sobota, 3 marca 2012

"Mój tydzień z Marilyn" C. Clark



Wydawnictwo: Znak
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Matylda Biernacka
Rok wydania: 2012
Ilość stron: 192


Zagłębianie się w spisanych wspomnieniach obcej osoby, szczególnie tak osobistych, wiedząc, że nawet po latach dla opisującego mają bardzo duże znaczenie jest dziwne i zarazem fascynujące. Szczególnie, gdy wspomnienia dotyczą Marilyn Monroe, najsłynniejszej aktorki Ameryki i ikony popkultury. Dla młodego Colina Clarka, będącego trzecim asystentem reżysera, nie było większych szans, być zasłużyć chociaż na uśmiech słynnej gwiazdy filmowej. Wszystko jednak się zmienia, a 23-letni chłopak, staje się wielką podporą Marilyn przy jej problemach podczas nagrywania filmu „Książę i aktoreczka”.

Do niedawna wszędzie spotykałam się z opinią, że Marilyn Monroe była pewną siebie, typową gwiazdką Hollywoodu, nie liczącą się z niczyimi uczuciami kobietą, dążącą po trupach do swoich celów. Nie obce jej było kompletne niezorganizowanie w pracy i naużywanie tabletek uspokajających. Gdzie w takim razie miejsce na samotność, poczucie odrzucenia, niemożność radzenia sobie z uczuciami i podejmowaniem podstawowych decyzji? Jakby wydawało się to nieprawdopodobne, to właśnie taką stronę życia Marilyn przedstawił nam w swoich wspomnieniach Colin Clark.

Krótka znajomość Colina z Marilyn fascynuje i przyciąga czytelnika, bo kto nie chciałby przeżyć takiej przygody? Młody chłopak dostał szanse, o jakiej nie mogli myśleć postawieni wyżej od niego mężczyźni. Przez tytułowy tydzień z Marilyn, wspierał ją, wysłuchując problemów i płaczu, a w zamian zyskał niezapomniane chwile u bogu najsłynniejszej gwiazdy filmowej naszych czasów. I nie był to romans jak sądzi wielu, to zdecydowanie coś więcej, jakby na kształt przyjaźni, zafascynowania osobowością, choć w przypadku Marilyn nie można przecież pomijać także jej urody. W tym czasie Monroe potrzebowała takiej osoby jak Colin, ponieważ jej otoczenie było pełne obłudy i traktowało ją jednym słowem jak maszynę do robienia pieniędzy. Własny mąż zostawił ją podczas miesiąca miodowego, a filmowy partner na każdym kroku podkreślał, że jest jedynie „głupią blondynką”, próbującą zasłużyć na miano aktorki. Postać Marilyn przedstawiona przez Clarka wydaje się taka prawdziwa, tęskniąca za normalnym życiem, przy tym niepewna i zagubiona w swoim świecie, może dlatego budziła we mnie współczucie i zwyczajny smutek.

Jeśli ktoś jeszcze nie miał okazji się z nią zapoznać to zachęcam. Teraz bardzo chętnie obejrzę film na podstawie wspomnień Clarka, który wiele osób wśród moich znajomych ocenia bardzo wysoko. 

6 komentarzy:

  1. Ja nie czytałam książki, nie potrafie też namówic K zeby zobaczyc film ale moge go sama zobaczyć bo mam taka ochotę

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę koniecznie przeczytać, ostatnio przeżywam fascynację osobą Marilyn Monroe.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Czuję się zachęcona - nie mam może ochoty na film bo nie przepadam za Michelle Williams ale o samej Marylin przeczytałabym coś ciekawego!

    OdpowiedzUsuń
  4. Sięgnę chętnie ,choć ostatnio zaczyna mnie irytować wszechobecna Marylin

    OdpowiedzUsuń
  5. Chcę i przeczytać książkę, i obejrzeć film, jako że uwielbiam MM :)

    OdpowiedzUsuń
  6. ciekawa jestem tej książki...
    To co jest na zewnątrz, inaczej wygląda tak naprawdę.
    Myślę, że pierw przeczytam książkę, dopiero później film.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts with Thumbnails