
Głównym bohaterem książki jest Conn, sierota i złodziej, wychowujący się na ulicach Wellmet. Pewnego dnia natrafia w zaułku na starca poruszającego się o lasce i postanawia go okraść. Nie wie jeszcze, że to spotkanie zmieni na zawsze jego życie. Starzec okazuje się potężnym magiem, a skradziony przedmiot to jego locus magicalius – nieodłączny element wyposażenia każdego czarodzieja. W normalnych okolicznościach kamień powinien zabić każdego, kto ośmieli się go dotknąć, jednak chłopcu właściwie nic się nie stało. Mag Nevery postanawia przygarnąć chłopca i przyjrzeć się bliżej jego zdolnościom. Czy Conn zmieni swoje życie i uratuje magię znikającą z jego rodzinnego miasta?
Książka ma dość niestandardowy rozmiar, co początkowo powodowało u mnie uczucie dyskomfortu. Podejrzewam jednak, że dzieciom łatwiej ją utrzymać w rękach, i właśnie tym kierował się wydawca. Warto zwrócić uwagę na stronę graficzną powieści - ilustracje autorstwa Antonio Javiera Caparo z pewnością umilą czytanie. Ciekawym dodatkiem jest także runiczny alfabet, dzięki któremu młodzi czytelnicy mogą odczytać zaszyfrowane w tekście wiadomości. Autorka dodała także przepisy na biszkopty, które są jednym z posiłków bohaterów książki.
Choć ja już dawno skończyłam dziesięć lat, to przyznam, że całkiem fajnie czytało mi się „Złodzieja magii”. Podejrzewam jednak, że dzieci i młodzież będą się przy niej bawiły jeszcze lepiej. Książka jest dość schematyczna, jednak nie skreślałabym jej za to.
Uważam, że „Złodziej magii” nadaje się idealnie na prezent dla młodego czytelnika.
Książkę otrzymałam od wydawnictwa Jaguar.