niedziela, 20 maja 2012

"Ja, diablica" K. B. Miszczuk


Wydawnictwo: W.A.B.
Język oryginału: polski
Rok wydania: 2010
Ilość stron: 416



Książka „Ja, diablica” Katarzyny Bereniki Miszczuk od czasu zakupu przeleżała kilka miesięcy na moim regale. Impulsem do przeczytania jej był audiobook drugiego tomu trylogii „Ja, anielica”, który niedawno otrzymałam do recenzji.  Mimo dość pozytywnych recenzji, miałam mieszane uczucia przed sięgnięciem po książkę młodej autorki. Obawiałam się czy była w stanie poradzić sobie z tworzeniem powieści tak, by nie powielać utartych schematów i nie przywoływać pomysłów wykorzystanych w innych książkach.

Wiktoria Biankowska to dwudziestoletnia diablica, która nie może się pogodzić ze swoją śmiercią, więc gdy powraca na Ziemię, robi trochę niepotrzebnego zamieszania. Obok niej pojawiają się także dwaj mężczyźni: Piotrek – wielka miłość Wiktorii i Beleth, który chce zwrócić na siebie jej uwagę.  Akceptacja nowego „życia” w jej przypadku to wiele różnych zabawnych sytuacji i nie zawsze łatwe decyzje. Autorka stworzyła obraz Piekła w dość barwny sposób, umieszczając w nim wiele postaci znanych z historii, zarówno współczesnej, jak i np. starożytnej. Niektóre nazwiska mogą przywołać uśmiech na twarzy czytelników, a wiele nawet dość duże zdziwienie.

Co mi się nie podobało? Przede wszystkim ciągłe zdrabnianie imienia „Piotr”, autorka robiła to aż do przesady, a imię wybranka Wiktorii jeszcze długo będzie mi się źle kojarzyć. Innym minusem, na który zwróciłam uwagę jest schematyczność  w dialogach i zachowaniach. Ogromny minus ma u mnie sama bohaterka, która nie wiedziała czego chce i właściwie była taką życiową ofiarą. Nie potrafiłam jej polubić.

Niemniej jednak dobrze, że młodzi ludzie chcą tworzyć, pisać, realizować swoje pasje. Autorka jest w moim wieku, więc tym bardziej miło mi, gdy widzę, że niektórzy nie boją się działania i reakcji ze strony bardziej doświadczonych pisarzy. „Ja, diablica” mimo, że nie zachwyca, to nie odrzuca na tyle, bym zrezygnowała z zapoznaniem się z kolejną częścią trylogii: „Ja, anielica”. Choć akurat w jej przypadku spotkałam się już z wieloma negatywnymi opiniami.

4 komentarze:

  1. Faktycznie, zdrabnianie imienia było niesamowicie irytujące i pokazujące infantylną stronę głównej bohaterki. Mimo wszystko jednak ją polubiłam, a jeszcze badziej słowne utarczki z Belethem.
    Dodatkowo na plus był obraz piekła. Zupełnie inny od tego stereotypowego. Nie było tam smutku i kary, była za to jedna wielka impreza.
    Książka napisana lekko i zabawnie. :-)
    Niestety to nie przeniosło się na drugą część. Tam było już stereotypowo i nudno, może niekiedy nawet męcząco.
    Choć druga część bardzo rozczarowała, to mam zamiar przeczytać trzecią i zarazem ostatnią, gdy tylko wyjdzie. Jestem w tym gronie, które będzie czytało dla postaci Beletha. :-)

    Pozdrawiam serdecznie. :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakoś nie przemawia do mnie książka o diablicy. I to jest dziwne bo lubię takie książki...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach, ten Piotruś - mnie też doprowadzał do białej gorączki. Książkę jednak oceniam dość pozytywnie, choć już wiem, że drugi tom będzie o wiele, wiele gorszy... Aż boję się po niego sięgnąć...

    OdpowiedzUsuń
  4. Jedna z moich znajomych strasznie zachwalała tą książkę, więc może nabędę :D.

    PS. Zapraszam na: http://recenzentka-fawelotte.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Related Posts with Thumbnails