Wydawnictwo: Muza
Język oryginału: hiszpański
Tłumaczenie: Carlos Casas Marrodan, Katarzyna Okrasko
Rok wydania: 2012
Ilość stron: 416
Nowy Zafon – przyspieszone tętno,
nieopisana radość i wielkie oczekiwania. Jednak przyszło mi trochę poczekać na
lekturę „Więźnia nieba”, przez co nadzieja na wspaniałą książkę urosła do rangi
czegoś mitycznego. Kilka dni temu w końcu dostałam ją w swoje ręce i... nie ma
fajerwerków. Przyznaję to ja: wierna i oddana fanka autora. Nowa powieść Zafona
to raczej poszerzenie wydarzeń znanych nam z „Cienia wiatru” i „Gry Anioła”, w
zadowalający sposób wyjaśniająca pewne sprawy i sytuacje, ale nie posiadająca "tego czegoś", co miały poprzednie powieści z cyklu.
„Więzień nieba” dotyczy w głównej
mierze Fermina Romero de Torresa, którego postać znamy z poprzednich książek
Zafona. W tej powieści, na jakiś czas przed swoim ślubem, wyjawia on Danielowi
prawdę o swojej przerażającej przeszłości. Razem z nim wyruszamy do Barcelony z
czasów II Wojny Światowej i poznajemy okropne położenie więźniów z położonego
na górze Montjuic więzienia. W tym samym czasie do drzwi księgarni rodziny
Sempere puka odrażający mężczyzna poszukujący Fermina. Przeszłość zaczęła
dopominać się o swoje.
"Kiedy Martin zeznał podczas procesu, że jedyny przyzwoity obyczaj, którego należy bronić stanowczo, to obyczaj czytania, podczas gdy reszta jest kwestią sumienia każdego z osobna, sędzia doliczył kolejne dziesięć lat do już nie wiem ilu wcześniej zasądzonych." - s. 133
Czegoś mi zabrakło. Może tych
emocji, tej niepewności, strachu, które były w znacznym stopniu udziałem
poprzednich powieści o Cmentarzu Zapomnianych Książek. Cieszę się, że autor
wyjaśnił przeszłość Fermina, a nawet rzucił światło na losy matki Daniela.
Przez książkę przechodzi się bardzo lekko, podobnie jak w przypadku pozostałych
jego książek. Mocną stroną wciąż jest dawna Barcelona, wraz z jej różnicami
społecznymi, niełatwą sytuacją polityczną i ciągłą niepewnością losu jej mieszkańców.
Nie, nie żałuję oczywiście, że ją przeczytałam, choć jestem trochę zawiedziona,
po prostu moje oczekiwania chyba za bardzo się rozrosły. Niemniej cieszę się,
że zakończenie pozwala na rozbudowanie tej historii, a co za tym idzie na
kolejną książkę Zafona. Wierzę, że w następnej znów wróci do swojej świetnej
formy.
Książkę na pewno kiedyś przeczytam bo uwielbiam powieści tego autora, a najbardziej chyba Marinę :]
OdpowiedzUsuńPodczas czytania "Więźnia" również czegoś mi brakowało. Ewidentnie czułam tęsknotę za CZYMŚ. Przeszkadzał mi ten "więzienny nastrój". Brakowało mi ulic Barcelony. Gdzieś tam zniknął czar tajemnicy. Mimo wszystko byłam usatysfakcjonowana :)
OdpowiedzUsuńNie przeczytałam jeszcze żadnej książki Zafona, ale planuję. Kiedyś... ;)
OdpowiedzUsuńboje ie zawodu, ale nabede na pewno. Jak wszystko Zafon, chcialabym kiedys miec drugi Cien wiatru...
OdpowiedzUsuńKsiążką wciąż przede mną, póki co została mi jeszcze Marina i Pałać Północy tego autora :)
OdpowiedzUsuń