Wydawnictwo: Otwarte
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie:Mateusz Borowski
Rok wydania: 2012
Ilość stron: 288
Serial „Pretty Little Liars”
oglądam na bieżąco. Kiedyś natknęłam się na niego przypadkiem i wciągnął mnie
na amen. Nieraz spotkałam się z opiniami, że jak większość seriali jest głupi,
naciągany i skierowany do nastolatek, ale przecież serial ma być rozrywką, a
nie ciężkim filmem, po którym widz jeszcze kilka miesięcy myśli o poruszanych w
nim problemach. Nie wstydzę się, że go oglądam. Zainteresowanie serialem (i
oczekiwanie na nowy odcinek) sprawiło, że postanowiłam poznać pierwowzór
książkowy stworzony przez Sarę Shepard.
„Kłamczuchy” czyli pierwsza część
serii „Pretty Liile Liars” przedstawia najważniejsze wątki historii pięciu
przyjaciółek: Alison, Arii, Emily, Hanny i Spencer, czyli najbardziej znanej
paczki w Rosewood. Wszystkie mają swoje sekrety i chociaż o większości spraw
rozmawiają ze sobą, to tylko Ali zna tajemnice pozostałych dziewczyn. Jej
wiedza sprawia, że dziewczyny jednocześnie kochają ją, ale i nienawidzą.
Pewnego letniego wieczoru Alison znika, wraz ze wszystkimi tajemnicami. Tygodnie
poszukiwań nie dają żadnego rezultatu, paczka rozpada się, ponieważ okazuje
się, że łączyła je Alison, a jej niestety już nie było. Każda z dziewczyn
poszła w swoją stronę, w jakiś sposób realizując, to na co nie miały czasu
wcześniej pod „rządami” swojej przyjaciółki. Jednak po powrocie Arii z
Islandii, dziewczyny zaczynają otrzymywać niepokojące wiadomości, ktoś je
śledzi, grozi wyjawieniem tajemnic, o których wiedziała tylko Alison, a
dodatkowo te wiadomości podpisane są A. Czyżby ich przyjaciółka nieoczekiwanie
wróciła?
Sama fabuła nie jest dla mnie
zaskoczeniem: większość została pokazana także w serialu. Owszem są jakieś
rozbieżności w niektórych szczegółach, i wtedy oczywiście jestem za serialem,
bo zwyczajnie się do niego przyzwyczaiłam i to tamte bohaterki są dla mnie
pierwsze. Realizatorzy serialu całkiem dobrze wybrnęli z doborem aktorek, mimo,
że dziewczyny różnią się od książkowych pierwowzorów w kilku przypadkach
wyglądem. Styl pisarki pozwala na szybkie czytanie, a fabuła podobnie jak w
innych młodzieżówkach wciąga i czytelnik czuje nasycenie dopiero po
przeczytaniu ostatniej strony. Chociaż nawet wtedy od razu chciałbym przeczytać
kolejną część.
Denerwujące jest tylko lokowanie
produktów często występujące w książce Sary Shepard, jakby dla podkreślenia
bogactwa bohaterów, przez odwoływanie się do nazwisk znanych projektantów czy
marek. W serialu na szczęście tego nie widać.
„Kłamczuchy” to zaledwie
zarysowanie fabuły, dużo większe niespodzianki czekają czytelników pozostałych
części tej serii. To, że książka przeznaczona jest dla młodzieży widać zarówno
w doborze bohaterów, jak i języku. Nie jest to wybitna lektura, i chyba nikt
się takiej nie spodziewa, ale jeden dzień z pewnością Wam umili. Od razu radzę
zaopatrzyć się także w pozostałe części, bo niebezpiecznie wciąga.
Zarówno serial jak i książki mam w planie, ale pewnie za książki wezmę się najpierw ;)
OdpowiedzUsuńKsiążki bardzo lubię, aczkolwiek można też im wiele zarzucić. Bo kogo obchodzi, że ktoś wychodzi ze sklepu w płaszczu od Marca Jacobsa?
OdpowiedzUsuńFabuła zapowiada się ciekawie, znacznie ciekawiej od większości produkcji kierowanych do nastoletniego widza, parę razy miałam ochotę zobaczyć o co tyle szumu, do tej pory nie wzięłam się ani za serial, ani za książkowy pierwowzór ^^ Być może przerwa świąteczna pozwoli na nadrobienie zaległości (choć samych zaległości i tak spiętrzyło się tyle, że szkoda mówić... ^^).
OdpowiedzUsuńBTW, kiedy wspomniałaś o wyliczaniu marek, zapachniało "Plotkarą", "Na topie" i pierdylionem innych serii, od których odstrasza mnie ta nachalna lanserka :/ Chyba daruję sobie czytanie i przejdę od razu do wersji telewizyjnej, zdaje się lepiej zrealizowana niż oryginał :/
Pozdrawiam :)