Z racji posiadania na półce drugiego i trzeciego tomu włoskiej trylogii autorstwa Penelope Green, postanowiłam najpierw zapoznać się z pierwszą częścią, by mieć spojrzenie na całość. Niestety przez kilka miesięcy była dla mnie nieosiągalna w pobliskich bibliotekach. Dopiero kilka dni temu udało mi się wypożyczyć „Rzymskie dolce vita” i wziąć się za lekturę.
Penelope pochodzi z Australii, w swoim kraju pracowała jako dziennikarka. Każdy na jej miejscu mógłby być zadowolony ze statusu społecznego i pieniędzy, jakie zarabiała. W wieku 28 lat miała właściwie wszystko prócz jednego – prawdziwego szczęścia i poczucia, że robi to, co naprawdę chce. Po kolejnym rozpadzie związku postanawia rzucić pracę i wyprowadzić się do Włoch. Decyzja może się wydawać bardzo odważna u osoby, która z języka włoskiego zna zaledwie parę prostych wyrażeń. Penelope postanawia jednak za wszelką cenę spełnić swoje marzenia i żyć w miejscu, które zawsze ją pociągało. We Włoszech stara się jak najszybciej nauczyć języka i odnaleźć się wśród obcych ludzi. Wychodzi jej różnie, ale nie poddaje się i w końcu wyrusza do Rzymu, chcąc odnaleźć szczęście.
Penelope swoją historię opowiada w sposób zabawny, ukazując nam uroki i cienie życia za granicą, gdzie obcokrajowców traktuje się zupełnie inaczej niż rodowitych Włochów. Opowieści pełne są szczegółów, rozmów i ciekawych ludzi. Autorka opisuje nam cechy i zachowania mieszkańców Rzymu, dzięki którym możemy poznać ich trochę bliżej, a także stać się bardziej spostrzegawczym i uważnym w rzymskich kafejkach. Historia Penelope to także smaki i przyzwyczajenia kulinarne Włochów. Jako wielbicielka kuchni, wynotowałam sobie oczywiście przepis Marii na spaghetti carbonara, kolację, którą dla Penelope przygotował Federico oraz menu ze świątecznego obiadu, na którym autorka była u swojego wuja.
Książkę czyta się bardzo przyjemnie, choć mi zabrała trochę czasu, głównie ze względu na ostatnie obowiązki, które miałam na studiach i upały panujące za oknem. Nie jest to lektura wymagająca, więc polecam ją na wakacyjne wypady. Ja z przyjemnością sięgnę także po kolejne tomy trylogii.
Penelope pochodzi z Australii, w swoim kraju pracowała jako dziennikarka. Każdy na jej miejscu mógłby być zadowolony ze statusu społecznego i pieniędzy, jakie zarabiała. W wieku 28 lat miała właściwie wszystko prócz jednego – prawdziwego szczęścia i poczucia, że robi to, co naprawdę chce. Po kolejnym rozpadzie związku postanawia rzucić pracę i wyprowadzić się do Włoch. Decyzja może się wydawać bardzo odważna u osoby, która z języka włoskiego zna zaledwie parę prostych wyrażeń. Penelope postanawia jednak za wszelką cenę spełnić swoje marzenia i żyć w miejscu, które zawsze ją pociągało. We Włoszech stara się jak najszybciej nauczyć języka i odnaleźć się wśród obcych ludzi. Wychodzi jej różnie, ale nie poddaje się i w końcu wyrusza do Rzymu, chcąc odnaleźć szczęście.
Penelope swoją historię opowiada w sposób zabawny, ukazując nam uroki i cienie życia za granicą, gdzie obcokrajowców traktuje się zupełnie inaczej niż rodowitych Włochów. Opowieści pełne są szczegółów, rozmów i ciekawych ludzi. Autorka opisuje nam cechy i zachowania mieszkańców Rzymu, dzięki którym możemy poznać ich trochę bliżej, a także stać się bardziej spostrzegawczym i uważnym w rzymskich kafejkach. Historia Penelope to także smaki i przyzwyczajenia kulinarne Włochów. Jako wielbicielka kuchni, wynotowałam sobie oczywiście przepis Marii na spaghetti carbonara, kolację, którą dla Penelope przygotował Federico oraz menu ze świątecznego obiadu, na którym autorka była u swojego wuja.
Książkę czyta się bardzo przyjemnie, choć mi zabrała trochę czasu, głównie ze względu na ostatnie obowiązki, które miałam na studiach i upały panujące za oknem. Nie jest to lektura wymagająca, więc polecam ją na wakacyjne wypady. Ja z przyjemnością sięgnę także po kolejne tomy trylogii.
uwielbiam takie klimaty, na pewno sięgnę
OdpowiedzUsuńJa podobnie jak Jusssi...lubię takie książki...
OdpowiedzUsuńA ja zaczęłam trylogię od końca;PP
OdpowiedzUsuńkiedyś nie czytałam książek składających się z kilku tomów, bo denerwowało mnie czekanie na nową część, ale teraz mi to nie przeszkadza więc chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńZ racji tego iż jest to trylogia, odpuszczę sobie. Narazie brak mi czasu, więc może kiedy indziej.
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawie:) Szkoda, że wakacje takie krótkie, bo książek jest zbyt wiele:)
OdpowiedzUsuńMam słabość do takich książek :) Tylko żal mi czasem, że nie mam już wakacji i wiele czasu na czytanie, bo pracuję, ale staram się tak organizować sobie czas, by na czytanie zawsze znaleźć chwilę.
OdpowiedzUsuńwzbudza sympatię ta historia..;>
OdpowiedzUsuńOstatnia taka książka o spontanicznym wyjeździe do Włoch mocno mnie rozczarowała, ale chyba już czas naprawić to negatywne wrażenie. Bardzo zachęcająca recenzja ;)
OdpowiedzUsuńmam wielką ochotę na taką lekturę i na pewno przeczytam:)
OdpowiedzUsuń