wydawnictwo: GWP Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne & Funky BooksJęzyk oryginału: polskiRok wydania: 2010Ilość stron: 200
Kupując „Siostrzyczkę” Dariusza
Rekosza miałam nadzieję, na kawałek dobrego, rodzimego kryminału. Zwłaszcza, że
akcja książki został umiejscowiona w Gdańsku, a prawdziwość przywoływanych
miejsc miała na celu wyrobienie w czytelnikach wrażenia, że wszystko dzieje się
to tuż za rogiem. W Gdańsku nigdy nie byłam, północną Polskę znam słabo,
dlatego literacka podróż wydawała mi się świetnym pomysłem. Niestety nie
zawsze, książki spełniają oczekiwania czytelników.
Cała historia zaczyna się
oczywiście od zbrodni, w szatni gdańskiego basenu znaleziono zwłoki mężczyzny,
zmasakrowana twarz nie pozwala na rozpoznanie, a brak gałek ocznych dodatkowo
wzmaga wrażenie makabry. Jedyną poszlaką
jest mały tajemniczy tatuaż na szyi ofiary. Sprawę prowadzi nadkomisarz Maciej Szwerman
i aspirant Jerzy Woźniak, jednak zanim czegoś zdążą się dowiedzieć, następnego
dnia mają już kolejne zabójstwo. Ten sam „styl” wskazuje, że morderstwa zostały
dokonane przez jedną osobę, co od razu nasuwa myśli o seryjnym mordercy.
Kolejne ofiary to już tylko kwestia czasu...
Gdyby nie to, że książka jest taka
krótka, nie wiem czy bym się z nią męczyła. Żeby na tak małej przestrzeni
zmieścić tyle morderstw, tajemniczego zbrodniarza, porwania i jakieś genetyczne
badania, to naprawdę trzeba mieć do tego pewne umiejętności. Niestety wydaje mi
się, że autor garściami nabrał z innych książek czy filmów i poupychał to
wszystko w swojej historii, nie biorąc pod uwagę jak może to zostać odebrane
przez czytelników.
Do jedynych plusów mogę zaliczyć
prezentację Trójmiasta, jako regionu, gdzie mógłby się odnaleźć seryjny morderca
i ciekawe wykorzystanie miejsc, o których może nie wszyscy wiedzą, jak np. ruin
niemieckiej torpedowni. Poza tym niestety lektura "Siostrzyczki" jest stratą czasu.
O identycznych odczuciach czytałam u bookfy. :(
OdpowiedzUsuńJa żałuje, że nie widziałam jej wcześniej, dobrze, że to tylko 4,90 było, bo inaczej dodatkowo szkoda byłoby mi pieniędzy ;)
Usuńoj tak na te książce drzecie psy, może komuś sie spodoba...
UsuńA ja nadal nie pogrzebuję nadziei, że gdzieś pośród polskich pisarzy kryminalnych jest nieodkryty diament na miarę Mankella... Rekosz widać nim nie jest. Książki nie czytałam, ale raczej się nie skuszę, choć kocham Gdańsk i nęci mnie czytanie o miejscach, które znam. Tę poniemiecką torpedownię też znam... A ja ostatnio też o Gdańsku czytałam, też polskiego pisarza i też miał być kryminał. Cóż, nie powaliło mnie (może poza tym Gdańskiem, przedwojennym w tym wypadku).
OdpowiedzUsuńJa też nie pogrzebię nadziei :) zresztą czytałam kilka dobrych polskich kryminałów, po prostu myślała, że odnajdę kolejnego fajnego autora, ale jak widać wyszło kiepsko. Jednak będę poszukiwać dalej :)
UsuńPo lekturę z pewnością nie sięgnę, zwłaszcza, że tak słabo wypadła...
OdpowiedzUsuńBędę miała na uwadze Twoją opinię dot. tej lektury.
OdpowiedzUsuńNa pewno po nią nie sięgnę...
OdpowiedzUsuńdzięki za Twój wpis, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWygrałam książkę w konkursie, przeczytam bo wypada ;P Szkoda, że taka kiepska ;/
OdpowiedzUsuńRaczej sobie odpuszczę - niepocieszona, że kolejny polski twórca "nawalił"...
OdpowiedzUsuń