środa, 15 grudnia 2010

"Droga ślepców" M. Dryjer


„Droga ślepców” to debiut wydawniczy Marka Dryjera. Bardzo się cieszę, że wydawnictwo Radwan zdecydowało się na jego wydanie. Książka ma niesamowitą okładkę, doskonale wprowadzającą w klimat powieści. Musze także przyznać, że to chyba najlepszy debiut jaki do tej pory czytałam.

Akcja powieści toczy się w przyszłości, gdzieś na obszarze Ameryki. Kontynent pokrywa gruba warstwa pyłu wulkanicznego. Całość wygląda jak po wielkiej katastrofie. Już na samym początku poznajemy dwóch bohaterów: chłopca i mężczyznę, który się nim zaopiekował. Dzięki temu chłopiec ma szansę na przeżycie. Rozpoczyna się ich wspólna droga, podczas której muszą walczyć o przetrwanie na każdym kroku. Wielkie połacie uschniętych drzew, kryją w sobie niebezpieczeństwo innych ludzi, którzy gotowi są zabijać, aby mieć co jeść. Niewyobrażalny teraz kanibalizm, tam jest czymś normalnym, a czasami według niektórych jedyną szansą, by przeciągnąć swój żywot o kilka dni. Mijane przez bohaterów miasta są zniszczone i pełne wszechogarniającego pyłu. Znalezienie czegoś do jedzenia jest wielkim szczęściem. Brakuje też wody, często trzeba chować się przed padającym kwaśnym deszczem. Na każdym kroku może czaić się śmierć, ludzie, którzy właściwie już zachowań ludzkich nie mają polują na innych. Ciągła wędrówka zmusza małego chłopca do przedwczesnej dorosłości, zabija w nim powoli niewinność. Najważniejsza jednak jest nadzieja, że na południe, gdzie zmierzają jest lepiej. Tam według wyobrażeń świat jest piękniejszy, mniej zniszczony, że tam będzie woda i jedzenie. Ciągła nadzieja, a także potrzeba odszukania rodziny przez mężczyznę, jest największym motywatorem do stawiania kolejnego kroku. Gdzieś przecież musi być lepiej, gdzieś może jednak świeci upragnione słońce...

Podczas czytania powieści towarzyszył mi strach mieszany ze współczuciem. Autor idealnie wykreował postacie, które walczą o każdą kolejną godzinę życia, pełne strachu pomieszanego z głodem. Klimat powieści przypomina mi „Bastion” Kinga, gdzie po wypuszczeniu wirusa, wymiera populacja, a ci którzy przeżyli muszą walczyć o życie. W obu powieściach jest podobnie wykreowany świat opustoszałej i zniszczonej Ameryki.

Autor na końcu wyjaśnia, co było powodem katastrofy. Książka choć przeraża, daje jasny przekaz: musimy dbać o nasz świat, bo w końcu to my, a nie jakaś wymyślna katastrofa doprowadzimy do jego upadku. Będziemy jak bohaterowie tej książki, błąkać się po świecie w poszukiwaniu choćby butelki wody, jednego czystego źródła, jednej zielonej gałązki... Szanujmy to, co dostaliśmy, bo możemy utracić nie tylko Ziemie, ale także człowieczeństwo.

Wywiad z autorem, w którym odpowiada m.in. na moje pytania (pierwsze 4).

Książkę otrzymałam od portalu Lubimyczytac.pl

21 komentarzy:

  1. Po opisie widac, że książka bardzo realistyczna. Może dac nam do myślenia. Nasze postępowanie może kiedyś naszą planetę doprowadzic do tego stanu. I tak jak piszesz samych siebie zniszczymy...

    Zapraszam do mnie na mój świerzutki Blog:
    http://zapatrzonawksiazki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie zachęciłaś... Rozejrzę się za książką po nowym roku ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak właściwie to Radwan wydaje wszystko, co dostanie, więc to raczej zasługa autora, że do nich wysłał, a nie ich, że wydali :D. Ale książka naprawdę wydaje mi się być ciekawa :).

    OdpowiedzUsuń
  4. tak, okładka naprawdę klimatyczna.. być może przeczytam. :))

    OdpowiedzUsuń
  5. książka już mi sie podoba, a za okładke dałabym jej nagrodę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Brzmi świetnie, kusi strasznie... Tylko skąd by ją tak... hmm:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nabrałam wstrętu, kiedy zobaczyłam, w jaki sposób ktoś (autor?) oferuje książkę do sprzedaży na Allegro. Żenujące i po prostu obrzydliwe jest to przymawianie się o zakup i przeczytanie, tragiczna informacja o ewentualnym autografie dla zainteresowanych, dziwne, że wystawia się na aukcję egzemplarze autorskie (chociaż autor może z nimi zrobić co zechce, ale...). Chciałam przeczytać tę książkę, chociaż nie mam pewności, że podtrzyma poziom McCarthy'ego, byłam ciekawa, jak Dryjer zmierzył się z "Drogą", ale po tym, co zobaczyłam na Allegro, obmierzła mi doszczętnie. Tak nie powinno się robić!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wrażenie jak najbardziej słuszne.
      http://www.biblionetka.pl/art.aspx?id=529025&aid=597290&answer#597290
      To NA PEWNO nie jest poziom McCormacka....

