Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Kamil Lesiew
Rok wydania: 2012
Ilość stron: 272
Po długim czasie postanowiłam
napisać kilka słów o „Dzieciach demonów” – książce, z którą długo nie mogłam
się zgrać, której chyba nie polubiłam i może nawet nie do końca dobrze
odebrałam. Dla niewprawionych w literaturze fantasy, objętość tej książki będzie
bardzo myląca – zaledwie 272 strony to przecież lektura na jeden dzień –
niestety, ja męczyłam się z nią kilka dobrych miesięcy, by w końcu pozwolić jej
wygrać. Bój zacięty, ale ostatecznie mogę zrozumieć czemu niektórym osobom tak
bardzo się podoba.
Wędrowcy Błogosławionej Erin mają
za zadanie wytropić ostatniego potomka demonów. Wędrowcy mają dar leczenia
skażonych przez Bezimiennych ziem oraz możliwość zamieniania się w wilki. Już
na początku swej drogi dowiadują się, że poszukiwany przez nich demon, nie był
jedynym, który pozostał na Psiej Ziemi. Ich droga okazuje się ciężka, pełna
niepewności i przeszkód. Do akcji wkracza także dwóch narratorów – poszukiwana przez
nich kobieta oraz Jona.
Początek, tak nawet do połowy
książki to droga przez mękę – styl i język autora jest ciężki, trudno się do
niego przyzwyczaić. Brak dłuższych opisów i przeskok z jednej narracji do drugiej
wprowadza pewien chaos, który może skutecznie zniechęcić czytelnika do dalszego
czytania. Na szczęście dalej jest już lepiej, a wszelkie niedogodności wynagradza
cały wachlarz ciekawych bohaterów: od wędrowców, przez dzieci demonów, senty
czy innych mieszkańców Psich Ziem. Czasami bardzo trudno stanąć po dobrej lub
złej stronie, bo tak naprawdę nie wiadomo, kto jest kim w całej historii.
Jednak świat stworzony przez autora wydaje się fascynujący i godny jak
najlepszego przedstawienia i rozwinięcia w kolejnych tomach.
Książka jest dość krótka, a co za
tym idzie nie dość rozbudowana. Można mieć jednak nadzieję, że autor lepiej
postara się w kolejnych, zaplanowanych już częściach serii.
Dałem sobie spokój po kilkunastu stronach, nieciekawy bełkot i nic więcej jak dla mnie, jak już mam się męczyć w trakcie czytania to wolę wymagająca myślenia SF od pierdołowatego fantasy z niepotrzebnie zagmatwaną narracją.
OdpowiedzUsuńCzyli mamy podobne odczucia po tej książce:)
OdpowiedzUsuńPozostaje mieć nadzieję, że kolejne części będą bardziej zrozumiałe bo szkoda by było - szczególnie tych całkiem fajnie wymyślonych, niejednoznacznych postaci.
Zatem poczekam na Twoją recenzję kolejnej części, gdy ta już zostanie wydana i dopiero się zdecyduję ;)
OdpowiedzUsuńwiec raczej nie sięgnę;)
OdpowiedzUsuńMyślę, że to dopiero początek historii i dlatego ta jedynka jest tak specyficzna.
OdpowiedzUsuńOjej, a miałam nadzieję, że skoro jest tak króciutka, to czyta się ją lekko, łatwo i przyjemnie, ale styl autora faktycznie może dużo zepsuć :/
OdpowiedzUsuńAleż się tu zazieleniło! ;))