czwartek, 22 lipca 2010
"Samotność liczb pierwszych" P. Giordano
"Mattia i Alice. Ich losy splatają się w nowej szkole. Każde z nich nosi w sobie traumę z dzieciństwa, która uniemożliwia im normalne funkcjonowanie wśród rówieśników.
Obydwoje są outsiderami, padają ofiarami szkolnej przemocy, mają też problemy z własną cielesnością. Nowa przyjaźń nie jest jednak ratunkiem na wszelkie problemy. Choć wiele do siebie czują, nie potrafią wyrażać swych emocji. Poprzez lata, wchodząc w dorosłość, rozpoczynając karierę czy zakładając rodzinę, na przemian zbliżają się do siebie i oddalają. Są bowiem jak tytułowe liczby pierwsze - oddzielone jedyną cyfrą parzystą, która nie pozwala im złączyć się naprawdę."
Przed chwilą skończyłam książkę Paolo Giordano "Samotność liczb pierwszych". Niestety kompletnie nie wiem co o niej napisać. Początkowo myślałam, że mnie nie wciągnie, że to taka zwykła historia miłosna, ach! jakże się myliłam.
"Liczby pierwsze dzielą się tylko przez 1 i przez siebie. Stoją na swoich miejscach w nieskończonym szeregu liczb naturalnych, ściśnięte, jak wszystkie, między dwiema innymi liczbami, ale mają w sobie coś, co różni je od innych. To liczby podejrzliwe i samotne." (s.139)
Książka rozpoczyna się od historii Alice, jej nienawiści do nart i wypadku, który ma znaczenie dla całego jej późniejszego życia. Rozdział ten opatrzony jest tytułem "Anioł na śniegu" z datą 1983. Rok później wydarzyła się historię Matti i jego siostry Micheli. Feralne urodziny, wstyd za opóźnioną w rozwoju siostrę bliźniaczkę i jej ostateczne zaginięcie, już na zawsze zmienia Mattie. Ten rozdział ma tytuł "Prawo Archimedesa". W kolejnym rozdziale pt.: "Na skórze i pod nią" Alice i Mattia, starsi o kilka lat w końcu się poznają. Cały rozdział to właściwie urodziny Violi, koleżanki Alice ze szkoły. jeden wieczór, który wszystko zmienił. Później znów następuje przeskok w latach, oboje są już na studiach. I tu właściwie dla mnie wszystko się zaczyna, a może też kończy...
Alice i Mattia łączy samotność, z powodu przeżyć z przeszłości, braku związku z rodzicami, odseparowanie od rówieśników. Ale jest to także samotność z wyboru, szczególnie w przypadku Matti. Z tego wszystkiego wytwarza się między nimi silna nić porozumienia, zdumiewająca, gdy patrzy się na ich rozmowy, które właściwie rozmowami nie są, niedopowiedzenia i ciągłe wątpliwości, które w końcu są ważniejsze niż prawdziwe uczucie.
"Mattia i ona byli połączeni niewidzialną, elastyczną nicią, zagrzebaną pod stosem nieważnych rzeczy, nicią, która mogła istnieć tylko między dwojgiem takich jak oni: ludzi, którzy znaleźli własną samotność jedno w drugim." (s.296)
Powieść Giordano właściwie mnie przeraża, jest chłodna, pisana prostym językiem, ale jednocześnie zawiera tak wiele uczucia i emocji, że momentami, aż nie mogłam w to uwierzyć. Bardzo na plus jest dla mnie odbieranie świata przez Mattie, matematycznego geniusza, dla którego świat to liczby.
Oboje są na pewno liczbami pierwszymi, w dwóch momentach w swoim życiu, gdy mogą się zdecydować na bycie razem, coś niszczy tą chwilę.
"Już się nauczył, że wyborów dokonuje się w kilka sekund, a ich skutków doświadcza się przez resztę życia." (s.322)
Zakończenie mną wstrząsnęło, nie wierzyłam, że może być aż tak smutno.
Całość to opowieść o samotności jakiej człowiek może doświadczyć w swoim życiu. Samotności, jaką jest brak prawdziwie bliskich osób. W powieści tych samotności jest za wiele: między dzieckiem a rodzicami, między rówieśnikami, a nawet między osobami, które są właściwie sobie przeznaczone i dobrowolnie zgadzają się na tę samotność.
"Mattia. No właśnie. Często o nim myślała. Znowu. To było jak jeszcze jedna z jej chorób, z których tak naprawdę wcale nie chciała się wyleczyć. Można zachorować na jedno tylko wspomnienie, ona zachorowała na wspomnienie popołudnia w samochodzie przed wejściem do parku, kiedy swoją twarzą zakryła przed Mattią widok parku, w którym przed laty przeżył straszne chwile."(s.272)
6/6
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Cieszę się,że ksiązka przypadla Tobie do gustu. Jak o niej napisalaś to aż zapragnęłam kupić sobie własny egzemplarz i przeczytać jeszcze raz.
OdpowiedzUsuńGdyby nie twoja recenzja nigdy nie wzięłabym tej książki do rąk. Ze względu na ... pozory romansidła.
OdpowiedzUsuńAż żałuję, że ostatnio się na nią nie zdecydowałam, choć mogłam mieć za darmo... Ale - z drugiej strony - wtedy nie miałabym innych ciekawych pozycji, więc pewnie na jedno wychodzi ;)
OdpowiedzUsuńWidzę, że jednak ta książka ma więcej zwolenników niż przeciwników :) W końcu i ja będę musiała przeczytać :)
OdpowiedzUsuńBardzo chciałabym przeczytać.
OdpowiedzUsuń