Wydawnictwo: W.A.B
Język oryginału: islandzki
Tłumaczenie: Jacek Godek
Ilość stron: 304
Rok wydania: 2009
Od ponad dwóch lat zaczytuję się
w skandynawskich kryminałach i przez ten czas wciąż nie czuję się nimi „zmęczona”.
Chociaż "W bagnie" Arnaldura Indriðasona
właściwie nie zalicza się do tej grupy z punktu widzenia specjalistów, to
jednak dla mnie zawsze będzie należało - podobnie jak pozostałe - do silnej
grupy „kryminałów z Północy”. Z twórczością Islandczyka miałam styczność już
wcześniej, słuchając bardzo dobrego „Jeziora”.
„W bagnie” to według chronologii trzecia, a w Polsce wydana jako pierwsza
książka islandzkiego autora kryminałów dotycząca detektywa Erlendura
Sveinssona.
W Reykjaviku
dochodzi do kolejnego morderstwa – ofiarą jest starszy mężczyzna imieniem Holberg.
Początkowe śledztwo wykazuje, że mieszkał sam i nikt go nie odwiedzał, wstępnie
nie wiadomo także nic o prawdopodobnych sprawcach. Erlendur Sveinsson
zachodzi w głowę czym mogła narazić się ofiara i w którym kierunku poprowadzić
śledztwo. W przypadku tej sprawy dużą rolę odegra przeszłość mężczyzny i
tajemnicze zdjęcie dziecięcego grobu, na które natknęli się policjanci. Zimna
jesień stanie się jeszcze bardziej mroczna i nieprzyjemna.
Polubiłam się z Erlendurem, tą
jego „nietypowością”, problemami w pracy i w życiu osobistym, nieśmiałością i
jednocześnie wielkim uporem, którym kieruje się w działalności zawodowej. Po
lekturze „Jeziora” od razu porównałam go z Wallanderem, i oczywiście wciąż to
podtrzymuję, jednak z drugiej strony wiem, że są różni i to sprawia, że nie
czuję kopiowania jednego autora od drugiego.
Bardzo podoba mi się mroczna i
zimna Islandia, której obraz autor roztoczył przed czytelnikami. W wielu
momentach czułam ten chłód, deszcz i przeraźliwe zimno, które nieraz
towarzyszyło bohaterom kryminału. Także tytułowe bagno znajdzie swoje dosłowne
odzwierciedlenie w książce. Dla osób, które lubią skomplikowane, a precyzyjnie
mówiąc wielowątkowe kryminały – „W bagnie” to idealna lektura, bo oprócz wątku
morderstwa pojawia się także temat badań genetycznych i chorób dziedzicznych.
Polecam, na lato – by przełamać
pogodę w książce.
Długo nie mogłam się przekonać do skandynawskich kryminałów. Trochę męczyły mnie te nazwy, które ciężko wymówić;) Ale z czasem zaczynam się przyzwyczajać i coraz bardziej mi się podoba:)z ciekawością sięgnę po książkę Indriðason.
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze nic tego autora, a książka wydaje się idealna, dokładnie w moim stylu:). Koniecznie muszę ją przeczytać, bo również uwielbiam skandynawskie kryminały:)
OdpowiedzUsuńksiazkowamaniaczka.blogspot.com
Kryminał, wieczór, taras bez komarów i mój napar z pokrzywy (ponoć pomaga na włosy :D) = idealny dzisiejszy wieczór:)
OdpowiedzUsuńChętnie bym przeczytała, szukam właśnie czegoś dobrego do poczytania. Może ta książka się sprawdzi?
OdpowiedzUsuńin-corner-with-book.blogspot.com
Bardzo lubię Indridasona, czytałam już trzy jego powieści, przede mną jeszcze jedna, czeka na półce.
OdpowiedzUsuń