Reżyseria: Phyllida Lloyd
Gatunek: dramat, biograficzny
Czas trwania: 110 min.
Kraj / Rok produkcji: Francja, Wlk. Brytania 2011
„Żelazną damę” pierwszy raz obejrzałam na
chwilę przed rozdaniem Oskarów w kinie. Lubelska „Bajka” zaproponowała widzom
kilka nominowanych filmów, m.in.: właśnie produkcję z Meryl Streep w roli głównej.
Osobiście nie przepadam za biograficznymi produkcjami, zwłaszcza, gdy osoby
przedstawiane znam słabo i to głównie ze słyszenia. Przekonała mnie jednak
odtwórczyni głównej roli, którą uwielbiam i staram się oglądać każdy film, w
którym gra. Późna godzina seansu, zima i wizja powrotu do mieszkania w mrozie
skutecznie odciągała mnie od realizacji planu, jednak żeby nie dać sobie szansy na
rozmyślenie się, zakupiłam bilety z kilkudniowym wyprzedzeniem. Rzadko opisuję
tutaj filmy, więc dzisiejsza recenzja podyktowana jest ponownym obejrzeniem "Żelaznej damy", zaraz po premierze DVD dzięki nieocenionej przesyłce Best Film.
Już na początku napiszę coś, co wydaje się oczywiste: nikt nie zagrałby tego lepiej. Nie wyobrażam sobie innej aktorki, która mogłaby udźwignąć rolę Margaret Thatcher. Moim zdaniem – chociaż do znawcy filmów nawet na poziomie lekko zaawansowanym mi daleko – Meryl zagrała fenomenalnie i wszystkie nagrody należały się jej stanowczo.Królów było wielu, Żelazna Dama tylko jedna.
Meryl Streep w roli Margaret Thatcher – prawdziwej damy w świecie zdominowanym przez mężczyzn.
Miała piskliwy głos, własny pogląd na każdy temat i niezwykły tupet. Zanim stała się jedną z najbardziej wpływowych postaci współczesnego świata, jej kapelusz i nieodłączne perły budziły pobłażliwy uśmiech. Na naszych oczach z pyskatej Maggy rodzi się Żelazna Dama, której czarna torebka do dziś jest symbolem rządów silnej ręki. /Best Film
Film nie jest czystą biografią, wydaję
się, że miał to raczej być obraz kobiety, która walczyła o swoje miejsce w
świecie zdominowanym przez mężczyzn. Thatcher udowodniła, że także kobiety
mogą osiągnąć najwyższe stanowiska, mimo niewiary innych czy prześmiewczych
zachowań przeciwników. Przedstawienie akcji z dwóch okresów czasowych było
ciekawym zabiegiem: z jednej strony widzimy Thatcher jako kobietę dotkniętą
demencją, która jest w zaawansowanym stadium choroby i żyje w świecie wspomnień
i urojeń, z drugiej strony poznajemy całą drogę przyszłej pani premier do
osiągnięcia szczytów władzy. Wątki przeplatają się, dochodzą nowe, widz czasami
ma wrażenie zagubienia, jednak kończąc seans wie, że wszystko było właściwe. Właśnie
w momentach zmiany czasu widać zdolności Meryl Streep – niełatwo zagrać taką
rolę, niełatwo zmierzyć się z taką postacią.
Osoby chcące obejrzeć typową
biografię mogą być zawiedzeni, nie ma w tym filmie więcej niż wyczytalibyśmy w
różnych publikacjach. Z drugiej strony uważam, że to wystarczająca ilość faktów
– fascynaci mogą przecież wyszukać potrzebne im informacje. Niestety film
czasowo zawsze jest ograniczony, prawie nigdy nie da się przedstawić
wszystkiego, zwłaszcza, gdy chodzi o biografie.
Bardzo ładne jest także
opakowanie DVD – stonowane kolory, fotosy z filmu i skrócona biografia
odtwórczyni głównej roli. Zabrakło mi tylko trochę więcej o Margaret Thatcher.
Planuję obejrzeć ten film, bo już nie pierwszy raz słyszę (albo raczej czytam), że dobry :) No i gra Meryl, a ja ją bardzo lubię :)
OdpowiedzUsuńWidziałam właśnie ten film niedawno i jestem pod wrażeniem. Naprawdę świetny film.
OdpowiedzUsuńJa uważam, że feministki powinny ten film potępić. To naprawdę nieprzyzwoite, że kiedy kręci się biografie wielkich mężczyzn, fabuła dotyczy ich zasług i tego dzięki czemu stali się znani. Gdy kręci się biografie wielkich kobiet powstaje coś takiego. Z filmu na pewno nie dowiemy się, jak to się stało, że Margaret Thatcher została pierwszą kobietą premierem, a już na pewni nie, dlaczego uważa się ją za wybitnego polityka. Zostaniemy za to uraczeni sentymentalnymi scenami rozmów staruszki ze zmarłym mężem.
OdpowiedzUsuńChyba, że twórcy zrobili ten film z myślą o kobiecej widowni, z góry zakładając, że na pewno nie połapie się w polityce i kilka najprostszych faktów jej wystarczy. Jeśli tak, to nie był to komplement.
Bardzo podobal mi sie ten film. Swietna produkcja.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!