Wydawnictwo: Znak
Język oryginału: hiszpański
Tłumaczenie: Magdalena Tadel
Rok wydania: 2010
Ilość stron: 160
Mam słabość do Eduardo Mendozy i
nie tylko dlatego, że pochodzi z Barcelony. W swojej biblioteczce mam już
prawie wszystkie jego książki, bo to autor, którego można polubić od razu. W
swoim dorobku ma zarówno humorystyczne, jak i bardziej poważne powieści.
Niemniej jego styl jest niebanalny i z pewnością nie do podrobienia. „Brak
wiadomości od Gurba” kupiłam jakiś czas temu, ale z racji różnych obowiązków
książka musiała poczekać. Na szczęście ruszyło wyzwanie „Z półki” i miałam
okazję przeczytać historię pewnego kosmity.
Tytułowy Gurb jest kosmitą, który
po odbyciu podróży na Ziemię po prostu zaginął. Ostatnie dane: Gurb przybrał
postać kobiety i wsiadł do jakiegoś samochodu. Dane na dziś: brak wiadomości od
Gurba. Jego dowódca wyrusza śladem podopiecznego i od samego początku próbuje
skontaktować się z kolegą, jednak wszelkie sposoby zawodzą. Jego niezwykłe
zdolności pozwalają mu na zmaterializowanie się w każdej postaci i w każdym
miejscu. Już tylko to sprawia, że czytelnik może być pewny zabawnych zwrotów
akcji i ciekawych wydarzeń. Warto spojrzeć na nasz świat z poziomu kosmity, dla
którego zwykłe czynności, jak np. „pisanie oficjalnych listów tak, by nie
zostały odebrane jako obleśne propozycje” czy „poszukiwanie żony”
są zdecydowanie trudniejsze niż podróż między odległymi planetami.
„Brak wiadomości od Gurba” to
dziennik jego przybysza z innej planety, który każdego dnia, z uwzględnieniem
godzin i minut zapisuje etapy poszukiwania zaginionego współtowarzysza. Tak poznajemy
wszystkie jego przygody, w sposób bezpośredni i zabawny. Pomysł na fabułę
zachwycił mnie i sprawił, że jeden wieczór spędziłam na nieustannym chichocie.
Samą książkę czyta się błyskawicznie, z pewnością także z uwagi na niewielką
objętość (zaledwie 160 s.), ale ma na to wpływ także świetnie wykreowany
bohater i jego przygody.
Szczerze polecam i chyba
przeczytam jeszcze raz na poprawę humoru.
O, skoro poprawia humor, to może ja też po nią sięgnę, bo mam na półce, a z Mendozą spotkałam się dotąd tylko raz (pomijając te 'spotkania' kiedy każdą kolejną jego książkę kupowałam i sadowiłam na półce ;)).
OdpowiedzUsuńMiałam już jedną przygodę z Mendozą, jakiś rok temu i całkowicie się zniechęciłam do jego twórczości po książce "Miasto cudów". Skoro jednak piszesz, że poprawia humor (z resztą sam opis brzmi dosyć przyjemnie), to chyba dam temu panu jeszcze jedną szansę. ;)
OdpowiedzUsuńTeż mnie ta książka rozbawiłą. Rzadko się śmieję, podczas lektury, ale przy tej setnie się ubawiłam :)
OdpowiedzUsuń