sobota, 30 października 2010
"Czaropis" B. Charlton
Blake Charlton zabiera nas w świat magii. Magii nietypowej, bo bez różdżek, za to pełnej językoznawczych odmian czarów, tworzonych dzięki runom na ciele maga. Główny bohater „Czaropisu” to Nikodemus, 25-letni praktykant na uniwersytecie w Starhaven. Można zauważyć, że jak na takie zajęcie jest trochę za stary, ale ma pewną wadę. Jest kakografem, więc może tworzyć tylko najprostsze zaklęcia bez dodania do nich błędu. Przez to bardzo ciężko dostać mu kaptur i zostać magiem. Wciąż jednak ciężko pracuje, a wszelkiej pomocy udziela mu jego nauczyciel – magister Shannon.
Spokój w akademii burzy morderstwo. W tym samym czasie w Starhaven pojawiają się goście z północy. Wszystko powinno zostać załatwione tak, by nie wzbudzić ich podejrzeń. Jednak cała sytuacja bardzo dotyka Nikodemusa, jego mistrz został oskarżony o zamordowanie swojej rywalki i ciągle jest obserwowany przez strażników. Oprócz tego ktoś poszukuje kakografa, nie wiadomo jednak kim on jest. Giną kolejne osoby. Dodatkowe zamieszanie wprowadzają frakcje wyznaniowe i wiara w przepowiednie i kontrprzepowiednie. Do wszystkiego mieszają się demony, dawne bóstwa, układny polityczne i wewnątrzakademickie... W akademii robi się naprawdę gorąco, a Nikodemus jest jakby w środku całej sytuacji.
Autor daje nam prawdziwą mieszankę, w której można się momentami pogubić. Całość jednak fascynuje i wciąga. Stworzony świat jest niepodobny do żadnego innego, a sam sposób przedstawienia magii języków naprawdę godny pochwały. Książka pełna jest opisów ciekawych miejsc i stworzeń. Jeśli chodzi o magię, to jest to dla mnie coś zupełnie nowego i samo to już powinno być zachętą do czytania. Nie mam też zastrzeżeń do języka, dzięki któremu opowieść czytało się płynnie i przyjemnie.
Jedyne minusy to lekko kulawe zakończenie, a właściwie taki moment oczekiwania, spokoju przed następną częścią (która mam nadzieję, że powstanie) i okładka. Nie wiem kogo mogłaby ona przedstawiać, bo z treści nie jest to ani Nikodemus, ani Shannon, ani ich przeciwnik. Do tego ta krew, w ogóle nie jak książka fantastyczna. Bardziej widziałabym tam leciutkie światło lub słowa. Bardzo dużo słów... Momentami wydaje się także, że już to gdzieś było, że gdzieś o tym czytaliśmy. Ja zabiłam w sobie to myślenie, ale ktoś może nie być w pełni usatysfakcjonowany pomysłami autora.
Podsumowując, książka jak na debiut dobra. Już dawno nie czytałam nic z fantastyki i widzę, że jest wciąż się rozwija. Mogę tylko czekać na kolejną część, a wydawnictwu Prószyński życzyć, by inne książki z tej serii były jeszcze lepsze.
4,5/6
Recenzja dla portalu www.wiadomosci24.pl
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ja sobie już dawno narobiłam na nią chętkę, po Twojej recenzji trochę ochłonęłam, ale nie skreślam z listy. Za bardzo lubię fantastykę ;)
OdpowiedzUsuń@Nyx jak najbardziej ją przeczytaj, co by nie było jest to naprawdę fajna książka :)
OdpowiedzUsuńGeneralnie w fantastyce nie gustuję, ale tutaj akurat wydaje się ona być w miarę łagodna, więc może się rozejrzę :)
OdpowiedzUsuńBTW, też kiedyś pisałam na w24, ale akurat w związku z recenzjami zainteresowanie jest tam mocno średnie, a szkoda, bo odbiorców duuużo.
OdpowiedzUsuńnie czytałam tej książki, ani o niej nie słyszałam, ale zaintrygowała mnie. strasznie spodobała mi się okładka i opis fabuły również zachęca więc może sięgnę:) pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńhttp://sliwkowaczyta.blogspot.com/