Są książki, które po prostu do
mnie trafiają, jak żadne, których ładunek emocjonalny, wydaje się niewyobrażalny,
a czytanie jest, jak słuchanie opowieści bliskiej osoby. Dopingujesz,
denerwujesz, smucisz, cieszysz się i płaczesz razem z nią. Trywialne, ale
bardzo rzadko, jakaś książka zrobiła na mnie takie wrażenie podczas lektury,
jak ta.
„Kiedyś przy Błękitnym Księżycu”
to historia Barbary, czterdziestotrzyletniej kobiety, która próbuje ułożyć
sobie życie, mimo piętna ciężkiego dzieciństwa, jakim było obserwowanie ojca
alkoholika. Trauma tych wydarzeń sprawiła, że już jako młoda dziewczyna, chcąc
podkreślić swój wyobrażony bunt w obliczu odejścia matki i pijaństwa ojca, tak
naprawdę szuka jedynie zastępczej miłości w ramionach przygodnych kochanków. Ciągłe
powroty do dzieciństwa są nieuniknione podczas „spowiedzi” bohaterki, ponieważ
jej życie wciąż rozdarte jest pomiędzy teraźniejszością i bolesną przeszłością.
Brak możliwości zapomnienia, uwolnienia się od tego, czego doświadczyła jako
mała dziewczynka, a następnie nastolatka, spowodowała, że mimo dużych chęci,
nie potrafi uwierzyć w siebie, związuje się z mężczyznami, by mieć namiastkę
rodziny i uczucia, którego nie dali jej rodzice. Toksyczny związek, chęć
ponownego odbudowania relacji z ojcem i nieuniknione spotkanie z dawno
niewidzianą matką, to tylko nieliczne z przeszkód i prób, jakie napotkała
Barbara na swojej drodze do wyzbycia się bólu i próby odnalezienia szczęścia w
byciu z drugim człowiekiem.
Jak już wcześniej wspomniałam,
książka Katarzyny Enerlich ma wielki ładunek emocjonalny, który za
pośrednictwem bohaterki, jest przekazany przez autorkę. To bardzo osobista,
momentami intymna powieść o kobiecie, która żyje z syndromem Dorosłego Dziecka
Alkoholika. Jednocześnie jest ona powieścią uniwersalną, gdyż dotyczy nie tylko
problemu dziecka zmagającego się z alkoholizmem rodzica, ale przede wszystkim
jest o ludziach, którzy gdzieś po drodze zatracili wiarę we własne szczęście i
możliwości. Autorka zwraca także uwagę na problem braku miłości do dziecka,
braku zaufania i szczerej rozmowy. Książka może być oczyszczając lekturą dla
wielu kobiet, które w życiu dorosłym, próbują naprawić krzywdy zadane im w
dzieciństwie przez bliskie osoby.
Bardzo chętnie jeszcze do niej
wrócę.
Do mnie też ta książka trafiła, pozostawiając po sobie dość mocny ślad. Zapamiętam na długo. Teraz mam przed sobą kolejną książkę Pani Enerlich i jestem jej bardzo ciekawa.
OdpowiedzUsuńPięknie dziękuję za piękną recenzję... Dobre słowa są jak kwiaty. Katarzyna Enerlich
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja! Mam wielką ochotę przeczytać tę książkę:)
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze okazji poznać twórczości Katarzyny Enerlich, ale sporo dobrego słyszałam i koniecznie muszę przeczytać tą książkę.
OdpowiedzUsuń