piątek, 16 sierpnia 2013

"Statek śmierci" Y. Sigurdardóttir

Recenzja bierze udział w konkursie portalu Zbrodnia w Bibliotece.
Wydawnictwo: Muza
Język oryginału: islandzki
Tłumaczenie: Małgorzata Bochwic-Ivanovska
Ilość stron: 336
Rok wydania: 2013



„Statek śmierci” to najnowsza powieść pisarki Yrsy Sigurdardóttir, która od kilku lat z powodzeniem podbija serca polskich czytelników. Jej kryminały za każdym razem zaskakują, a nawet przyznam, że z czasem wydają mi się coraz lepsze. Tym razem islandzka autorka przedstawia historię ze statkiem widmo – motywem znanym, tym razem przedstawionym na nowo. Jeśli jesteście wrażliwi to radzę nie czytać po zmroku.

W nocy w porcie pojawia się kilka osób, prawdopodobnie czekających na zbliżający się jacht. Chłód i ciemność sprawiła, że jeden ze strażników chce jak najszybciej wrócić do swojej budki. Jego praca wymaga jednak, by podszedł do zbliżającego się statku i wszystkiego dopilnował. Ogromnie dziwi się, gdy jacht z dużą prędkością wpływa do portu i uderza w nabrzeże. Po huku następuje cisza, którą przerywa krzyk. Do oniemiałych osób dochodzi sens wykrzyczanego zdania: na jachcie nikogo nie ma.

źródło


Sprawą „statku widma” pośrednio miała zajmować się Thora – prawniczka znana z wcześniejszych książek Islandki. Do jej kancelarii zgłosili się rodzice zaginionego mężczyzny, który wraz żoną i dwiema córkami płyną na jachcie z Lizbony. Sprawa, którą przyjęła była mocno związana z prowadzonym dochodzeniem. Prawniczka musiała udowodnić, że zaginieni nie żyją, a dziadkowie mogą przejąć opiekę nad małą wnuczką, która z nimi została. Poszukując potwierdzenia, coraz bardziej zagłębiała się w przerażającą historię tajemniczego jachtu. 

Podobnie jak w przypadku „Pamiętam cię”, powieść Yrsy jest bardziej thrillerem niż kryminałem. Autorka w mistrzowski sposób buduje nastrój grozy, stopniuje napięcie i sprawia, że naprawdę można się przestraszyć.  Kolejny raz Islandia przedstawiona jest jako mroczna, niebezpieczna wyspa, która skrywa wiele tajemnic. Wydaje się być idealnym miejscem dla przestępczej działalności. Motyw „statku widma” nie nuży, a jedynie rozbudza wyobraźnię, przyciąga i jednocześnie odrzuca, przez związaną z nim historię. Jednocześnie daje o sobie znać techniczne wykształcenie pisarki, która z dbałością o szczegóły przedstawia wnętrze statku, jak i wszystko, co jest związane z żeglugą.

Warto poświęcić dwa wieczory, a nawet zarwać noc dla tej książki. Dawno żadna powieść nie wywołała u mnie gęsiej skórki.
 

8 komentarzy:

  1. U mnie książka gęsiej skórki nie wywołała (ale ja z tych ogólnie mało strachliwych) ale bardzo mi się podobała.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja niestety się wynudziłam przy tej książce i więcej już nie zamierzam kontynuować znajomości z tym cyklem.

    OdpowiedzUsuń
  3. No widzisz. przełamałaś się do napisania recenzji i świetnie Ci poszło. Mnie, jak anetapazm i cyrysię, książka aż tak nie zachwyciła, ale bać się bałam, ale ja strachliwa jestem...

    OdpowiedzUsuń
  4. Stałam dziś w księgarni i się patrzyłam na tę książkę :)ale ostatecznie nie zakupiłam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja niestety gęsiej skórki nie miałam, moja mama, która czytała ją po mnie też nie, ale i tak mi się podobała ta pozycja i dobrze mi się czytało.

    OdpowiedzUsuń
  6. W nocy to bym jej nie czytała jeśli ma wywołać gęsią skórkę, ale jako że lubię twórczość Yrsy to i do tego tytułu zapewne zajrzę:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam tą ksiażkę w planach. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Koleżanka polecała mi książki ten autorki - podobno rewelacja. Świetna powieść na nocne czytanie :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Related Posts with Thumbnails