Wydawnictwo: Literackie
Język oryginału: polski
Rok wydania: 2011
Ilość stron: 396
Wymiana książkowa z
Prowincjonalną Nauczycielką jakiś czas temu, zaowocowała tym, że mój
księgozbiór powiększył o nową książkę Romy Ligockiej „Księżyc nad Taorminą”.
Kiedyś już wspominałam, że bardzo lubię zbiory jej felietonów, bo są ciekawe, a
autorka porusza w nich sprawy, które dotyczą wielu czytelników. Ważny jest
tutaj także osobisty ton i odwołania do przeszłości pisarki, dzięki czemu poznajemy
jej losy w sposób bezpośredni, ale jednocześnie nie przesłania to najważniejszych
myśli tekstów.
Tematem łączącym wszystkie
felietony w zbiorze „Księżyc na Taorminą” jest podróż. Ale raczej mało w nich o
podróżowaniu w dosłownym sensie, teksty, piękne i poetyckie, są raczej
metaforyczne, często dotyczą tylko jednego aspektu podróży: zachowania, słowa,
zdarzenia. Chciałabym umieć tak pisać o tym, co widzę i czuję. Pani Roma
zabiera nas do Krakowa, Monachium, Argentyny czy Rzymu, jednocześnie odbywając
podróż w głąb siebie, ludzkiej psychiki, kontemplując tak naprawdę życie i jego
różne stany.
Gdy zaczniecie czytać książkę „Księżyc
nad Taorminą”, nawet się nie obejrzycie i będziecie mieć jej lekturę za sobą. Wciąga
maksymalnie, a krótka forma sprawia, że po przeczytaniu jednego felietonu,
czytacie kolejny, a później jeszcze jeden. Tego nie da się tak łatwo zatrzymać,
choć zalecam, by po każdym felietonie zastanowić się trochę na jego tematem czy
problemem, bo wydaje mi się, że właśnie w ten sposób trzeba je odbierać.
Czytajcie, delektujcie się nimi, zamyślcie się nad życiem, pozwólcie sobie na
chwile relaksu z książką w ręku.
Nie wiem, nie wiem ;)
OdpowiedzUsuńza dużo niezdecydowania w Twojej wypowiedzi...
Usuńhihi pozdrawiam
Może się skuszę ;)
OdpowiedzUsuńKocham Romę Ligocką a już dawno nic jej nie czytałam. Muszę to zmienić.
OdpowiedzUsuńTaormina kojarzy mi się przede wszystkim z Wilhelmem von Gloedenem a Ligocka z "Dziewczynką w czerwonym płaszczyku". Jakoś nie mogłem przez nią przebrnąć ale może byłem uprzedzony jej próbą podpięcia się pod "Listę Schindlera" ale skoro piszesz, że "Księżyc ..." jest taki dobry to pewnie dam jej jeszcze jedną szansę :-).
OdpowiedzUsuń