Czyta: Leszek Filipowicz
Język: polski
Czas trwania: 14 godz.
Format: mp3
Rok wydania: 2013
Kryminały Henninga Mankella
polubiłam od pierwszej chwili. W jego twórczości było dokładnie to czego oczekiwałam
od tego gatunku. Pomijając postać słynnego już Wallandera (chyba mój ulubiony
policjant), nie można zapomnieć o budowaniu napięcia, klimatu i każdorazowego
prezentowania krajów skandynawskich, a przede wszystkim Szwecji w inny sposób. Jest
zimno, brutalnie, zaskakująco, smutno, ale przede wszystkim ciekawie i
fascynująco. Nie inaczej zapowiadało się tym razem, mimo, że „Mózg Kennedy’ego”
to kryminał bez dobrze znanych mi bohaterów, ale postanowiłam dać mu szansę i
się przekonać, jak Mankell sobie poradzi.
Tym razem niewiele Skandynawii w
skandynawskim kryminale, dominuje raczej świat, a w szczególności Grecja, Hiszpania
i Afryka. Z pewnością nie będzie jednostajnie, raczej egzotycznie i nieszablonowo,
to właśnie zmiana klimatu jest jednym z większych plusów tej powieści. Zmienia
się także sposób doboru bohaterów, Mankell powołuje do życia Louise Cantor
– archeologa, która po odkryciu zwłok swojego syna postanawia samodzielnie zbadać
przyczyny jego śmierci. Nie potrafi pogodzić się z tym, że policja umorzyła
śledztwo, po stwierdzeniu, że mężczyzna popełnił samobójstwo. Rozpoczyna tym
samym podróż, która będzie dla niej drogą odkrywania prawdy, uświadamiania
sobie błędów i braków w relacjach z synem, które wcześniej wydawały się jej idealne.
Jest to bardziej
książka obyczajowa niż kryminał, a świadczy o tym przede wszystkim wolniejsze
tempo akcji, mocno rozbudowana charakterystyka psychologiczna bohaterów czy nawet
to, że „śledztwo” w pewnym momencie schodzi jakby na dalszy plan. Mankell
przedstawił stadium żałoby, która dotyka matkę po stracie jedynego syna. Stara
się jak najszczegółowiej pokazać uczucia, emocje, trudności i stan psychiczny
bohaterki.
Wśród poruszanych tematów był
także wirus HIV, problem rasizmu i prostytucji w krajach afrykańskich oraz
istnienie ludzi, posiadających wielki dar uciszania niewygodnych dla sprawy
osób. Nie chcę jednak więcej odkrywać, bo przyjemność z czytania nie byłaby już
tak duża.
„Mózg Kennedy’ego” już chyba
tradycyjnie, jeśli chodzi o twórczość Mankella poznałam w postaci audiobooka. Z
przyjemnością przyznam, że to w ostatnim czasie jedna z najszybciej
przesłuchanych książek. Ponownie jako lektora wybrano Leszka Filipowicza –
chwaliłam go już kilka razy, a teraz nawet stwierdzę, że z każdym kolejnym
audiobookiem „wyrabia się”.
Nie polecam jako pierwsze
spotkanie z twórczością Szweda. Lepiej zacząć od serii z Wallanderem.
Ja jeszcze nie miałam przyjemności bliższego poznania twórczości tego pana, choć oczywiście PR ma świetny i trudno o nim nie słyszeć. Chyba jednak zacznę o tego słynnego Wallandera.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa recenzja:)