      Usuń
    2. Choć z drugiej strony... autor, podpisawszy cyrograf, wie, co go niedługo czeka... Widocznie nie czytał ofert innych podobnych wydawnictw, które za jego własne pieniądze (na kredyt) dają mu szansę, a w tym wypadku nerwówkę, w miarę jak zbliża się termin zapłaty... A tak przynajmniej zapewne miał reklamę w "Nowej Fantastyce", bo tyle akurat Radwan dla swoich autorów robi...

      Usuń
    3. Nie czytał, bo dowiedziałby się, że można zapłacić z góry na dożo korzystniejszych warunkach... za druk typu "print-on-demand", czyli na indywidualne zamówienia, więc tradycyjny druk na ślepo rzędu kilkuset egzemplarzy w ogóle jest niepotrzebny.

      Usuń
  8. @Jabłuszko - w sumie możesz mieć rację, ja o książce ani o autorze wcześniej nic nie widziałam. Dopiero po przeczytaniu recenzji zobaczyłam jak dużo autor pisze w internecie (jakieś fora, tworzenie grup) o swojej książce. No i ten przypadek z allegro. Może to faktycznie przesada. Moim zdaniem książka sama by się obroniła, nie trzeba jej dodatkowo tak sprzedawać.

    OdpowiedzUsuń
  9. A ja nie wiem, bo Radwan nie daje książek do księgarni i tylko na ich stronie chyba można ją kupić. To Allegro wydaje się sensowne, poza tym to debiutant i taka książka sama się nie obroni. A nikt nie będzie czekał nie wiadomo ile lat aż ktoś coś powie. Poza tym niektórzy chcą kupić komuś na prezent, ja tak robię i podpis autora jest fajnym dodatkiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po takim "prezencie" można się obrazić, bo to trochę tak, jak ładnie opakowana pokrzywa albo pojemnik gazu rozśmieszającego, ha-ha... Choć czytanie w gronie znajomych na głos fragmentów to świetna rozrywka...

      Usuń
  10. Nie wiem, jaka jest ta książka, ale fragmenty, które są dostępne w internecie niestety - są bardzo złe. Brak redakcji widoczny. Np. zdania typu: "Sosny rosły tu od tysięcy lat i nie miały zamiaru tego zmieniać"; "Szli do utraty tchu. A jak go już utracili, to stanęli, żeby go ponownie odzyskać." To styl gimnazjalisty, a nie pisarza!
    Takich zdań jest więcej; jeśli cała powieść jest tak napisana, to dziękuję. Poza tym wydawnictwo Radwan wydaje tych autorów, których nie chciano wydać w normalnym wydawnictwie, o czym zresztą jest na ich stronie. To tylko świadczy o jakości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Święte słowa (powyżej podałem linka do dyskusji z masą cytatów w BiblioNetce).
      Większość książek wydawanych nakładem autora (a jest ich coraz więcej) jest małodobra i raczej szkoda pieniędzy i czasu na nie, chyba że kogoś stać na jedno i na drugie (nie wierzę!), ale z góry wiadomo, że to lektura dla mało wybrednych pochłaniaczy "jak leci" (no, niektórym wyraźnie płącą za recenzje!)...

      Usuń
  11. To są fragmenty wyrwane z kontekstu. Czytałam książkę i wiem, że tego typu, czyli prosta narracja idealnie pasuje do tematu książki. Należy sięgnąć po lekturę, to nie jest dzieło językowe, tylko konkretny plan, który autor nieźle zrealizował. Gdyby narracja była w stylu J.Joyce,to książka straciłaby swój urok. A w zasadzie nie urok, tylko wiarygodność, bo świat po katastrofie, u podstaw, będzie nadzwyczaj prymitywny. Prymitywny czytaj w cudzysłowie. W narrację wkradają się także aspekty liryczne, a te rządzą się już innymi prawami. I tu te wspomniane "Sosny", tworzą swoiste alegorie. Nie po łebkach mówię, nie po nich, czytać dokładnie... Książka redakcję miała, przeszła cały proces wydawniczy. Radwan daje szanse nieznanym, debiutantom, i dobrze. Inne wydawnictwa niekoniecznie wydają książki tylko wartościowe...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książka miała redakcję? Nie wierzę. Chyba że ktoś nie wie, na czym to polega albo nie miał tego cudu w ręku. A może pracownik Radwana to pisał? Ja bym przy redakcji tak nie obstawał (co najwyżej jakaś ADIUSTACJA :), oto przykłady: http://www.biblionetka.pl/art.aspx?id=529025&aid=597290&answer#597290
      Jest wiele wydawnictw wydających książki nakładem autora, Radwan się najlepiej reklamuje - trzeba uważnie czytać, na jakich warunkach oni oferują druk i dobrze się zastanowić, czy taki cyrograf w ogóle warto podpisywać...

      Usuń
    2. Radwan daję szansę? Owszem, za pieniądze autora i na niebezpiecznych warunkach - każdy może to przeczytać na ich stronie. Jest wiele wydawnictw tego typu i nie żądają od autorów płacenia po kilku latach za niesprzedane egzemplarze tak wysokich sum.

      Usuń
    3. "Radwan daje szanse nieznanym, debiutantom, i dobrze. Inne wydawnictwa niekoniecznie wydają książki tylko wartościowe..."
      Krzyk tu nie pomoże... :)

      Usuń
    4. Jest wiele wydawnictw, które przez podstawionych ludzi robią zamieszanie na forach (a sobie reklamę) i należy się takich nieuczciwości wystrzegać...

      Usuń
    5. "Czytałam książkę i wiem, że tego typu, czyli prosta narracja idealnie pasuje do tematu książki."
      No właśnie, jak w tej książce...

      Usuń

Related Posts with Thumbnails