piątek, 5 października 2012

"Spójrz mi w oczy" L. Scottoline

 
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Anna Kłosiewicz
Rok wydania: 2012
Ilość stron: 488



Przy okazji czytania „Spójrz mi w oczy”, pierwszy raz spotkałam się z twórczością Lisy Scottoline. Wiem, że na początku roku w wydawnictwie Prószyński i S-ka została wydana jej inna książka „Ocal mnie” i została dobrze przyjęta przez czytelników. Z opisu na okładce wyłaniała się nadzieja na wciągającą, choć pewnie niezbyt łatwą tematycznie lekturę. Niemniej historia Ellen i jej synka, aż krzyczała do mnie, bym się z nią zapoznała...

Ellen Gleeson ma wrażenie, że prawie wszystko w życiu jej się już ułożyło: mimo, że nie ma partnera, adoptowała dziecko, ma dobrą pracę i spełnia się jako matka. Niestety cały jej świat rozpada się w pył, gdy w skrzynce wśród rachunków znajduje ulotkę o zaginionym chłopcu. Zdjęcie „postarzonego” komputerowo dziecka niebezpiecznie przypomina jej ukochanego synka. Ta informacja nie pozwala jej spokojnie żyć, pracować i cieszyć się, ciągle, gdzieś w głębi serca czai się niepokój, że to podobieństwo nie jest przypadkowe. Rozpoczyna się walka o prawdę i zachowanie, tego co najważniejsze – domowego spokoju.

Książka ma niesamowicie przyciągającą czytelnika okładkę –błękitne oczy dziecka wpatrują się w nas z wielką mocą. Można tylko domyślać się uczuć tego chłopca, ja czuję w nich jakieś oskarżenie, niezadowolenie i stanowczość. Proste ujęcie, a naprawdę robi wrażenie. I świetnie pasuje do treści książki, a to chyba najważniejsze.

Historia jest oparta na prostym schemacie: szczęśliwe i poukładane życie burzy informacja o źle przeprowadzonej adopcji. Wizja uprowadzonego wcześniej dziecka, i co za tym idzie, jego prawdopodobna strata na rzecz biologicznych rodziców sprawia, że matka zastępcza za wszelką cenę chce odkryć prawdę. Jednak to powieść naprawdę nieźle napisana, mimo niektórych sytuacji rodem z filmów sensacyjnych, wydaje się dość prawdopodobna. Wciągająca akcja sprawia, że trudno się od książki oderwać chociaż na chwilę, a to oczywiście wróży jej sukces. Owszem, podobnie jak przy innych powieściach tego typu, kolejne przeczytane książki skutecznie pozacierają wrażenia i pamięć o wydarzeniach z powieści, ponieważ mimo niezbyt lekkiego tematu, to ciągle fikcja. 

Dobra lektura na jesienne wieczory.
 

7 komentarzy:

  1. od dawna mnie ciągnie do tej książki;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Teraz przeczytałam kolejną ksiażkę o porwanym dziecku i to też dla mnie fikcja, ale niesamowicie mimo wszystko porywa!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dla mnie to wyjątkowo poruszająca lektura.

    OdpowiedzUsuń
  4. Widzę, że popularność książki nabiera rozpędu, coraz więcej recenzji. Niebawem przeczytam i ja.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem na tak, już sama okładka mnie przyciąga :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Okładka rzeczywiście bardzo wymowna... Poruszająca historia. Jeżeli do tego dobrze napisana, a widzę po recenzji, że raczej tak, to z pewnością warto przeczytać;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zaczęłam kiedyś "Córeczkę tatusia" pani Scottoline, ale nie dało się tego czytać i zraziłam się totalnie. Chyba nie moja bajka choć Twoja recenzja zachęcająca.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts with Thumbnails