piątek, 8 października 2010

"Onegdaj w Krakowie" B. Kluczykowska-Sienkiewicz, B. Sienkiewicz


Premiera: 13.10.2010 r.

„Onegdaj w Krakowie” to książka, która powstała na podstawie wspomnień małżeństwa Bereniki i Bartłomieja Sienkiewiczów (prawnuka H. Sienkiewicza) o ich Krakowie z lat 70. i 80. Muszę przyznać, że prawie nigdy nie czytam wspomnień/pamiętników osób, których właściwie nie znam, aż do teraz. Zaciekawił mnie opis, a po pierwszym rozdziale zostałam wciągnięta całkowicie.

Książka ma moim zdaniem ciekawą formę, oboje opisują swoje wspomnienia na dany temat (w postaci rozdziałów), siebie przedstawiają jako: ON i ONA. Ich historie można rozróżnić dzięki innemu krojowi czcionki. A opowieści są różne... Począwszy od dzieciństwa poza Krakowem, przez kawiarnie, stołówki, pogodę, szkołę, kościoły, sport, kino, Kazimierz, aż do ślubu i tęsknotą za Krakowem, w którym nie mieszkają.

Ich opowieści mnie zafascynowały, wciągnęły, pozwoliły przez jeden wieczór pobyć w tym dawnym Krakowie... Obie historie różne, a jednak podobne. Nie ckliwe, nie o tym jak to znaleźli wielką miłość i piszą o tym przez całą książkę, a Kraków jest tylko tłem. Nie, bo Kraków jest podstawą, jest głównym bohaterem. Jest początkiem i końcem, a przynajmniej ja to tak odbieram. Miasto, które daje radość, rozwój, wspomnienia, miłość, ale też które rani, a pamięć o nim nie zawsze jest dobra.

Dla mnie ta książka dzieli się na dwie części, dzieli się na ich opowieści. Czułam jak piszą je oddzielnie, jak każde z nich przelewa swoje wspomnienia w języku i stylu charakterystycznym dla siebie. Czytając jak pisał ON, wydawało mi się, że siedzę w ciemnym barze, do którego schodzi się po schodkach (a jakich teraz w piwnicach przy Rynku nie brakuje). Rozświetlony jest mdłym światłem zza zakurzonych kloszy lamp, w mglistym dymie papierosowym nad kuflem piwa (o które w tamtych latach było tak ciężko). Słyszę jego głos, opowieść snuje się między uczestnikami spotkania... Gdy czytałam, co ONA pamięta z tamtych lat Krakowa, wolałabym być w jednej z kawiarni na powietrzu, w ogródku, nad filiżanką herbaty... Jej wspomnienia były inne, takie wytworniejsze, w swoich opowieściach używała zupełnie innego słownictwa niż ON i właściwie ciężej przychodziło mi przyswajanie jej historii. Choć bardzo mi się podobał jej list do Faulknera.

Najbardziej do mnie przemówił fragment o Krakowie jako mieście mgły, w której można się zakochać. Sama bardzo dobrze ją pamiętam z mojego ostatniego wyjazdu do tego miasta. I widok z Wawelu na zamgloną Wisłę...

„Bo to działo się w mieście, w którym mgła jest naturalnym stanem, jego prawdziwą naturą”. (s. 28)

Czytając o tamtym Krakowie, tamtej Polsce, zauważyłam jacy jesteśmy inni. Jak bardzo oni mimo wszelkich przeciwności dawali sobie radę, rozwijali zainteresowania, uczyli się, studiowali, zakładali rodziny i po prostu żyli. My mamy tak naprawdę wszystko, a jeśli nie, to dużo więcej możliwości, których tak naprawdę nie wykorzystujemy. Jesteśmy niewdzięcznym społeczeństwem, nie potrafimy docenić darów, które otrzymujemy.

Polecam, szczególnie dla tych którzy kochają Kraków i chcą wiedzieć o nim jeszcze więcej. Wiadomości podane są w przystępniejszy sposób niż na przykład w przewodnikach, bo takich historii tam nie znajdziecie... Całość opatrzona jest zdjęciami z ich albumów, które tylko dodają ich opowieściom autentyczności.

5,5/6

Książkę otrzymałam do recenzji od Wydawnictwa MG.


5 komentarzy:

  1. Też nie przepadam za tego typu książkami, ale trzeba przyznać, że ta pozycja zapowiada się wyjątkowo ciekawie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie jednak nie ciągnie dalej do tego typu literatury :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kraków ma swoją aurę i nie dziwie się, że książka gdzie jest tłem może wciągnąć. Kocham kraków, ale nie zamieszkam tam, by nie odbierać sobie radości z wracania tam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Choć recenzja mogłaby się wydawać zachęcająca, mnie jakoś nie ciągnie do tej książki ;P

    OdpowiedzUsuń
  5. Na fragmenty o mgle też zwróciłam uwagę :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts with Thumbnails