Spotkanie z
Witoldem Szabłowskim zostało zorganizowane w ramach projektu Citybooks Lublin,
którego ideą jest:
W założeniach miasto ma stać się inspiracją dla twórców literatury, fotografii i filmu do stworzenia oryginalnej impresji na jego temat. Do współpracy zapraszamy literatów - Andrzeja Stasiuka, Mauro Pawlowskiego, Witolda Szabłowskiego, Arnon Grunberga oraz Maud Vanhauwaert, filmowca Piotra Miłkowskiego oraz fotografa Macieja Rukasza. Pozwalamy im mieszkać w Lublinie, wtopić się w rytm miasta i oczekujemy od nich, że stworzą w charakterystycznym dla siebie tworzywie dzieło inspirowane tym miejscem. Utwory literackie będą potem przetłumaczone na cztery języki obce i nagrane w formie podcastów, filmy zmontowane w całość obrazującą 24 godziny z życia miasta zamknięte w 24 minuty impresji, a fotografie ułożone przez twórcę w wizualną narrację. Te dzieła stworzą "księgę miasta" umieszczoną na platformie internetowej citybooks.
Na pierwszym
spotkaniu z serii, czyli z Andrzejem Stasiukiem nie udało mi się być, ale teraz
stwierdziłam, że nie odpuszczę i muszę się pojawić. Spotkanie z Witoldem
Szabłowskim odbyło się 26 stycznia, w Kawiarnio-Księgarni „Spółdzielnia” w
Lublinie. O tym miejscu słyszałam już wiele razy, z racji organizowanych tam
spotkań i akcji „Book Swap Party – czyli wymieniamy się książkami”, ale jeszcze
nigdy nie byłam. Okazja była bardzo dobra, by poznać nowe „książkowe” miejsce w
Lublinie.
Wnętrze
przytulne, pełne książek, z bardzo miłymi osobami pracującymi w tym miejscu. W
oczekiwaniu na rozpoczęcie spotkania popijaliśmy gorącą czekoladę z bitą śmietaną,
a sala powoli się zapełniała. Wybraliśmy miejsce przy bocznym stoliku, a autor
z kilkunastoma osobami siedział przy głównym. Spotkanie poprowadziła Ksenia
Duńska, „zmuszając” także autora do przeczytania fragmentów swoich reportaży,
czego jak sam Witold przyznał, po prostu nie lubi.
Na początku
spotkania W. Szabłowski opowiedział o tym, jak zaczęła się jego przygoda z
Turcją i reportażem oraz szczegółach dotyczących samego zbioru. Później z
pomocą prowadzącej spotkanie płynnie przeszło do omówienia niektórych reportaży
oraz czytania ich fragmentów. Autor mówił o swoich uczuciach, gdy poznawał
tragiczne historie i osobiście spotykał ludzi, którzy prawdopodobnie mieli „krew
na rękach”. Jako, że spotkanie odbyło się w ramach projektu o Lublinie, nie
mogły oczywiście nie paść pytania o miasto i wrażenia reportera z jego
zwiedzania. Okazało się, że Witold natrafił na dwa protesty, jeden przeciwko
ACTA, a drugi już trwający od prawie miesiąca to strajk pracowników LZPS. A
poza tym miał czas tylko na zwiedzenie dzielnic: Tatary i Bronowice, z racji
przeziębienia. Na koniec Witold Szabłowski opowiedział także o swoim projekcie,
dotyczącym życia w PRL-u i dziennikarstwa wcieleniowego, muszę przyznać, że
historie o jeżdżeniu maluchem, przypinaniu drzwi pasami i poszukiwaniu kolejek
były fascynujące i zabawne. Jak każdy reporter, Szabłowski ma dar opowiadania,
robi to tak dobrze, że nie wiadomo kiedy minęło półtorej godziny spotkania.
Było bardzo
miło, rozmowa była, autograf jest, zdjęcia także. Już nie mogę doczekać się
kolejnych spotkań w ramach tego projektu.
PS. Wywiad z Witoldem Szabłowskim.
PS2. W. Szabłowski o projekcie PRL w iTVL
Uwielbiam spotkania z reporterami, bo świetnie potrafią opowiadać. A Szabłowskiego to już w ogóle uwielbiam i z niecierpliwością czekam, aż odwiedzi Wrocław. Zazdroszczę dedykacji.
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam, że takie ciekawe rzeczy dzieją się w Lublinie :)
OdpowiedzUsuńtrochę się dzieje, choć za rzadko jak dla mnie :)
Usuń