środa, 16 stycznia 2013

"Irena" M. Kalicińska, B. Grabowska


Wydawnictwo: W.A.B.
Język oryginału: polski
Rok wydania: 2012
Ilość stron: 416



Twórczość Małgorzaty Kalicińskiej znałam tylko ze słyszenia. Swego czasu jej seria książek, które łączyło rozlewisko w tytule, była dość popularna, i jak pewnie wiele osób wie, nawet miała swoje drugie życie w telewizyjnym serialu. Nie przepadam za książkami tego typu, nie lubię czytać czegoś, co ma tak wielkie grono odbiorców. Odpuściłam. Dlatego sama siebie zadziwiłam, gdy zdecydowałam się przeczytać zaproponowaną przez wydawnictwo W.A.B. najnowszą powieść pisarki pod tytułem „Irena”, napisaną razem z córką, Basią Grabowską. Nie wiem czego oczekiwałam, trochę bałam się tej lektury, ale zostałam pozytywnie zaskoczona i szczerze przyznaję, że podobało mi się.

Tytułowa Irena, jest przyszywaną ciocią-babcią dla Doroty i jej córki Jagody, a jednocześnie osobą, do której obie mogą zwrócić się w trudnych chwilach. 80-letnia staruszka ma także swoje problemy, ale dzielnie wspiera obie kobiety, jest dla nich ostoją i źródłem rozsądku w codziennym życiu. Osią powieści są problemy na linii matka-córka, które wpadają w typowy dla siebie schemat niezrozumienia, spowodowany prawdopodobnie brakiem czasu i chęci na całkowite otwarcie się na tą drugą. Ich kłótnie, o każdy najmniejszy drobiazg zatruwają życie najbliższych. Nawet w obliczu śmieci męża Ireny, nie są w stanie powstrzymać się od tradycyjnych uszczypliwości. Niestety jedna z nich przelewa czarę goryczy i kobiety przestają odzywać się do siebie. 

„Irena” to powieść, której bohaterowie są niezwykle żywi i plastyczni, charakterystyczni dla swojego czasu i epoki. Podejrzewam, że wiele czytelniczek zobaczy w nich siebie lub kogoś kogo zna. Bo czy tak trudno dziś o niezrozumienie na linii matka-córka? Wcale nie. I może właśnie dlatego powieść wydaje się tak rzeczywista i wciągająca. Przedstawiona historia jest małym dramatem pewnej rodziny, który mógł wydarzyć się w naszym domu lub gdzieś za rogiem i dlatego tym chętniej chcemy poznać jego zakończenie. Od razu także widać, że w tych wszystkich zdaniach autorki chcą przemycić ważne życiowe prawdy, które chcą zostawić w czytelnikach po odłożeniu książki i które z pewnością w jakimś stopniu w nich zostaną.

Dużą siłą powieści jest język – typowy dla każdej z narratorek. Z jednej strony zabawny, pełny anegdot i jakiegoś wewnętrznego ciepła, z drugiej pełen skrywanego buntu, poczucia niezrozumienia i bezsilności. I chociaż historia jest do gruntu przewidywalna, to naprawdę warto się w nią zagłębić i przeżyć wiele emocji, wśród których przeważa uśmiech na przemian ze wzruszeniem. Pięknie stworzyć taki duet z córką.
 

3 komentarze:

  1. Ja jeszcze nie mialem okazji przeczytac zadnej ksiazki tej autorki, ale prZyznam szczerze, ze od jakiegos czasu to rozwazam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie również ten szał na Kalicińską ominął. Kupiłam co prawda wszystkie trzy części "rozlewiska" i jedną nawet w jakimś fragmencie czytałam, ale nie przekonała mnie do siebie, więc kurzy się na ostatniej z półek. Opis "Ireny" jednak wzbudził moje zainteresowanie, czym jestem zdziwiona tak samo jak i Ty byłaś. W każdym razie problemy zarysowane w "Irenie" są mi bardzo bliskie, więc jestem pewna, że podejmę się lektury i dam szansę Kalicińskiej.

    OdpowiedzUsuń
  3. autorki znam jedynie "Lilkę"
    może kiedyś skuszę się i na "Irenę" :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts with Thumbnails