wtorek, 28 czerwca 2011

"Gościu. Auto-bio-Grabaż" K. Gajda, K. Grabowski

Pidżama Porno to bardzo ważny dla mnie zespół w czasie liceum i początku studiów. Odkryłam ich dość późno, na rynku była większość ich płyt, powstały już wtedy także Strachy na Lachy. Największą sympatią z płyt Pidżamy darzę „Marchef w butonierce”, świetnie zrobioną, z genialnymi tekstami, do których Grabaż miał talent. Od kiedy dowiedziałam się o ukazaniu autobiografii Grabaża czyli „Gościu. Auto-bio-Grabaż”, to musiałam ją przeczytać.

Autobiografia to właściwie wywiad rzeka, pyta Krzysztof Gajda, a Krzysztof „Grabaż” Grabowski odpowiada. Mówi ciekawie, wciągająco, szczerze, ale także z poczuciem humoru typowym dla niego. Dowiadujemy się o czasach młodości Grabaża, jego studiach, początkach romansowania z muzyką, pierwszych zespołach i formacjach, w których chciał się spełniać. Ta książka to także obraz PRLu widziany oczami studenta i młodego mieszkańca Poznania, który żył w punk rocku. Na przykładzie Pidżamy Porno widać, jak ciężko jest się wybić młodym kapelom, by móc grać np. w Jarocinie. Brak pieniędzy i cenzura skutecznie utrudniały młodym ludziom spełnienia marzeń o dużej scenie i tłumie słuchaczy. Oczywiście teraz Pidżama jest zespołem bardzo znanym w pewnych kręgach, a Strachy na Lachy trafiły do jeszcze większego grona odbiorców, ale początki dla nich, tak jak dla innych kapel, nie były łatwe.

Autobiografia podzielona jest na trzy duże rozdziały: Strzelaj lub emigruj, czyli lata 80. (a w nim o płytach: „Zakazane piosenki”, „Ulice jak stygmaty” i „Futurista”), Stąpając po niepewnym gruncie – lata 90. (podrozdziały o płytach: „Złodzieje zapalniczek” i „Styropian”) i Bez słów jak granaty - dotyczący lat dwutysięcznych, a w nim czas przypadający na największą liczbę płyt („Marchef w butonierce”, „Strachy na Lachy”, „Bułgarskie Centrum”, „Piła Tango”, „Autor” i „Dodekafonia”). Na koniec dołączonych jest kilka bonusów, a w nich o familii, czyli osobach z bliskiego grona Grabaża, wspomagających go muzycznie, o wieczornej audycji Grabowskiego w radiu Roxy FM i jego miłości do Kolejorza. Ciekawym dodatkiem jest także słowniczek, który wyjaśnia czytelnikom nieznane nazwy i pojęcia. „Gościu...” to jednak przede wszystkim analiza tekstów piosenek i odnajdywanie przez Krzysztofa Gajdę ich ukrytego znaczenia. Bez tej książki niektórych piosenek nie bylibyśmy w stanie prawidłowo zrozumieć, a w przypadku innych okazuje się, że nie ma sensu głębokie analizowanie, gdy tego głębszego sensu, niż dobre brzmienie po prostu nie ma. Każda rozmowa opatrzona jest wieloma świetnymi zdjęciami, które fanom Grabaża na pewno przypadną do gustu.

Książkę otrzymałam od księgarni Amazonka.pl

8 komentarzy:

  1. Uwielbiam twórczość Grabaża, Pidżamę i Strachy... chętnie sięgnę do tej książki, zwłaszcza po takiej czytelnej rekomendacji. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobra recenzja. Mam w planie ją przeczytać. Grabaż to genialny tekściarz. Niezwykły talent. Tak na marginesie: szkoda, że taki chłam się u nas w przestrzeni publicznej promuje, a wartościowych twórców trzeba samemu poszukać.
    Pozdrawiam (też miłośnik twórczości Grabaża)
    Grzesiek

    OdpowiedzUsuń
  3. O, to książka naprawdę może być ciekawa! Z chęcią ją zobaczę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ostatnia płyta Strachy na lachy jest równie dobra jak poprzednia. Książki raczej nie przeczytam, co najwyżej przejrzę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ufff... Uwielbiam Pidżamę :) podobnie jak ty towarzyszyłam mi podczas studiów, liceum... no i mężula poznałam przy dźwiękach "Ezoterycznego..." :) Chciałam swego czasu tę książkę zakupić, ale skutecznie odstraszyła mnie cena :( Ale uzbieram... :) Serdeczności :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Co prawda nie jestem fanką Pidżamy, a do uwielbienia polskiej muzyki naprawdę mi daleko, jednak doskonale rozumiem Twój pozytywny odbiór tej książki- sama uwielbiam biografie! Poznawanie swoich idoli z tej bardziej prywatnej, intymnej strony jest cudowne i możliwe często tylko w tej formie. Dodatkowo obraz sytuacji politycznej, społecznej danej epoki w takich książkach jest niezwykle interesujący. I choć w biografiach muzycznych, po które sięgam ja, mogę ujrzeć zazwyczaj przewroty lat 60 czy 70 w Wielkiej Brytanii czy Ameryce, to ta książka jawi się w moich oczach bardzo pozytywnie! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajna recenzja. Z chęcią przeczytam osobiście tę książkę.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts with Thumbnails