Wydawnictwo: Muza
Język oryginału: islandzki
Tłumaczenie: Małgorzata Bochwic-Ivanovska
Ilość stron: 336
Rok wydania: 2013
„Statek śmierci” to najnowsza
powieść pisarki Yrsy Sigurdardóttir, która od kilku lat z powodzeniem podbija
serca polskich czytelników. Jej kryminały za każdym razem zaskakują, a nawet
przyznam, że z czasem wydają mi się coraz lepsze. Tym razem islandzka autorka
przedstawia historię ze statkiem widmo – motywem znanym, tym razem
przedstawionym na nowo. Jeśli jesteście wrażliwi to radzę nie czytać po zmroku.
W nocy w porcie pojawia się kilka
osób, prawdopodobnie czekających na zbliżający się jacht. Chłód i ciemność sprawiła,
że jeden ze strażników chce jak najszybciej wrócić do swojej budki. Jego praca wymaga
jednak, by podszedł do zbliżającego się statku i wszystkiego dopilnował.
Ogromnie dziwi się, gdy jacht z dużą prędkością wpływa do portu i uderza w
nabrzeże. Po huku następuje cisza, którą przerywa krzyk. Do oniemiałych osób
dochodzi sens wykrzyczanego zdania: na jachcie nikogo nie ma.
źródło |
Sprawą „statku widma” pośrednio miała
zajmować się Thora – prawniczka znana z wcześniejszych książek Islandki. Do jej
kancelarii zgłosili się rodzice zaginionego mężczyzny, który wraz żoną i dwiema
córkami płyną na jachcie z Lizbony. Sprawa, którą przyjęła była mocno związana
z prowadzonym dochodzeniem. Prawniczka musiała udowodnić, że zaginieni nie
żyją, a dziadkowie mogą przejąć opiekę nad małą wnuczką, która z nimi została.
Poszukując potwierdzenia, coraz bardziej zagłębiała się w przerażającą historię
tajemniczego jachtu.
Podobnie jak w przypadku „Pamiętam
cię”, powieść Yrsy jest bardziej thrillerem niż kryminałem. Autorka w
mistrzowski sposób buduje nastrój grozy, stopniuje napięcie i sprawia, że
naprawdę można się przestraszyć. Kolejny
raz Islandia przedstawiona jest jako mroczna, niebezpieczna wyspa, która skrywa
wiele tajemnic. Wydaje się być idealnym miejscem dla przestępczej działalności.
Motyw „statku widma” nie nuży, a jedynie rozbudza wyobraźnię, przyciąga i
jednocześnie odrzuca, przez związaną z nim historię. Jednocześnie daje o sobie
znać techniczne wykształcenie pisarki, która z dbałością o szczegóły
przedstawia wnętrze statku, jak i wszystko, co jest związane z żeglugą.
Warto poświęcić dwa wieczory, a
nawet zarwać noc dla tej książki. Dawno żadna powieść nie wywołała u mnie gęsiej
skórki.
U mnie książka gęsiej skórki nie wywołała (ale ja z tych ogólnie mało strachliwych) ale bardzo mi się podobała.
OdpowiedzUsuńJa niestety się wynudziłam przy tej książce i więcej już nie zamierzam kontynuować znajomości z tym cyklem.
OdpowiedzUsuńNo widzisz. przełamałaś się do napisania recenzji i świetnie Ci poszło. Mnie, jak anetapazm i cyrysię, książka aż tak nie zachwyciła, ale bać się bałam, ale ja strachliwa jestem...
OdpowiedzUsuńStałam dziś w księgarni i się patrzyłam na tę książkę :)ale ostatecznie nie zakupiłam :)
OdpowiedzUsuńJa niestety gęsiej skórki nie miałam, moja mama, która czytała ją po mnie też nie, ale i tak mi się podobała ta pozycja i dobrze mi się czytało.
OdpowiedzUsuńW nocy to bym jej nie czytała jeśli ma wywołać gęsią skórkę, ale jako że lubię twórczość Yrsy to i do tego tytułu zapewne zajrzę:)
OdpowiedzUsuńMam tą ksiażkę w planach. :)
OdpowiedzUsuńKoleżanka polecała mi książki ten autorki - podobno rewelacja. Świetna powieść na nocne czytanie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam