Wydawnictwo: Prószyński - S-ka
Język oryginału: polski
Ilość stron: 480
Rok wydania: 2013
PREMIERA: 17.09.2013
Rzadko wierzę w szczęście
debiutanta, boję się sięgać po te „świeżynki” literatury polskiej, jednak z
drugiej strony już kilka razy moja niewiara zostawała wystawiona na ciężką
próbę spektakularnego sukcesu tego czy innego autora. Przyznaję, że nie słyszałam
wcześniej o Katarzynie Kołczewskiej, bo skąd – moglibyście zapytać. Nie
wierzyłam w jej książkę, ale z drugiej strony wewnętrznie odczuwałam potrzebę
zmierzenia się z tym debiutem, który z pozoru wydawał się kolejną schematyczną
obyczajówką, jakich teraz pełno. Cieszę się, że się zdecydowałam, że mogłam
poznać tak piękną i trudną historię, która wreszcie wydawała się chociaż trochę
bardziej rzeczywista niż te łzawe powieści, na które natykałam się do tej pory.
Anna Sabłowska – lekarz
ginekolog, chwilowo na urlopie wypoczynkowym, tonie w litrach alkoholu i
wyrzutach sumienia. Z codziennego bezsensownego trwania nie są w stanie wyrwać
jej wizyty przyjaciółki, policji czy niezliczone telefony od współpracowników i
rodziny. W takim momencie życia spada na nią obowiązek zajęcia się trzyletnią
osieroconą dziewczynką – wnuczką jej siostry. Brak własnych dzieci, nałogi i
całkowity brak chęci do rezygnacji z takiego trybu życia stawia ją co najmniej
jako jedną z ostatnich na liście do stania się opiekunem dziecka. Niestety nikt
inny nie może się nią zająć, przynajmniej przez 2-3 miesiące, podczas których
jej babcia będzie wracać do zdrowia w szpitalu. Sabłowska musi zmierzyć się z
niewiarygodnie trudnym zadaniem, na czele którego stoi odejście od
dotychczasowego trybu życia.
Opis z okładki książki „Kto jak nie ja?” nie sugeruje całej gamy uczuć, które owładną czytelnikiem po przeczytaniu ostatniej strony. Wbrew pozorom powieść nie jest schematyczna, lekka czy nastawiona na „happy end”. Relacja pomiędzy Anną a Olą nie jest łatwa, obie zostały na siebie skazane i jakoś próbują odnaleźć się w tych rolach, a jednocześnie nie potrafią iść na kompromis.
Autorka porusza wiele ważnych
tematów, m.in.: problem uzależnień (od leków i alkoholu) czy kwestii prawnych w
przejęciu opieki nad osieroconym dzieckiem. W takich chwilach przeraża ilość
czasu, jaka potrzebna jest do wydania wyroku, podczas gdy dziecko mieszka wtedy
np. w pogotowiu opiekuńczym czy domu dziecka.
Debiut Katarzyny Kołczewskiej to
powieść obyczajowa, która z pewnością spodoba się czytelnikom. W tym gatunku to
prawdopodobnie jedna z najciekawszych premier tego roku na naszym rynku
wydawniczym. Mnie osobiście zwyczajnie wzruszyła, usadziła w miejscu, zmusiła
do zastanowienia się nad tym, co jest ważne. Niby nic odkrywczego, bo od dawna
mówi się o tym, by nie czekać z decyzjami, wyznaniami i realizacją pomysłów, bo
następnego dnia może być za późno. Niestety na co dzień o tym zapominamy.
Polecam, bo Katarzyna Kołczewska
zadebiutowała znakomicie.
Fantastycznie. Cieszą mnie sukcesy polskich autorów. :) Sama nie przepadam za takimi smutnymi książkami, więc raczej po nią nie sięgnę. Ale cieszę się, że Tobie się spodobała. :)
OdpowiedzUsuńMoże być ciekawa. Czasem lubię sięgnąć po takie ksiażki
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie zajrzę :) pozdrawiam ):
OdpowiedzUsuńWłaśnie debiuty czasami okazują się najlepsze;)
OdpowiedzUsuńCiężko wybić się polskim debiutantom - dużo jest teraz książek obyczajowych. W swojej recenzji podkreślasz jednak, że autorka porusza ważne tematy, problemy, dotyczące wielu ludzi. Warto przekonać się jak dobra jest ta książka - chętnie przeczytam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ja też czasem lubię się zaskakiwać debiutami. Ta książka raczej nie dla mnie, ale recenzja bardzo fajna. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńhttp://ksiazkowy-chaos.blogspot.com/
Myślę, że jednak mało jest książek na naszym rodzimym gruncie,które poruszają tematy alkoholizmu i uzależnień w ogóle. Książkę Kołczewskiej przeczytam na pewno.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)